Na razie przy nim zostanę.
Ajjj, ileśmy się wszyscy nasłuchali z każdej strony o tym, jak wybitny jest filtr z Vichy dla cery tłustej i mieszanej - wiadomo, ja też musialam go mieć :) W planie miałam kupić 50tkę, ale dostępne były tylko 30stki, a ja następnego dnia leciałam do Turcji, także postanowiłam kupić ową 30stkę.
I teraz kluczowa kwestia, czyli opis mojej cery - mieszana, tłusta strefa T, którą leczę retinoidami (po trądziku już prawie nie ma śladu *.*), suche policzki, płuytko unaczyniona, więc popękane naczynka i cienie pod oczami, a na to wszystko moja cera jest również całkiem wrażliwa.
Wcześniej byłam wierna filtrowi Sunbrella z Dermedic do cery tłustej, ale był nieco problematyczny, głównie z powodu, że trochę mnie zapychał, a do tego bez pudru nie dało rady wyjść z domu, bo się świeciłam. Myślałam, że Vichy pozbawi mnie tych problemów i właściwie można tak uznać w 70%.
Zacznijmy może od tej lepszej strony: skład na plus, trwałe filtry są, jakiś tam ekstart z sosny i z imbiru na szarym, szarym końcu, konsystencja dość płynna, ale bezproblemowa, ładnie pachnie, opakowanie prezentuje się dobrze.
A teraz już się będę czepiać! Nakładam filtr na krem, bo inaczej sławny Capital Soleil wysusza mi skórę. Bardzo. Zero komfortu i tymczasowe zmarszczki od przesuszenia (a moja skóra dojrzała nie jest, raczej dojrzewająca ;) ). Po raz pierwszy nałożyłam go pod mój ukochany żel aloesowy z Gorvity i jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że filtr w połączeniu z żelem rolują się tak, że paroma ruchami byłam w stanie go \'zdjąć\'. Obrzydliwe. O niebo lepiej było jak kładam pod tego świętego Graala bardziej treściwy krem, w moim przypadku lekki krem nagietkowy z Sylveco. Nic się nie rolowało, twarz nie była właściwie ani trochę biała, za to satynowo matowa i po prostu, ujęłabym to, ładna :) Takie połączenie sprawdzało, ale w warunkach polskich, bo niestety z Turcji była tak zwana lipa. Pierwszy raz w życiu poczułam jak to jest jak twarz \'poci się pod kremem\', i to w 40 stopniach. W tym samym czasie była ściągnięta i robiła się coraz bardziej przesuszona, że potem musiałam się ratować rybkami Dermogal. Co więcej - po paru dniach mimo reaplikowania kremu w ciągu dnia i nakładania odpowiedniej ilości kremu szczyty moich kości policzkowych były czerowne, a brat się ze mnie śmiał, że \' z godziny na godzinę mam coraz więcej piegów\', także ochrona wybitna nie była, ale bierzmy pod uwagę fakt, że jest to SPF30, a nie SPF50. Denerowała mnie jeszcze jedna, specyficzna rzecz - krem tak zasychał na brwiach, że pozbywanie go trwało dłużej niż sama aplikacja, podczas której czasem powstawały smugi, ale można się było ich pozbyć wklepując go w ostatniej fazie nakładania. Podczas używania go pojawiło mi się kilka nieprzyjaciół na twarzy, ale nie obwiniam go za to - to raczej wysoka temperatura ma taki wpływ na moją twarz. O wydajności nie będę się wypowiadać, bo filtry nigdy nie są wydajne jeśli nakładamy je w odpowiednich ilościach.
Słowem - polecam, ale tylko dla cer, które nie mają problemu z jej suchością, bo inaczej staje się istnym killerem! Wydaje mi się, że moje zarzucenia wynikają przede wszystkim z tego, że ten filtr jest przeznaczony na innych cer i tyle :) Tak, czy inaczej - mam już na niego sposób (treściwy krem pod spód) i w naszych rodzimych klimatach sprawdza się dobrze :)
Ogólnie - polecam!
Używam tego produktu od: czerwca
Ilość zużytych opakowań: pod koniec pierwszego