ZASTOSOWANIA
Uważam, że każda z nas powinna mieć w swojej łazience masło shea. W jakiejkolwiek postaci. Ja kiedyś używałam zwykłego, nierafinowanego, naturalnego masła shea, ale teraz zainwestowałam w tę wersję podrasowaną olejem arganowym, która sprawdza się tak samo dobrze.
Jeśli masz cerę dojrzałą....
Albo masz wypryski, strupki, krostki...
Jeśli przesuszają Ci się usta (nagminnie)...
Masz ultra suchą skórę na łydkach, np. po goleniu...
A nawet jeśli używasz korundu jako peelingu do twarzy i chcesz coś do niego dodać, żeby lepiej Ci się masowało skórę...
Jeśli masz przesuszoną skórę pod oczami...
Kiedy cierpisz na przesuszone, ściągnięte, piekące dłonie...
...KONIECZNIE kup jakieś masło shea! To wybitny składnik kosmetyczny.
Ten balsam kupiłam przede wszystkim po to, żeby smarować nim usta. Część przełożyłam do malutkiego słoiczka, który wszędzie ze sobą noszę, a resztę włożyłam do lodówki. To zapewnia higienę (bo wkładanie palca do całego opakowania szybko skończyłoby się zanieczyszczeniem całego kosmetyku) i pozwala przechowywać produkt w lepszych warunkach (dzięki temu masełko, którego akurat nie używamy, nie zjełczeje).
Oprócz tego smaruję nim także okolicę pod oczami, na noc, już po nałożeniu kremu pod oczy. A to dlatego, że mam krem-żel pod oczy, który od razu się wchłania i skóra jest po nim matowa. A ja lubię miękkość i lekkie natłuszczenie, poza tym masło shea działa przeciwzmarszczkowo i odżywczo.
Przeczytałam też, że olej arganowy działa przeciwzmarszczkowo, więc podbija działanie masła shea.
Smaruję nim także te miejsca na skórze, na których mam strupki i blizny potrądzikowe.
W sytuacjach kryzysowych pozmaruję nim też ciało jak balsamem i dłonie jak kremem do rąk, ale jednak dla mnie to dość drogi kosmetyk i kupiłam go przede wszystkim z myślą o ustach oraz o okolicy pod oczami.
PIERWSZE WRAŻENIE
Masełko jest zamknięte w małym, plastikowym słoiczku. Dodatkowo w środku znajduje się jeszcze jedno małe wieczko.
Pachnie truskawkami. Ładnie i słodko-świeżo-owocowo.
Jest bardzo gęste jak prawdziwe masło, ale roztapia mi się w dłoniach w parę chwil. Po posmarowaniu ust nie rozpływa się poza kontur ust. Po wklepaniu odrobiny pod oczy też nie migruje.
Kosmicznie wydajne. Na usta wystarczy odrobina. Pod oczy wklepuję właściwie tylko resztę tego, co zużyłam na posmarowanie ust. Paradoksalnie, mimo malutkiego pojemniczka, to wybitnie wydajny kosmetyk. Moje poprzednie masło shea z tej firmy (miałam mus jagodowy z Nacomi) zużywałam przez ponad rok czasu!
Zauważyłam, że jeśli nie używa się go do ciała, najlepiej przełożyć odrobinę do innego pojemniczka i używać go tylko stamtąd. A resztę trzeba schować do lodówki lub zamrażarki. Masło shea nie traci w zimnie swoich właściwości, a dzięki temu nie jełczeje, nie brudzi się i można je przechowywać dłużej.
PORÓWNANIE Z INNYMI
Mega ważne: to samo masło występuje pod różnymi markami. Nacomi, Bioamare (marka dostępna w Tesco), jest jeszcze jakaś inna marka dostępna w sieci warszawskich drogerii. Każda z tych marek produkuje identyczne masła, olejki i peelingi (zapachy, składy, nawet opakowania i etykiety są identyczne, ceny też, różni je tylko marka i dostępność w różnych sieciach sklepów).
Tak tylko mówię, bo czasem możemy się bardzo naszukać tych produktów, a okazuje się, że są dostępne w sprzedaży nawet w niektórych zwykłych hipermarketach, tylko pod inną nazwą.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie