Jestem posiadaczką biustu "idealnego". Rozmiarowo. Jednak w okresie nastoletniej burzy hormonalnej - mój biust osiągnął wtedy niebotyczne rozmiary E. Człowiek się starzeje, hormony się uspokajają, klata wraca do normalnych rozmiarów. Niestety, 2 rozmiary w dół zrobiły swoje. Biust prezentuje się uroczo. Ale tylko w staniku.
Jednym słowem, mimo młodego wieku cały czas użeram się z jędrnością piersi. Od czasu do czasu kupuję kolejny produkt, który ma z mojej klaty zrobić sylikonowe piersi Dody. Używam, cichutko płaczę, że nie pomaga i planuję składać na operację.
Ten produkt kupiłam pod wpływem impulsu. Stał koło różowego Eveline, po którym nie zauważyłam żadnych konkretnych efektów. Na dodatek był w promocji, opakowany był w przekonujący kartonik - wrzucam do koszyka.
Wg producenta produkt należy stosować przez 3-4 tygodnie dwa razy dziennie. Po tym okresie powinny wystąpić widoczne efekty w ujędrnieniu i powiększeniu piersi. Od tego momentu wystarczy produkt nakładać parę razy w tygodniu dla podtrzymania rezultatów.
Właściwie recenzję mogłabym napisać już po 3-4, ale dniach stosowania. Jest to pierwszy produkt, który rzeczywiście dał widocznie, powiedziałabym spektakularne jak na kosmetyk drogeryjny, efekty. A podkreślam - pierwsze efekty widoczne były już po niecałym tygodniu regularnego stosowania.
Po pierwsze - biust rzeczywiście się powiększył. Akurat mnie na tym nie zależało, mam nadal traumę po czasach gimnazjalno-licealnych, ale wiem, że wiele dziewczyn o tym marzy. Na moje oko - urósł ok. pół rozmiaru (producent obiecuje powiększenie "nawet o jeden" ). Dzięki temu że urósł - piersi zrobiły się bardziej wypełnione, o wiele jędrniejsze. Wiadomo, nie wygląda to jak sylikony Pameli Anderson ze Słonecznego Patrolu, ale w mojej osobistej skali jędrności, po 3 tygodniach stosowania "podskoczyłam" z "raczej słabo", do "dobrze z tendencją do dobrze plus".
Producent zapewnia też, że efekt ujędrnienia utrzymuje się do 24 godzin. Nie miałam, dłuższej niż dobowa, przerwy w stosowaniu (staram się nakładać rano i wieczorem), ale co istotne - zauważyłam, że mimo mycia się efekt nadal jest widoczny. To odróżnia ten produkt od choćby serum Lirene, które dawało "jako-taki" efekt przez pierwsze 10 minut po zdjęciu stanika. O utrzymaniu się go po myciu nie było mowy.
Proszę nie zrozumieć mnie źle - nie wymagajmy, że produkt za 25 zł (a mnie udało się go dorwać dyszkę taniej) zrobi to, co może zdziałać chirurg plastyczny za 10 tysięcy. Jednak efekt, w odróżnieniu od innych produktów, gdzie jedyne, co zauważałam, to lekkie napięcie skóry, jest niesamowity. Może nadal wstydziłabym się nie założyć stanika pod bluzkę w miejscu publicznym (choć efekt jest na tyle zadowalający, że mogłabym to przemyśleć), ale przynajmniej nie szukam piersi w okolicach kolan. Zdaję też sobie sprawę, że przy rozmiarze C z naturalną tendencją do niejędrności nie da się wszystkiego naprawić, ale to, jak działa ten produkt, jest genialne.
Biorąc pod uwagę, że naprawdę "wypełnia" biust, może spodobać się także dziewczynom, które nocami marzą o tym, żeby ich miseczka AA wzrosła choćby do A.
Kupię następne opakowanie. Na bank. I jeszcze następne. I kolejne. I mam nadzieję, że go nigdy nie wycofają. Wszystkie inne produkty obiecujące poprawę jędrności czy powiększenie rozmiaru mogą się przy nim schować.
Tak na koniec - wmasowany szybko się wchłania (po 5 minutach mogę już się ubierać). Nie skończyłam jeszcze pierwszego opakowania, stawiam, że całość starczy na ok. 1.5 miesiąca. Ma nienachalny zapach - ani nie oczarowuje, ani nie odrzuca.
Używam tego produktu od: 4 tygodni
Ilość zużytych opakowań: pierwsze w trakcie