L'Occitane

cudo, prawie

Uwielbiam serie migdałowa L’Occitane! Miałam każdy element serii, a olejek do mycia był pierwszym w mojej kolekcji. Przez pewien czas, kompletnie nie wiem dlaczego, używałam go jako olejek po kąpieli zamiast do kąpieli. Francuski znam przyzwoicie, ale jak wół po polsku jest napis jak używać:))) Nie wiem dlaczego, ale nie robiło mi to różnicy nawet po tym, jak zdałam sobie sprawę ze tym mam się myć. Używałam go tak jak olejek i nie miałam problemów skórnych a mam wrażenie, że w takiej wersji pachniał dłużej i dużo bardziej wyraziście niż sam olejek do smarowania skóry. Przy myciu nawilżał mnie bardzo. Wydajność raczej na minus niestety. Na plus jest to, że nie uczulił mnie i nie podrażnił w żaden sposób, czego bardzo się obawiałam. Mam baaardzo suchą skórę i wszystko sprawia, że jest czerwona i piecze, a to, że pachnie dość intensywnie trochę mnie początkowo przeraziło. Ale ufam marce od początku i mogę zagwarantować, jako osoba z ogromnymi problemami skórnymi, że jest bezpiecznym produktem.

Mój numer jeden w pielęgnacji suchych dłoni

Ten krem to mój ratunek w chwilach największego przesuszenia, ale od lat towarzyszy mi również na co dzień i zawsze mam go pod ręką. Formuła jest treściwa, ale nie tłusta – wchłania się dość szybko, pozostawiając na skórze przyjemną, ochronną warstwę. Już po kilku użyciach skóra staje się wyraźnie bardziej miękka, nawilżona i wygładzona. Mam wrażenie, że krem wręcz regeneruje podrażnienia i mikropęknięcia, które czasem pojawiają się zimą. Zapach to osobna historia – jestem od niego uzależniona :) Utrzymuje się subtelnie na skórze i sprawia, że aplikacja kremu staje się przyjemnym rytuałem. Jedyne, co może powstrzymać przed zakupem, to cena – nie jest to najtańszy krem na rynku. Ale jakość zdecydowanie broni się sama, dlatego często kupuję go ponownie korzystając z promocji jakie często ma L'Occitane.