Kiedy myślę o tym produkcie, zastanawia mnie przede wszystkim, jak to możliwe, że tak mało o nim słychać? Trwałością, jakością i komfortem noszenia przebija dla mnie kultowe już Rouge Edition Velvet od Bourjois, a kosztuje mniej niż połowę ceny tej pomadki. Ale po kolei.
Mam w tej chwili trzy odcienie: oranżowo-koralowy 030 Strawberry\'s Secret (nie wiedzieć czemu, wycofany ze sprzedaży), krzykliwą fuksję 060 Mission PINKPossible oraz jagodowo-śliwkowy 020 Jen & Berry’s. Wszystkie trzy noszę namiętnie, w zależności od nastroju, reszty makijażu i pogody. Moje odczucia dotyczą też całej trójki, więc myślę, że seria jest pod tym względem "równa".
Przede wszystkim uważam, że nazywanie tego produktu "błyszczykiem" to nieporozumienie. Świadczą przeciwko takiej nazwie zarówno pigmentacja, jak i trwałość. To raczej lakier do ust (co potwierdza oryginalna nazwa produktu) i jako taki go oceniam.
PLUSY:
+ pigmentacja! Jedno pociągnięcie aplikatorem po ustach zapewnia 100% nasyconego koloru;
+ aplikator - słyszałam różne opinie, ale dla mnie jest bardzo wygodny i precyzyjny, chociaż tak mocno kryjący i trwały produkt raczej nie nadaje się do nakładania bez lusterka; dodatkowy plus za to, że jedno zanurzenie aplikatora w fiolce wystarcza mi na pokrycie całych ust;
+ zapach - nie udaje żadnych owoców ani gumy do żucia, to dość intensywny i chemiczny zapach, ale mi bardzo odpowiada;
+ trwałość - w ogóle dziwna sprawa z tym produktem. Przez pierwsze 30-60 minut po aplikacji dość łatwo można go zetrzeć z ust, ale później nabiera trwałości i trudno go ruszyć z miejsca. W moim przypadku przetrwał 6 godzin, włącznie z jedzeniem (nie żadne suchary czy ciasteczka, tylko pełen obiad) i piciem :) Bez posiłków przypuszczam, że bez problemu mógłby wytrwać na ustach obiecanych 8 godzin. Wykończenie produktu oczywiście zmienia się z czasem: po ok. 3 godzinach znika połysk, po około 4-5 godzinach kolor stopniowo blednie, ale znika z ust równomiernie, na koniec dnia pozostawiając efekt zabarwionych ust. To, w jaki sposób produkt schodzi z ust, zależy jednak od ich kondycji - na suchych skórkach zostanie dłużej;
+ komfort noszenia - mimo trwałości, nie jest to wysuszający produkt, plus za to, że właściwie w ogóle nie klei się na ustach, a dodatkowo po około godzinie od aplikacji, kiedy na dobre zastygnie, można zapomnieć o tym, że ma się coś na ustach;
+ opakowanie - z błyszczącego, trwałego plastiku, nie ma obawy, że coś nam się w torebce otworzy, pęknie, rozleje;
+ cena - obecnie 19,99 w Naturach - w porównaniu z ceną REV Bourjois (49 zł) czy Revlonów (40-60 zł) naprawdę warto spróbować. Może pokochacie go tak jak ja :)
MINUSY:
- mała gama kolorystyczna, bez dziennych, łagodnych odcieni. W ofercie pojawił się ostatnio nowy, stosunkowo jasny 080 What\'s Your Atti-Nude?, ale ze względu na dość zimny odcień, nie będzie to nudziak dla każdego.
Więcej grzechów Made To Stay nie pamiętam i serdecznie go Wam polecam!
*na zdjęciach mam na ustach kolor 060 Mission PINKPossible po 2,5 godzinie od nałożenia. Połysk i kolor bez zmian :)
Używam tego produktu od: roku
Ilość zużytych opakowań: trzy w użyciu