Sally Hansen Acetone Free Polish Remover Zmywacz do paznokci bez acetonu (nowa wersja)

Gdzieś tam z tyłu głowy miałam fakt, że: ja vs. jakikolwiek produkt Sally Hansen(inny niż żel do skórek)=ponoszę sromotną porażkę za każdym razem, Ale to było gdzieś z tyłu głowy i zasnęło widząc ten zmywacz w dobrej promocji. Akurat mój poprzedni się kończył, ja robiłam zamówienie w drogerii internetowej i stwierdziłam, że spróbuję. Mam za swoje. Że niby ten zmywacz jest przeznaczony do delikatnych paznokci? Ostatnio w recenzjach paznokciowych zaznaczam, że wciąż leczę skutki przepiłowania płytki paznokciowej-kompleksowo pielęgnuję paznokcie od wewnątrz i zewnątrz, na ten czas zaprzestałam robienia sobie manicure hybrydowego i ogólnie bardzo o te paznokcie dbam, co sprawiło, że miałam już spory zdrowy odrost i nadzieję, że te moje pazurki zaraz odzyskają swoje dawne życie. Słowo klucz-miałam. Ten zmywacz okrutnie przesuszył moje paznokcie oraz skórki i doprowadził je do stanu niemal agonalnego(czyli wracamy do punktu wyjścia-ah shit, here we go again)-są kruche, słabe, a cztery z nich boleśnie rozdwojone do połowy. Skórki także cierpią-są twarde i zadzierające się. Oczywiście na początku nie podejrzewałam tego produktu-mimo, że od razu po zmyciu zostawiał biały osad i czuć było jak momentalnie wysusza wszystko wokół to ja ignorowałam ten fakt, bo po zmywaniu odżywki/lakieru od razu myję ręce, no i kremuję oraz olejuję paznokcie oraz skórki każdego dnia. Ale jak widać-z wysuszającą mocą rażenia tego zmywacza nie radzi sobie nawet mój ulubiony krem do rąk i cudowny olejek paznokciowy z Biotinne. Sally zmywać to zmywa, ale trzeba trzeć i do tego rozmazuje ciemne kolory. Brokaty ruszy, ale tylko pod kompresem z folii aluminiowej na minimum 10 minut. Śmierdzi okrutnie, używam go tylko przy otwartym oknie. Opakowanie nieprzemyślane-zakręcane, zaś po tą nakrętka mamy wielką dziurę bez żadnej zaślepki, łatwo jest przez to przelać zmywacz poza wacik.