Po pierwsze nie rozumiem niezadowolenia innych recenzentek odnośnie tego, że żel Floslek nie nawilża i nie odżywia. Więc pytam- czy producent to obiecuje? Nie. Producent wypuścił na rynek żel, który miał być pomocny dla osób pracujących przy komputerze w celu szybkiego odświeżenia oczu. Wersja z bławatkiem i świetlikiem miała też zmniejszać obrzęki wokół oczu i sprawiać, że nasze spojrzenie będzie świeże i wypoczęte. W tych względach produkt spełnia swoje zadanie w 100% a nawet 200%. Oczywiście sama nie wierzyłam, że krem za niecałe 7zł zdziała cuda ale jak się okazało grubo się myliłam! W moim przypadku stał się cud. Jestem (tzn. byłam :D) posiadaczką wiecznie podkrążonych a nawet podbitych oczu. Od lat ratowałam się korektorami bo żaden krem, nawet te bardzo drogie nie dawały rady. Po tylu poszukiwaniach i utracie nadziei na zmianę doznałam szoku kiedy mały niepozorny Flosleczuś dał sobie radę z moim problemem. Stosuje go rano i wieczorem na krem nawilżający pod oczy. Po prostu czekam 10, 15 min od nałożenia kremu i aplikuje żel, który stoi w lodówce. Żel ma lekką, niemal wodną konsystencję. Szybko się wchłania, nie klei, jest idealny pod makijaż. Po nałożeniu delikatnie chłodzi. Po pierwszym użyciu zauważyłam jedynie efekt odświeżenia, po 2 dniach zaczęłam się sobie przyglądać ze zdziwieniem- cała twarz wyglądała tak świeżo i promiennie. Niczym Sherlok Holmes zaczęłam węszyć przyczyny. Czyżbym się ostatnio wyspała? Nieee. Czyżbym zmieniała krem do twarzy? Eeee tam. I wtedy mnie olśniło że to nie twarz tylko oczy! To one wypiękniały, nie były obrzękniete, nie straszyły wiecznym znużeniem. Wreszcie nie wyglądałam na zmęczoną. Oko potraktowane tym żelem natychmiastowo staje się odświeżone i pełne wigoru. Spojrzenie dostaje przysłowiowego kopa, dokładnie takiego jakiego czujemy po wypiciu mocnej kawy. Obrzęk górnej powieki znika całkowicie a cienie pod oczami stają się jakby mniej widoczne, ciemne doły nieco płytsze a całość wygląda jak po ekspresowym liftingu. O to mi chodziło! Efekty żelu zauważyła nawet rodzina. Zebrałam kilka komplementów, a to że mam ładną cerę, a to że mój nowy korektor pod oczy jest całkiem całkiem ("całkiem całkiem" w slangu mojej rodziny jest synonimem słowa "super" które ciężko im przełknąć ;)). Ba! Dzięki żelowi Flosleka rozbestwiłam się na tyle, że zamiast kupić korektor Touche Eclat YSl kupiłam sobie Bell za 9,99zł, co kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia. I wiecie co? Daje rade, ale tylko dlatego, że ma mniej do zakamuflowania niż miałby zanim zaczęłam używać Flosleka.
Kolejnym plusem żelu jest skład bez parabenów (które nie powinny byc używane w okolicach oczu) oraz całkiem spora dawka ekstraktów roślinnych (niestety jednocześnie mają tendencje do uczulania).
I byłoby rzeczywiście pięknie gdyby nie fakt, że żel ma też swoje wady. Opisywane wady zależą oczywiście od tendencji osobniczych. Po pierwsze nieco piekł po pierwszym użyciu. Po drugim użyciu troszkę szczypał. Dziś nadal niekiedy poszczypuje. Trochę mnie to martwi, aczkolwiek nie planuje go na razie porzucić i wrócić do wyglądu zmęczonej pandy. Opuszczam jedną gwiazdkę w dół, ponieważ producent obiecywał "kojący kompres" dla wrażliwych oczu. U mnie kompres odświeża ale na pewno nie koi.
Poza tym nie mam się do czego przyczepić. Producent jest konsekwentny w swoich słowach- nie obiecuje nawilżenia ani odżywienia i słowa dotrzymuje :D Przy braku dodatkowego nawilżenia żel może nawet wysuszyć. Dlatego polecam go jako dodatkowy kosmetyk do podstawowego kremu pod oczy. Jest niezastąpiony na codzień dla osób które borykają się z cieniami i obrzękami a także dla tych, którzy nie mają wiele czasu na sen. Dodatkowa porcja kosmetyku świetnie odświeży zmęczone patrzałki w ciągu dnia, przed ważnym spotkaniem czy imprezą lub po prostu wtedy, kiedy chcemy poczuć chłodek na oczach.
Jedna uwaga- przed użyciem należy wyszorować ręce ze względu na możliwość szybkiego zanieczyszczenia kosmetyku (jest to minus pakowania w słoiczku zamiast w tubce).
Co tu dużo mówić, każdy musi sam sprawdzić czy krem się sprawdzi i czy nie podrażni, bo to właściwie jego jedyny (aczkolwiek karygodny) minus. Podebrałam siostrze kilka razy wersję żelu z zieloną herbatą i tamta nie podrażniła mnie wcale, dlatego powtarzam żeby najpierw przetestować i wybrać wersję najlepszą dla siebie.
O cenie nawet nie wspominam bo domniemam, że nie ma osoby, której nie byłoby na niego stać :)
Polecam, polecam i jeszcze raz polecam wypróbować i przekonać się... na własne oczy! :)
Edycja: znalazłam kolejne zastosowanie żelu. Otóż nakładam go po wyjściu z basenu kiedy mam odciśnięte wokół oczu okularki pływackie. Dzięki żelowi po wyjściu z pływalni nie wyglądam jak potwór :) Wcześniej ślady wokół oczu miałam nawet 2 dni (to nie żart!).
To kolejny i mocny dowód że żel Flos Lek naprawde działa.
Używam tego produktu od: tygodnia
Ilość zużytych opakowań: w trakcie 1