La Mer

La Mer
Firma należy do koncernu Estee Lauder. Produkuje super drogie kosmetyki pielegnacyje, wykreowane przez Maxa Haubera, orginalnie dla potrzeb NASA.
- Strona marki:
- http://www.cremedelamer.com/
- Producent:
- La Mer
- Produktów:
- 80
- Ulubione:
- 127
Najlepiej ocenione produkty marki La Mer
Zobacz wszystkieCudowny krem, choć nie do codziennego stosowania
Kremu La Mer w jego najbardziej klasycznej, a przy tym najcięższej wersji, używam od kilku lat. Nie codziennie, nie na każdą okazję, lecz mimo to trudno byłoby mi sobie wyobrazić pielęgnację bez tego kosmetyku. Krem jest bardzo gęsty (przed aplikacją należy rozgrzać go między palcami), treściwy, wydajny, dosyć tłusty, ale przy tym cudownie, magicznie wprost kojący i uzdrawiajacy skórę. Dla mojej mieszanej cery okazał się niestety zbyt ciężki do regularnej pielęgnacji (do takowej używam wersji soft), ale są sytuacje, w których jest po prostu niezastąpiony. Stosuję go między innymi: - po kwasach w celu ukojenia skóry, - po retinolu (W tym wypadku dosłownie uratował moja popalona skórę, która wyjątkowo źle znosiła mocne serum StriVectin z retinolem), - czasem do zamknięcia zabiegu z maską The Lifting and firming mask (na zmianę z wersją soft), - na wszelkie podrażnienia, alergie, zaczerwienienia, poprzednia słoneczne, - po zabiegach u kosmetyczki w celu ukojenia skóry w domu W efekcie używam go zwykle kilka razy w tygodniu :))) Jestem zdania, że to kosmetyk leczniczy i skuteczny, a jego legenda nie jest przesadzona. Na koniec opowiem Wam pewną krótką historyjkę: jakieś 20 lat temu, na początku studiów, pojechałam z chłopakiem pod namiot na Mazury. Byłam relatywnie młoda i nieświadoma ryzyka nadmiernego wystawiania skóry na działanie słońca. Kremu z filtrem nawet ze sobą nie wzięłam, a lato okazało się wyjątkowo upalne. W konsekwencji musieliśmy skrócić pobyt z powodu oparzeń, jakich nabawiłam się na twarzy. Nos i policzki były dosłownie poparzone jakbym wylala na nie wrzątek. Byłam kompletnie załamana i przekonana, że blizny oszpeca mi twarz na zawsze. Oczywiście natychmiast udałam się do dermatologa. Lekarka przepisała mi maść recepturowa (mieszaną przez farmaceute) i kazała smarować poparzone obszary grubą warstwą. Maść była niesamowicie gęsta i tłusta, bardzo podobna do kremu La Mer. Nie odpowiadała mi ta konsystencja, nie wierzyłam też w cudowne działanie tej mikstury, ale w desperacji stosowałam ją sumiennie. I po pewnym czasie po prostu zdjęłam spalona twarz jak maskę. Dosłownie zdjęłam w jednym kawałku, a pod spodem była moja normalna twarz bez żadnych blizn i podrażnień. Co ja bym dała, aby poznać receptę tego kremu.... W każdym razie póki co Creme de la mer jest bez dwóch zdań najbliższym mu preparatem. Mam nadzieję, że będę mogła używać go zawsze bo dla mnie to lek i opatrunek na wszelkie podrażnienia skóry.
Przejdź do recenzjiwart takiej ceny
Puder po nałożeniu go na twarz robi niezwykły blur i dobrze matuje. U mnie twarz jest matowa przez cały dzień w szkole (8-9 godzin).Miałam wieeele pudrów i nakładając ich dużo wiekszą ilość niż tego z Lamer, twarz wyświecała się dużo szybciej. Nie robi on efektu maski ,ani takiego brutalnego matu na twarzy tylko naturalny ,matowy efekt. Idealnie też nadaje się pod oczy. Fajnie też ,że do pudru został przydzielony puszek. Według mnie najlepiej sie sprawdzi na suchej/normalnej cerze. Jedyna wada to taka,że ma on lekki kremowy kolor i przyciemnia mi twarz,więc dlatego zawsze bylam zwolenniczka bialych pudrów.
Przejdź do recenzjiCudowny krem, choć nie do codziennego stosowania
Kremu La Mer w jego najbardziej klasycznej, a przy tym najcięższej wersji, używam od kilku lat. Nie codziennie, nie na każdą okazję, lecz mimo to trudno byłoby mi sobie wyobrazić pielęgnację bez tego kosmetyku. Krem jest bardzo gęsty (przed aplikacją należy rozgrzać go między palcami), treściwy, wydajny, dosyć tłusty, ale przy tym cudownie, magicznie wprost kojący i uzdrawiajacy skórę. Dla mojej mieszanej cery okazał się niestety zbyt ciężki do regularnej pielęgnacji (do takowej używam wersji soft), ale są sytuacje, w których jest po prostu niezastąpiony. Stosuję go między innymi: - po kwasach w celu ukojenia skóry, - po retinolu (W tym wypadku dosłownie uratował moja popalona skórę, która wyjątkowo źle znosiła mocne serum StriVectin z retinolem), - czasem do zamknięcia zabiegu z maską The Lifting and firming mask (na zmianę z wersją soft), - na wszelkie podrażnienia, alergie, zaczerwienienia, poprzednia słoneczne, - po zabiegach u kosmetyczki w celu ukojenia skóry w domu W efekcie używam go zwykle kilka razy w tygodniu :))) Jestem zdania, że to kosmetyk leczniczy i skuteczny, a jego legenda nie jest przesadzona. Na koniec opowiem Wam pewną krótką historyjkę: jakieś 20 lat temu, na początku studiów, pojechałam z chłopakiem pod namiot na Mazury. Byłam relatywnie młoda i nieświadoma ryzyka nadmiernego wystawiania skóry na działanie słońca. Kremu z filtrem nawet ze sobą nie wzięłam, a lato okazało się wyjątkowo upalne. W konsekwencji musieliśmy skrócić pobyt z powodu oparzeń, jakich nabawiłam się na twarzy. Nos i policzki były dosłownie poparzone jakbym wylala na nie wrzątek. Byłam kompletnie załamana i przekonana, że blizny oszpeca mi twarz na zawsze. Oczywiście natychmiast udałam się do dermatologa. Lekarka przepisała mi maść recepturowa (mieszaną przez farmaceute) i kazała smarować poparzone obszary grubą warstwą. Maść była niesamowicie gęsta i tłusta, bardzo podobna do kremu La Mer. Nie odpowiadała mi ta konsystencja, nie wierzyłam też w cudowne działanie tej mikstury, ale w desperacji stosowałam ją sumiennie. I po pewnym czasie po prostu zdjęłam spalona twarz jak maskę. Dosłownie zdjęłam w jednym kawałku, a pod spodem była moja normalna twarz bez żadnych blizn i podrażnień. Co ja bym dała, aby poznać receptę tego kremu.... W każdym razie póki co Creme de la mer jest bez dwóch zdań najbliższym mu preparatem. Mam nadzieję, że będę mogła używać go zawsze bo dla mnie to lek i opatrunek na wszelkie podrażnienia skóry.
Przejdź do recenzji