Szampon wobec, którego miałam spore oczekiwania z trudem dorwany w drogerii w Galerii Krakowskiej, zwabił mnie nie tylko swoją apteczną formą, ale również obietnicami producenta oraz ładnym intensywnie niebieskim opakowaniem.
Najpierw przejdę do zalet, a dokładniej do jednej zalety bo tyle po skończeniu 2 buteleczek udało mi się znaleźć: dobrze oczyszcza włosy, przy czym powtarzam ,, włosy" a właściwie to tylko włosy, skórę głowy pozostawia zaś niezmienioną, ale na tym skupię się za chwilę.
Kilkakrotnie w ciągu roku zdarzają mi się przykre krótsze lub nieco dłuższe epizody z łupieżem tłustym, jak dotąd udało mi się znaleźć kilka godnych szamponów, które nigdy nie zawiodły mnie w tej walce, niemniej jednak staram się powiększać to grono i moja ręką z przyjemnością sięga po nowe produkty przeznaczone dla problematycznej skóry głowy.
Producent obiecuje, że FarMed wybawi nas z problemu łupieżu tłustego likwidując nieestetyczną łuskę pokrywającą skórę głowy, jest natomiast jedno ,,ale", jak zastrzega efekt nie będzie natychmiastowy ( Ok, ja to rozumiem ) i może pojawić się dopiero po kilku użyciach, co więcej objawy chorobowe mogą początkowo się nasilić ( to też rozumiem). Postanowiłam zaryzykować., jakby to powiedział wiejski poeta ,,ryzyk-fizyk". Pierwsze, drugie, trzecie mycie, jest tak jak stanowi etykietka buteleczki, objawy się nasiliły, bez wpadania w panikę postanowiłam poczekać na szczęśliwe rozwiązanie ;) i czekałam, czekałam, czekałam, skończyłam buteleczkę poleciałam po nową dawkę ,,eliksiru" i czekałam, czekałam, myłam i czekałam, czekałam i myłam. Nigdy się nie doczekałam, szampon ani trochę mi nie pomógł, musiałam kurować swoją skórę głowy przy pomocy innych zaufanych już specyfików.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie