Fitomed Maseczka antyoksydacyjna sypka 

+wygodne, minimalistyczne i nieprzemakające opakowanie +po rozrobieniu wg. instrukcji zyskuje konsystencję idealną do równomiernego rozprowadzenia +krótki czas działania, tj. maseczkę można zmyć już po 3-5 minutach +dobrze się zmywa +łączy w sobie składniki zapewniające prewencję przeciwstarzeniową oraz dobroczynną glinkę +krótki, niechemiczny skład +skóra jest miękka, wygładzona i zdrowo zaróżowiona +ujednolica koloryt skóry +redukuje przetłuszczanie się strefy T -jedyny minus jaki zauważam to konieczność samodzielnego rozrobienia maski, niemniej tylko dzięki temu możemy cieszyć fajnym składem, więc tak czy siak wychodzi to nam na plus

Maseczka antyoksydacyjna ma postać sypkiego proszku o bladoróżowym zabarwieniu, swoim wyglądem przypomina zwykłą glinkę. Wykonanie maski jest bajecznie proste - 1 łyżeczkę produktu ok. 3g) zalewamy 1 łyżeczką (ok. 5ml) gorącej wody, po czym całość mieszamy do momentu uzyskania gładkiej, jednolitej masy (po rozrobieniu przybiera brązowy kolor). Jeśli chodzi o efekty są one widoczne niemalże od razu. Skóra twarzy jest wyraźnie odświeżona i subtelnie wygładzona, a jej ukrwienie poprawione. Maska zawiera w składzie silne antyoksydanty, które rozprawiają się z wolnymi rodnikami, a więc opóźniają procesy starzenia się skóry. Z tego względu warto stosować maseczkę regularnie, 1-2 razy w tygodniu, aby na dłużej zachować młody wygląd. Jako właścicielka mieszanej cery, często narzekam na przetłuszczające się czoło, na szczęście po zastosowaniu maseczki jest ono ku mojej uciesze - zmatowione na dłużej. Twarz wygląda zdrowo i promiennie, jest także przygotowana do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych, warto więc nałożyć na nią jakieś serum bądź krem, by skóra mogła wyciągnąć z nich dla siebie wszelkie dobra.

Używam różowej maseczki antyoksydacyjnej Fitomed z prawdziwą przyjemnością. Po zmieszaniu z wodą ma bardzo przyjemną konsystencję, więc łatwo rozprowadza się na twarzy. Maska zasycha już w około 5 minut i po tym czasie należy spłukać ją ze skóry. Tak krótki czas działania zdecydowanie mi odpowiada! Zwłaszcza, że po zmyciu maseczki faktycznie widać efekt. Moja skóra jest odświeżona, wygładzona, jakby zrelaksowana. Zdecydowanie wygląda lepiej.

Maseczka antyoksydacyjna sypka Fitomed znajduje się w prostym 30 g opakowaniu, wykonanym z szarego papieru i wyposażonym w wygodne a zarazem szczelne zamknięcie. Maseczka z powodzeniem wystarczy na 10 zastosowań. Na awersie i rewersie torebki umieszczone zostały minimalistyczne etykiety zawierające najistotniejsze informacje. Maseczka przeznaczona jest dla posiadaczek skóry mieszanej i tłustej. W postaci sypkiej kosmetyk ma bladoróżowy kolor i niemal niewyczuwalny zapach. Produkt wyraźnie ciemnieje pod wpływem wody. Tuż przed aplikacją należy połączyć ze sobą 3 g proszku (1 pełną łyżeczkę) oraz 5 ml wody ( 1 łyżeczkę), a powstałą delikatnie gładką i aksamitną mieszaninę nałożyć na twarz. Po upływie 5-7 minut maseczka zaczyna zastygać i staje się wyraźnie jaśniejsza. Kosmetyk powoduje na skórze uczucie ściągnięcia. Może również wywołać lekkie zaczerwienienie skóry, które z czasem ustępuje. Maseczkę antyoksydacyjną usuwa się go przy pomocy ciepłej wody. Po zastosowaniu kosmetyku skóra staje się promienna i zdrowa. Sprawia wrażenie wypoczętej i wyraźnie odświeżonej. Staje się jedwabiście gładka, przyjemna w dotyku. Efekt jest spektakularny i widoczny gołym okiem. Kosmetyk idealnie nadaje się do zastosowania tuż przed wielkim wyjściem, tak by zapewnić skórze perfekcyjny wygląd. Maseczka dostępna jest na stronie sklepu Fitoteka, gdzie jej koszt wynosi 22 zł.

Początkowo, kiedy zastosowałam wedle instrukcji proporcje produktu, obawiałam się, że zmieszana ilość nie będzie wystarczająca na jej nałożenie na twarz. Faktycznie, uzyskałam małą ilość mieszkanki. Nałożyłam ją stopniowo na twarz. Powstała papka szybko zaczęła utwardzać się na naskórku, nie pozostawiając na nim żadnych grudek oraz zmarszczek. Papka przybrała kolor ceglasty, w kolorze brązu z domieszką pomarańczowego. Odnosząc się do zapachu, czułam niewiele, co oznacza, że nie było ingerencji konserwująco - sztucznej w proszek maseczki. Jedynie delikatnie odczuwałam zamach ziemisty i mleka, (nie wiem dlaczego), Maseczka szybko wyschła. Postąpiłam według instrukcji, spłukałam ją pod ciepłą wodą. Nie miałam problemów z jej zdjęciem. Maska zmywała się lekko, nie pozostawiając odbarwień na twarzy. Co więcej, skóra po tym zabiegu nie dała mi o sobie znać, przyjęła ją łagodnie. Skóra nie przesuszyła się, nie wystąpiły na niej żadne niepożądane niedoskonałości oraz plamy. Co więcej, skóra mnie nie swędziała. Jest odpowiednio ściągnięta i nie odczuwałam nadto jakiejkolwiek ingerencji zabiegowej. Skóra jest oczyszczona, promienna, bez niedoskonałości, czyli uzyskałam efekt zamierzony i przeze mnie oczekiwany. Maseczka opakowana jest w szczelnym woreczku na plastikowe zapięcie. Myślę, że trzymając się zalecanych proporcji produktu może wystarczyć na kilka razy.

Uwielbiam maseczki które należy wykonać samemu. W tym przypadku proszek mieszam z hydrolatem ( przeważnie oczarowym) i tak powstaje moja maseczka. Daje to dużą radość, a efekty są spektakularne. Tak jak obiecuje producent maseczka wyrównuje koloryt co widoczne jest już po pierwszym użyciu. Z każdym kolejnym zabiegiem skóra zyskuje zdrowy wgląd, a niedoskonałości pojawia się mniej. Skóra jest widocznie odżywiona, a w dotyku gładka i aksamitna. POLECAM, TO DZIAŁA!

Produkt ten stał się moim numerem jeden jeśli chodzi o maseczki do twarzy. Maseczka zapakowana jest w papierową torebkę, na której podane są wszystkie potrzebne informacje: skład, działanie, sposób użycia i przeznaczenie. Skład maseczki jest naturalny co bardzo pozytywnie wpływa na naszą cerę. Więcej na http://dyed-blonde.blogspot.com/2016/09/recenzja-produktow-fitomed.html

Maseczka antyoksydacyjna marki Fitomed znajduje się w 30 g torebce. Z tyłu opakowania znajdziemy same przydatne informacje na temat maseczki łącznie z jej składem. Polecana jest do cery mieszanej i tłustej. Skład jest bardzo naturalny i przyjazny dla naszej skóry. Zawiera same dobrocie takie, jak: glinka różowa, ekstrakt z aceroli, ekstrakt z nasion winogron, ekstrakt ze skórek granatu. Teraz omówimy sobie każdy z tych składników. linka różowa - idealna dla cery delikatnej, wrażliwej. Walczy z zaskórnikami i przebarwieniami, łagodzi problemy cery atopowej i wrażliwej. Ekstrakt z aceroli - zawiera rekordową ilość witaminy C. Zawiera jej od 1400 mg aż do 2500 mg. Jest substancją przeciwstarzeniową, chroni naszą skórę przed szkodliwym wpływem wolnych rodników. Ekstrakt z nasion winogron - dostarcza tych samych substancji co czerwone wino. Posiada właściwości antyoksydacyjne. Ekstrakt ze skórek granatu - silny antyoksydant. Dodawany jest do preparatów dedykowanych skórze dojrzałej, narażonej na działanie promieni UV. W składzie maseczki znajduje się 4 solidnych strażników w walce z starzeniem się skóry. Prosty skład gwarantuje lepsze działanie maseczki na naszej skórze. Przygotowanie maseczki jest także bardzo łatwe. Wystarczy zmieszać ją z odrobiną wody lub kilkoma kroplami ulubionego hydrolantu. Łatwo tworzy jednolitą konsystencję w kolorze różowym. Maseczka jest delikatna i aksamitna już przy samym nakładaniu jej na twarz. Po około 7 minutach należy zmyć maseczkę z twarzy. Trochę jak zasycha czuć ściągnięcie skóry. Już po zmyciu maseczki moja skóra była lekko odświeżona i ukojona. Skóra jest gładka i matowa. Lekko zwęża pory skórne. Niestety, ja jej nie pokarzę jak wyglądała po przygotowaniu, ponieważ zapomniałam, że mam ją opisać i już dawnooo ją zużyłam. Wybaczcie :( Cena takiej maseczki to koszt 22 zł. Mi osobiście wystarczyła na około 10 - 15 zastosowań. Jak na całkiem dobry i naturalny, prosty skład cena jest przyzwoita.

Maseczka znajduje się w torebce. Etykietki poinformują nas o najważniejszych informacjach. Jak widać skład jest naturalny i zawiera same dobroci dla naszej skóry. Maseczka w formie sypkiej, składa się głównie z różowej glinki. Do zrobienia maseczki wystarczy dodać ciepłej wody. Bardzo łatwo zrobić z niej jednolitą papkę. Przy nakładaniu maseczka bardzo mnie zaskoczyła. Jest taka aksamitna, lekka jak pierzynka i delikatna. Po około 7-10 minutach maseczka zaczyna zasychać na twarzy, należy ją wtedy zmyć. Oczywiście towarzyszy temu uczucie ściągnięcia. Po zmyciu nie ma po nim śladu. Twarz stała się odświeżona, lekko ukojona. Po zmyciu policzki były lekko rumiane, po chwili jednak nabrałam ładnego kolorytu i zdrowego blasku. Po użyciu skóra jest matowa, wygładzona i nawilżona. Niespodzianką jest dla mnie lekkie zwężenie porów i mniejsza widoczność zaskórników. Mam cerę mieszaną z lekkimi naczynkami nad brwią. Maseczka nie podrażniła naczynek, nie stały się bardziej widoczne.

Maseczkę rozrobiłam zgodnie z zaleceniami producenta, niestety jej zapach nie jest zbyt ładny i na samym początku ciężko było mi go znieść, ale po czasie przyzwyczaiłam się. Maseczka powoli zastyga na twarzy i najlepiej zmywać ją letnią wodą. Od kiedy zaczęłam jej regularnie używać zauważyłam, że moja skóra nie przetłuszcza się tak bardzo jak wcześniej, koloryt został ujednolicony i skóra stała się bardzo miękka w dotyku. Zauważyłam, że małe krostki podskórne z którymi wcześniej miałam problem zniknęły i nie wracają. Po użyciu maseczki koniecznie musicie nałożyć jakiś krem bo skóra niestety jest ściągnięta. Maseczka ma także działanie oczyszczające, które zobaczycie już po pierwszym użyciu, szczególnie zadowolone będą z niej osoby posiadające rozszerzone pory. Cudownie je oczyszcza. - See more at: http://veneaa.blogspot.com/2016/04/684-fitomed-maseczka-antyoksydacyjna.html#sthash.DhCyKkw7.dpuf

30 gram maseczki umieszczono w papierowej torebce, od spodu jest folia , więc nie przemaka. Obawiałam się tego, gdyż maseczki często zabieram ze sobą do wanny i dopiero tam je rozrabiam. Jednak nic nie przemokło do środka. Z wyglądu maseczka przypomina zwykłą glinkę, jest miałka, daje się z łatwością rozrobić z wodą na gładką maskę. Nie wyczuwam w niej też zapachu innego, niż typowy z glinki. Maseczka po rozrobieniu ma jasno brązowy kolor. Wyglądem przypomina glinkę różową z dodatkiem drobin ziół. Nie jest jednak szorstka w dotyku, a raczej gładka w aplikacji na skórę, udaje się ją położyć nawet palcami. Drobinki czuć przy zmywaniu, można pomasować skórę, aby uzyskać efekt peelingu. Tak więc maseczka może stanowić takie 2 w 1. Maseczka daje się łatwo zmyć wodą, podobnie jak glinki. Gdy maseczka podsycha (z tego co wiem nie powinno się pozostawiać glinek, aby schły na skórze, ale mimo to ja na to pozwoliłam), robi się jaśniejsza. Jednak nie ściąga, nie wysusza skóry tak jak robią to typowe suche glinki. Odczuwam więc działanie tych dodatkowych składników w masce. Na mojej skórze zaobserwowałam wszystko to co obiecuje producent: Maseczka wyraźnie odświeża, wygładza oraz pobudza ukrwienie. Mimo tego, że kiedyś miałam problem z podrażnieniami naczynek na nosie, produkt nie wywołał żadnych niepożądanych reakcji. Po zmyciu maseczki skóra była zdrowo zaróżowiona, sądzę więc, że maseczkę lepiej jest robić na noc i ja tak zrobiłam. Oczywiście po masce nałożyłam jeszcze odpowiedni krem. Na drugi dzień cera wygląda zdrowiej, promienniej, mniej się przetłuszcza. Maseczkę świetnie się nadaje przed ważnym dniem, jeśli zależy nam na poprawie wyglądu. Trzeba przestrzegać zaleceń producenta, bowiem ten ostrzega, że produkt nie nadaje się do cery naczynkowej, bo może za bardzo pobudzać. Maseczka nadaje się do cery tłustej i mieszanej. Regularne jej stosowanie pomaga zapobiegać starzeniu się skóry (o tym się przekonam kiedyś w przyszłości). Maseczka starczy na 5 razy. Jest szybka w wykonaniu, wystarczy ją położyć na 5-7 minut, czyli np. na czas kąpieli w wannie. Używam tego produktu od: 1 miesiąca Ilość zużytych opakowań: 1 opakowanie