Lierac Soin Eclat Express Masque Lifting (Maseczka stymulująca i ujędrniająca) 

Zgadzam się z poprzednią recenzentką - trzeba mieć na nią sposób.Na początku też nie bylam zachwycona- kladlam maseczkę na oczyszczoną skórę- wtedy maska daje uczucie ściągnięcia, a nalozona zbyt grubą warstwą może nawet się luszczyć. Ale znalazlam sposób na to by ta maska mi posluzyla - klade ją na noc pod krem - używana w ten sposób daje fajne efekty - skóra jest galdka, promienna, uspokojona, przyjemnie ujędrnioniona. Jak chcę większego efektu rbie tak: kladę krem,potem maseczkę i jeszcze na to krem. Czasem stosuję ją równe pod krem dzienny. Używana w ten sposób sluży mi bardzo dobrze.

Moje pierwsze wrażenia w zetknięciu z tym kosmetykiem były dokładnie takie same jak pixie - kupiłam ją, wyjątkowo, bez wypróbowania, bo wcześniejsze doświadczenia z maseczkami Lieraca miałam bardzo pozytywne, no i przeżyłam szok. Wrażenie niezmytej maski peel-off, delikatnie mówiąc. Maseczka przeleżała się, ale kiedyś spróbowałam ją użyć jako śodek poślizgowy do masażu twarzy ;-) i odkryłam, że jeśli po nałożeniu dokładnie się ją wmasuje, to wchłania się prawie całkowicie (ok. 5 minut to trwa) i rzeczywiście wtedy poprawia stan skóry (lepsze napięcie i wygładzenie, odżywienie, skóra wygląda na bardziej wypoczętą). Od pani prowadzącej salon kosmetyczny Matisa dowiedziałam się jeszcze, że po wmasowaniu maseczki należy zaraz nałożyć trochę kremu i wklepać go - poprawia to również jej wchłanianie i zapobiega ściągnięciu skóry. Sprawdziłam, działa. Tylko dlaczego producent o tym nie wspomina ani słowem ? Opis działania maseczki jest wybitnie mylący, pozwala liczyć na błyskawiczne efekty upiększające (kupiłam ja żeby poprawić sobie wygląd po niedospanych nockach w pracy), a tymczasem jest to raczej maseczka regenerująca - używam jej na ogół wieczorem. Dodam, że kupiłam ję jeszcze za 77 zł - za obecną cenę raczej nie kupię ponownie, tym bardziej że znalazłam całkiem niezły odpowiednik w postaci maseczki Rewelacja Dermiki.

Kupiłam w nadziei na solidne odżywienie i nawilżenie umęczonej peelingiem chemicznym skóry (po dosłownie 2 dniach od peelingu, nieświadoma jeszcze, że to "zmęczenie" to martwy naskórek, który odpadnie w ciągu kolejnego dnia:)), skuszona tymi 18% składników aktywnych (ekstrakt z alg na drugim miejscu listy, ho ho!). Przed całkowitym złuszczeniem się skóry oczywiście nic nie mogło poprawić jej wyglądu, jak się przekonałam:)), ale maseczki próbowałam używać także potem. Na moje oko składa się głównie z kurzego białka, albo czegoś bardzo go przypominajacego (czy to te algi??!). Zastyga na twarzy w białawą skorupkę, ktora pęka pod wpływem mimiki, co wygląda dokładnie jak obłażąca skóra! Horror! O nałożeniu na to makijażu nie może być mowy! Myślałam, że ta maseczka to coś w rodzaju "Beauty Flash Balm" Clarins'a, ale się do niego nie umywa. No nic, myśl o wyrzuconych 89 złotych nie jest mi miła, więc zużyję to mazidło jako "kurację na noc", może zauważę jakieś efekty, wtedy zmodyfikuję swoją opinię.