Clarins After Sun Moisturizer with Self Tanning Action (Lekko samoopalający balsam po opalaniu) 

PLUSY - nie pozostawia smug - nadaje piękną, subtelną, złocistą opaleniznę - nawilża - łatwo się rozprowadza MINUSY - zapach typowy dla samoopalacza, aczkolwiek nieco delikatniejszy, ale generalnie mi to nie przeszkadza Mój samoopalaczowy numer JEDEN! Używam tego produktu od: czerwiec 2011 Ilość zużytych opakowań: jedno

Bardzo dobry produkt . Łagodniejszy od zwykłych samoopalaczy . Daje delikatną opaleniznę , którą można pogłębić przez kolejne aplikacje . Nawilża i pielęgnuje . Nie pozostawia bardzo ciemnych plam na łokciach i kolanach . Ma dosyć ładny zapach jak na produkt brązujący. Używam tego produktu od:roku Ilość zużytych opakowań:końcówka pierwszego

Opalam się dosyć szybko, brunetki już tak mają:) Mimo to nie mogę przesadzić z opalaniem ze względu na sucha skórę. Po każdym przyjściu z plaży nakładałam tan balsam żeby zrekompensować skórze słoneczną inwazję i uniknąć przesuszenia:) Po nałożeniu preparatu trzeba odczekać dłuższą chwilę żeby założyć ubranie. Nie podoba mi sie też zapach kosmetyku, ale liczyłam sie z tym ponieważ produkty samoopalające tak już z zasady mają. Rzeczywiście pogłębia odcień opalenizny, efekt podobał mi sie bardzo. Skóra była nawilżona...przyzwoicie, chociaż miałam preparaty nawilżające lepiej. Dużo można wybaczyć dla efektu opalajacego...no i wygody bo jednak jest to nawilżenie i wzmocnienie opalenizny w jednym kosmetyku:)

Kolejny kosmetyk, którym podzieliła się ze mną kumpela - towarzyszka wakacji. A jest to rzecz świetna, pozwala na umiarkowane, rozsądne dawkowanie słońca przy uzyskaniu wrażenia, że się przebywało na jachcie pełnomorskim od miesięcy ;) (podczas kiedy w rzeczywistości było się na urlopie niecałe 2 tygodnie i się musiało smarować wysokim filtrem :) ). Balsam ładnie nawilża i nadaje subtelny, szalenie naturalny koloryt, który można stopniować kolejnymi aplikacjami. Rezultat to faktycznie jakby pogłębiony i wyrównany kolor naturalnej opalenizny - i to na każdej skórze! Smarowałyśmy się obie - kumpela, brunetka z oliwkową cerą i ja, blada blondynka i obie miałyśmy inny, w pełni naturalny odcień. Przeszkadza mi jedynie długi czas wchłaniania balsamu (może kremy "po opalaniu" tak mają? Nie jest pierwszym, któremu to zarzucam) i charakterystyczny, samoopalaczowy smrodek, ale po zmyciu już go nie czuć. Na pewno kupię na przyszły sezon!