Lirene Dermoprogram City Protect 25+, Pierwszy przeciwzmarszczkowy krem nawilżający na noc 

Bardzo fajny krem, jestem pozytywnie zaskoczona:) Wcześniej używałam Garniera i Loreal, i przyznam, że uprzedzona byłam do Lirene, ale kremy naprawdę dobre, więc chyba polubiłam tę markę. Kupiłam też ten krem w wersji na dzień, Krem ma delikatną konsystencję. Bardzo dobrze nawilża skórę, odżywia i wygładza. Nie mam żadnych zmarszczek, a mam już 30 lat:) więc krem naprawdę dobry. Skóra po nim jest gładka i promienna. Minusów brak. Naprawdę polecam:) Używam tego produktu od: 3 miesięcy Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Jest to zdecydowanie mój ukochany krem na noc. Po zużyciu pierwszego opakowania wiedziałam, że do niego wrócę. Potem testowałam 3 inne kremy różnych marek i lirene jest TYM JEDYNYM. Mam czwarte opakowanie i polecam, polecam, polecam! :D Ponższą recenzję, napisaną po zużyciu pierwszego opakowania w 100% podtrzymuję. Minusów - brak. + z przyjemnością stwierdzam, że codzienna pielęgnacja tym kremem zdała egzamin - miałam jak na 27 lat dość głębokie zmarszczki na czole, w których załamywał się podkład, ten krem nie zlikwidował ich do zera, ale sprawił, że ZNACZNIE się spłyciły :) + przyjemnie nawilża, skóra rano była wypoczęta i nadal nawilżona + nie podrażnia + nie zapycha, ba! nawet pozwolił mi sie pozbyć krostek po poprzednim kremie + łatwo się rozprowadza + praktycznie bezzapachowy + lekkie, platsikowe pudełeczko o standardowym kształcie, dzięki czemu nie obawiam się że mi się wysliźnie z rąk + treściwa, nielejąca się konsystencja + wydajny Używam tego produktu od: ok 7 miesięcy z przerwami Ilość zużytych opakowań: w trakcie czwartego

kupiłam ten krem zachęcona przez sprzedawcę w sklepie, wydawał się w sam raz dla mnie, nie mam jeszcze trzydziestki na karku, więc potrzebowałam czegoś o delikatnym aczkolwiek skutecznym działaniu, wszystko wyglądało naprawdę kusząco, redukcja pierwszych zmarszczek, olej z róży i pestek jabłka oraz witamina E, itp itd faktycznie zauważyłam u siebie pierwsze oznaki starzenia, więc po ostatnim nieudanym zakupie kremu na noc marki AA, postanowiłam spróbować Lirene na początku byłam mile zaskoczona, fajny zapach (zdecydowanie na plus po śmierdzącym kremie AA), łatwo się rozprowadzał, moja cera była jakby rozświetlona, bardziej sprężysta; fakt, że po przebudzeniu na buzi miałam tłustą warstwę sebum... po jakiś czasie zauważyłam, że moje niewielkie zmarszczki jakby się zmniejszyły, choć być może była to też moja wyobraźnia :) natomiast również z czasem dało się też zauważyć, że zapycha skórę, wyskoczyło mi dużo zaskórników.... krem nie wchłaniał się zbyt dobrze, gdy zasypiałam czułam na sobie tłustą warstwę myślę, że to co obiecuje producent: "Formuła kremu hamuje proces łączenia się białek z cukrami (glikację), co zapobiega usztywnianiu się struktury białek budulcowych, dzięki czemu skóra pozostaje jędrna i sprężysta" jest jak najbardziej prawdą, natomiast wg mnie, nie jest do dobry krem dla cery mieszanej i tłustej plusów jest sporo (zdecydowałam się nawet na zakup drugiego opakowania), aczkolwiek nie kupię więcej tego kremu ze względu na moją cerę, nienawidzę, gdy rano budzę się ze świecącą buzią, a dodatkowo mam skórę zasypaną zaskórnikami i pryszczami, to niestety przebija wszystkie zalety tego kremu, jeśli chodzi o mnie Używam tego produktu od: kilku miesięcy Ilość zużytych opakowań: 2 x 50 ml

Krem kupiłam w okresie zimowym, zaraz po jego pojawieniu się na rynku. Moja cera była wtedy w opłakanym stanie; królowały suche plamy, schodzące skórki na nosie i do tego spowodowane paleniem pierwsze, szybko pojawiające się drobniutkie zmarszczki. Postanowiłam zadziałać i nie żałuję wyboru. Kosmetyk znajduje się w ciężkim do przeoczenia kartoniku koloru różowego z hologramem, wybija się przed szereg. W środku znajduje się tradycyjny biały słoiczek z tworzywa. Krem ma bardzo delikatny, prawie nie wyczuwalny dla mnie zapach. Brak zbędnych pachnideł to jak dla mnie duży plus, bardzo nie lubię perfumowanych kremów, które męczą a w miarę używania zaczynają brzydko mówiąc śmierdzieć. Krem jest dość treściwy, jednak nie za tłusty, równomierne rozprowadzenie to żaden problem, nakłada się łatwo i przyjemnie, nie jest tępy. Wchłania się dość szybko. Mimo że nie jestem maniaczką na punkcie składu, bardzo spodobał mi się dodatek naturalnych składników: wit.E, olej z pestek jabłka, z róży, masło shea. Natura zawsze na plus. Działanie kremu na moją cerę okazało się być zaskakująco dobre. Skóra już po tygodniu przestała być chorobliwie sucha. po wieczornym nałożeniu buzia rankiem jest miękka, wypoczęta i świeża a na skórze wyczuwalny lekki film ochronny. Pod koniec opakowania moja skóra jest bardziej napięta, udało się zredukować suchość, poprawić kondycję i przede wszystkim ją odżywić. Co do działania przeciwzmarszczkowego to część lekkich bruzd które spowodowane były głównie suchością cery zmniejszyła się. Widzę to zwłaszcza na czole i w okolicach oczu. Jestem zadowolona i już zaopatrzyłam się w kolejne opakowanie.

Jak tylko zobaczyłam, że wychodzą kremy dla osób 25+, to bez zastanowienia poleciałam do drogerii i kupiłam. Tym bardziej, że miałam wcześniej krem Lirene i był ok. Myślałam, że tym razem będzie podobnie. Może zacznę od zalet: + ładnie pachnie - kwiatowo, delikatnie, + szybko się wchłania, wręcz ekspresowo, + faktycznie trochę napina skórę, + wygodne i lekkie opakowanie (wiem, że lepsze dla nas są szklane ale jednak preferuję plastik), + cena i dostępność też ok. No to teraz wady: - podrażnia - po nałożeniu bardzo często powodował szczypanie i zaczerwienienie, szczególnie w miejscach wrażliwych i lubiących się przesuszać, - słabe nawilżenie - pod koniec słoiczka musiałam dodatkowo smarować się maścią z wit. A, ponieważ lirene nie dawało rady z suchymi plackami (które zawdzięczam kremowi z tej serii ale na dzień), - skład - wkręciłam sobie, że jak część kremów lirene, on też nie ma parabenów, błąd, ma. Parafina oczywiście też jest, choć na mnie nie działa aż tak źle (przynajmniej w kremie aqua cristal nic się nie działo), - potrafi zapchać - nie są to gule i krosty ropne a wysypka podskórna, która u mnie pojawiła się za żuchwą (też się tam kremuję). Wystarczyło kilka razy ominąć to miejsce, potem zupełnie skończyć opakowanie i problem znika. Podsumowując: o ile sprawy nieważne oceniam na plus, tak zasadnicze działanie zdecydowanie na minus. Dla mnie niedopuszczalne jest, żeby krem podrażniał skórę i jak krem na noc nie dawał rady odpowiednio jej nawilżyć. Nie wspomnę o składzie nafaszerowanym konserwantami. Zawiodłam się. Jak tylko pojawi się na KWC krem z tej serii na dzień, oczywiście również go ocenię i zdecydowanie bardziej krytycznie niż wersję na noc. Nie polecam tej serii. Używam tego produktu od: luty 2014 Ilość zużytych opakowań: jedno całe