Niestety drażniący.
Dawno nie miałam żadnego płynu od Lirene, dlatego też skusiłam się na micel ceramidowy, który kierowany jest do cery suchej. Ostatnio miałam nieprzyjemność trafiać na bardzo średniej jakości płyny, dlatego je odstawiałam. Niestety na półce zaczyna się kotłować, a tutaj trafia się kolejny nieciekawy produkt.
* Płyn z laboratorium pani Eris reklamuje się, jako wybawienie dla suchej skóry, który nie zawiera parabenów, a uzupełnia ubytki ceramidów. Ceramidy to wedle mojej wiedzy substancje, które zapobiegają utracie wody i tworzą ochronną barierę dla skóry. Oczywiście tylko te naturalne. Nie przypuszczam, żeby te sztuczne tutaj zawarte pewnie w nie największej ilości zrobiły furorę. Nie znam się na chemii, ale już widzę, że nijak suchej cery Lirene nie podratował.
* Kosmetyk jest dosyć mocno pachnący. Jest to na mój nos mieszanka trawiasto-cytrusowa. Nie podoba mi się, ja bardzo lubię bezzapachowe płyny, a wszelkie "parfumy" i "fragrance" przyprawiają mnie o zgrzytanie zębów. Mogę mieć jednak pretensję do siebie, skoro sama to kupiłam. Płyn jest przezroczysty - ten zielony, wesolutki kolorek to tylko plastik butelki. Nie jest tłusty, nie pieni się na waciku. Woda, jak woda.
* Niestety skuteczność płynu nie rzuca na kolana. Niby usuwa makijaż, ale jest jednocześnie dosyć drażniący. Tym bardziej przykro, że oferuje się taki kosmetyk cerom suchym. Moja jest mieszana, ale borykam się ostatnio z suchymi placami na czole, które włażą nawet na cieniutką skórę powiek i niestety stosowanie w tej sytuacji Lirene nie jest przyjemne. Skóra robi się rozdrażniona, szczypie. Pieką również oczy, jeśli płyn się do nich dostanie. Rozumiecie więc, że w takiej sytuacji nie jestem w stanie łudzić się, że płyn może pozytywnie wpłynąć na suche partie mojej twarzy. Ciężko to nawet zaleczyć, skoro wciąż jest podrażnianie, a co tu dopiero marzyć o nawilżeniu i ochronie. Pomijając to, co niedobre mogę powiedzieć, że micel dobrze oczyszcza skórę, nie wysypuje jej, nie zalepia porów (wosk z mango?). Jest ona po jego zastosowaniu czysta i świeża.
* Opakowanie jak to Lirene. Jego kształt jest typowy - butelka zgrabna z charakterystycznym wyżłobieniem przy szczelnej klapce, które ułatwia jej podważenie. Dozownik jest w porządku, płyn się nie rozlewa i nie pryska na boki. Wspominałam już o energetycznym zielonym kolorze opakowania, które rzuca się w oko.
* Wydajność płynu typowa, woda rozlewa się zawsze jednakowo. Przy regularnym stosowaniu podczas wieczornego demakijażu wystarczy na jakiś miesiąc, może półtora miesiąca.
* Cena w Rossmannie to 14,99, a więc też w żaden sposób nie odbiegająca od normy.
Ponownie raczej nie kupię. Moim zdaniem na suchej skórze ten płyn się nie sprawdzi. Nie zauważyłam żadnej poprawy, nie uświadczyłam żadnej pomocy w jej nawilżeniu, a na domiar złego produkt jest drażniący. Czegoś jest w nim zdecydowanie za dużo i być może ten płyn nada się do odświeżenia, czy doczyszczenia zanieczyszczeń na twarzy, lub delikatnego tonizowania. Do pełnego demakijażu (rozumiem przez to makijaż twarzy, jak i oczu) raczej nie. Znowu dokańczanie w bólach...
Używam tego produktu od: Miesiąca.
Ilość zużytych opakowań: Jedno.