Etro Messe de Minuit EDC 

Perfumy zostały nazwane adekwatnie do zapachu. Tyle, że to pasterka w opuszczonej, nieremontowanej od lat katedrze, najpewniej gotyckiej. Zupełnie nie czuję tutaj ziół, ale dokładnie to co jest w składzie: cytrusy, które mocno wybijają się na początku, mirrę i labdanum, paczuli i cynamon, w wersji, za którą nie przepadam. Wąchając MdM czuję zapach wyschniętego na wiór drewna, które przez lata nasiąkało dymem z kadzidła. Nie chcę przebywać w tak nieprzytulnej przestrzeni i nie mam ochoty w półmroku nabijać się na drzazgi. W tych perfumach czuję się jak zakonnica z anemią, albo rekluza. Trwałość jak na wodę kolońską dość dobra, zapach jest wyczuwalny na ciele przez 3 godziny. To dobre perfumy, ale zupełnie nie w moim guście. Używam tego produktu od: kilka dni Ilość zużytych opakowań: próbka 1ml

Mam dylemat - jak ocenić ten zapach... czy po prostu dlatego, że jest "nie mój" zaniżyć mu ocenę?.. Po chwili wahania- tak, właśnie tak zrobię - bo recenzje muszą być subiektywne, bo musiałabym idąc tym tropem zrewidować oceny innych produktów - na pewno zaniżyć ileś tam ocen, no bo przecież mi się akurat podobały... A zapach jest na pewno bardzo ciekawy, chociaż nie kojarzy mi się z tytułową mszą o północy - jest to raczej rozgrzana słońcem, drewniana kapliczka, ciepła, pełna kadzidła i uschniętych kwiatów. No, może czasem przebija ciasna krypta. Ale na pewno nie jest to zimna, strzelista katedra z kamienną posadzką, zapach nie kojarzy mi się też absolutnie z "przebłyskiem światła" - raczej panuje tu półmrok. Bardzo lubię czytać opisy zapachów made by Trzy Ryby - niestety najczęściej nie dopasowuję jej olfaktorycznego odbioru do swojego. Ale czyta się super, dziewczyna ma talent literacki który powinien wyjść moim zdaniem poza wizaż. Wracając do messe - zaczyna się silnym akcentem cytrusów , głównie pomarańczy - ale nie świezych i soczystych, ale tak jakby ususzonych (stąd już pół kroku do zapachu ususzonych kwiatów i czasem je też odnajduję), później wszystko przykrywa dym kadzidła, aby na końcu wyciszyć się ambrą obficie przyprawioną miodem. Dzięki messe de minuit już wiem, że nie lubię kadzidła w perfumach, niezależnie od tego, jak ciekawie podanego.

Będzie krótko... Nie sztuką jest stworzyc coś, co pachnie jak coś już istniejącego, oczywistego, jak choćby Avignon, ale sztuką jest odtworzyć zapach czegoś nieistniejącego. Chciałam opowiedzieć o mojej ulubionej serii gier z młodości- mroczno - średniowieczno - steampunkowej serii \'Thief\'. Każdemu kto grał, pewnie najbardziej utkwił w pamięci klimat nawiedzonej katedry . A katedra pachniała jak Messe de Minuit... Używam tego produktu od: rok? Ilość zużytych opakowań: odlewki

ten zapach nie ma w sobie nic z tego co myslalm ze bedzie mial:( lekki slodki ulotny, pajęcza mgielka. rozcienczony. nie podoba mi sie. nabylam probke ktora kosztowala zdecydowanie za duzo jak za swoja jakosc

Niby unisex, ale dla mnie jednak zbyt męski...Gdyby nosił go mój mężczyzna byłabym wniebowzięta... Zapach jest esencją męskości dla mnie. Połączenie delikatnego kadzidła z zapachem igliwia sosnowego rozgrzanego w słońcu działa na zmysły. Do tego dochodzi lekko cierpka nuta cytrusów. Dla mnie wręcz zapach aromaterapeutyczny, ale nosić go globalnie - nie odważę się. Trwałość bardzo dobra. Używam tego produktu od: tygodnia Ilość zużytych opakowań: odlewka 2,5 ml

Nastaje świt... Późnym wieczorem odprawiano w tym miejscu modły oraz palono kadzidła. Wciąż roznosi się wyrazista woń palonego drewna oraz echo śpiewanych pieśni. Do świątyni przez małe, strzeliste okienka wdziera się jeszcze delikatny zapach rozgrzanych późnym popołudniem cytrusów, a sunący tuż nad ziemią wiatr muska wilgotne i ospałe liście na cytrusowych krzewach. Powoli ustaje szum poranka, milkną srebrzyste dzwonki i oddalają się dziękczynne hymny. Wśród półmroku i narastającej ciszy zjawia się w pełnej okazałości Messe de Minuit – rozpraszająca gęstą woń kadzidła, połyskująca jak sztylet smużka światła. Jasna i czysta, oddalająca mrok. Messe de Minuit to zapach uświęconej ciszy i wiecznego spokoju. Zwiastun nowego, zapach narodzin, uosobienie katharsis. Nie czuję w Messe ani cmentarza, ani śmierci. Nie czuję niepokoju. Wręcz przeciwnie, dla mnie to zapach pełen nadziei i świeżości. Jego końcowe nuty zaskakują kojącą i upajającą słodyczą. Trwałość to kolejny ogromny atut zapachu. Chcę go nosić, a raczej: chcę, by jego woń unosiła się wokół mnie, bo Messe de Minuit to zapach który nie otula się i nie wije się leniwie na skórze - on tworzy świetlistą aurę otaczającą mnie przez cały dzień. Używam tego produktu od: kilka tygodni Ilość zużytych opakowań: próbka

Messe de Minuit ani przez chwilę nie wydał mi się zapachem mrocznym, zimnym, groźnym, oddającym atmosferę starego klasztoru. Przeciwnie, jest ciepły, miękki, drzewny, otulający i w gruncie rzeczy bezpieczny. Pierwsze nuty są dość wyraźnie cytrusowe, jasne, i świeże, szybko jednak się ulatniają i pozostaje wyraźne kadzidło, jednak przyprawione ciepłym cynamonem i -na ostro- kardamonem. Pan Stettke stwierdzał nawet w tej fazie " pachnie apteką", mogą wystąpić takie skojarzenia, ale cóż to za wspaniała apteka! Ostatnie nuty- nie mogę się oprzeć temu wrażeniu- to zapach kakao! Wiem, że tej nuty tam nie ma, wiem, że pod kakao podszywa się paczula z miodem, ale wyraźnie gryzie mnie w nos to kakao, lekko goryczkowa, wytrawna, nieco drewniana woń dopiero co otwartej torebki Decomorreno. Nie jest to jednak zapach spożywczy, ani słodki, pomimo miodowej, ciepłej bazy. Czuję się w nim jak w kaszmirowym swetrze.Zastępuje mi złotą biżuterię. Bardzo charakterystyczny, nie można go pomylić z żadnym innym. Trwałość doskonała- na mnie wytrzymuje 12 godzin.

pachniałoby jak Messe de Minuit. Nie jest to światło rozproszone, miękkie, otulające, które sączy się spod abażuru ulubionej nocnej lampki, nie jest migotliwym płomieniem świecy ani żarem rozpalonego ogniska, nie jest tlącym się światełkiem wskazującym zbłąkanym drogę do domu. Messe de Minuit to nagły rozbłysk, światło odbite w okruchu wypuszczonego z rąk w przestrachu, rozbitego lustra, migotanie jasności w wyciąganym zdradziecko sztylecie, porażający czystością, świetlisty zapach niespodziewany jak olśnienie. Jest dźwięczny jak dzwonki podczas podniesienia, jak anielskie chóry słyszane w malignie lub ekstazie. Jest strzelisty jak gotyckie okno wysokiej katedry przez które do ciemnego wnętrza wpada światło nadając niepokojące pozory życia rzeźbionym na pilastrach i tympanonach maszkaronom. Jest gładki jak stary klęcznik wygładzany przez czas, cierpliwość i tysiące rąk ludzkich. Jest jasny jak kościelna łacina albo sam język aniołów w uszach Swedenborga. Jest głęboki jak najgłębsza rozpacz, jak utrata, jak fizyczny ból, jak czerń po wewnętrznej stronie naszych powiek. Jest dojmujący jak samotność nagłego wybudzenia pośród nocy i ciszy. Jest anielski- czysty i piękny, niemal nieludzki, poza naszym poznaniem i kategoriami, zupełnie nieperfumeryjny, doskonały. Edit: Messe de Minuit stała się jednym z moich zapachowych dybuków, zdaję się że przesiąkłam tą wonią cała, że wżarła mi się w ciało aż do kości czuję ją bowiem często nosząc inny zapach albo przebywając w miejscu w którym ani ja ani nikt inny w danej chwili Messe nie nosi. To takie olfaktoryczne nawiedzenie. Tajemnicze i cudowne. Dla mnie zapach ten to arcydzieło. Falkon piękny, podkreśla szlachetność zaklętego weń zapachu. Trwałość- jak na wodę kolońską doskonała, na skórze utrzymuje się około 6 godzin na ubraniach echa zapachu można odnaleźć po kilku dniach. Używam tego produktu od: ~ dwóch lat Ilość zużytych opakowań: w trakcie drugiej setki

Zapach ciekawy. To niesamowite, że można tak wyraziście oddać zapach określonego miejsca. Zamykam oczy i widzę kamienny gotycki kościół, wilgotny i ciemny, mnichów w habitach, czuję kadzidło - perfumy mroczne i złowrogie. Ciekawe, ale nie do noszenia na co dzień. Podziw dla twórców za pomysł i wykonanie. Używam tego produktu od: 2 tygodnie Ilość zużytych opakowań: próbka

Oj jak ja lubię takie niebanalne wydanie słodyczy. Zapachy Etro mają jakąś nutę wspólną. Takie ziółko, które potrafi na początku drażnić, ale to nic kiedy zapach zaczyna się rozwijać. Przemienia się w piękną słodycz. Ja czuję trochę jakby nutę coca coli? W sumie dużo aromatów naraz. Dziwadło maksymalne. Czuję słodycz przyjemną musującą, czuję drewniane deski, czuję trupią nutę, czuję nawet cmentarz! (nigdy mi się nie zdarzyło tego wyczuć w Angel). Przychodzą skojarzenia z roztańczonymi zombie z teledysku Michaela Jacksona i z robakami pełzającymi po twarzy. Całość jest jednak tak urocza i ta musująca coca cola świetnie wpleciona, że jestem absolutnie zauroczona. Będę polować na odlewki :) Używam tego produktu od:test Ilość zużytych opakowań:próbka

Nic mrocznego; zapach drewnianego, woskowanego wnętrza, tak rozgrzanego, że czuć ten zapach, którym przesycone są ściany, dlatego czuć także trochę nienachalnego kadzidła; piękny i jak dla mnie pogodny, bezpieczny, troszkę magiczny. na pewno kiedyś będę miała cały flakon. Używam tego produktu od:3 tygodnie Ilość zużytych opakowań: odlewka

Messe de Minuit kojarzy mi sie z piekna, wysoka , szczupla dziewczyna o kruczoczarnych dluugich wlosach i alabastrowej cerze ,ktora w czarnym, dlugim plaszczu z wysoko postawionym kolnierzem zaslaniajacym do polowy jej twarz,tajemniczo przemyka miedzy nagrobkami w pewien chlodny, bardzo wietrzny, listopadowy wieczor.Zeschniete liscie wiruja w powietrzu... messe de minuit jest tajemniczy , niedopowiedziany i mroczny .To zapach wilgotnych , gnijacych wrecz lisci, cmentarnej kapliczki , cemntarnej ziemi ,100 % cmentarza w cmentarzu.Ale i tak jest pieknie :)Używam tego produktu od:3 lat Ilość zużytych opakowań:2 po 100 ml

Czytałam, że Messe de Minuit to zapach śmierci, zapach grzybni, wilgoci i doczesnych szczątków dostojników pochowanych w kamiennej krypcie wieki temu. Ja na własnej skórze krypty wypełnionej wonią rozkładu nie czuję. Zapach przenosi mnie w czasie i stawia przy boku Edypa, szukającego odpowiedzi na zadaną mu zagadkę: "Co to za zwierzę, które rano chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, a wieczorem na trzech?". Edyp zastanawia się długo, waha... "Messe de Minuit!" - rzucam zza jego ramienia. W otwarciu zapach jest jak dziecko: słodki, pomarańczowy, mandarynkowy, niemal lepki od aromatycznych cytrusów. Kilkanaście minut później do głosu dochodzi młodzieniec: zapach lekko wzmacniają goździki i cynamon. To pomarańczowo-cynamonowa herbatka na chłodne wieczory, zadziorne wieczory, bo napój wypełnia się żywicami, w tle drgają dymne kadzidło i słodka mirra, na wieczory uwodzenia i sprowadzania nieśmiałych panien na złą drogę. W końcu młodzieniec przestaje być młodzieńcem, a Messe de Minuit zmienia się w starca: zapach staje się bardziej cielesny, trochę fizjologiczny, słodkawy, bez grama goryczki, mdławy od woni dojrzałego, gasnącego ciała. To zapach umykającego czasu, zapach zbliżającego się końca. Jednak kiedy przybliżam nos do zgięcia łokcia, a ciepło mojego oddechu otuli skórę, zapach delikatnie się zmienia, starzec na moment znowu staje się młodzieńcem... Jednak po chwili przypomina sobie, ile ma lat, opada zmęczony na fotel, a jego ciało zaczyna wydzielać woń nieuniknionego. Zapach przechodzi wszystkie fazy życia ludzkiego i choć jest całkiem długowieczny, powoli zanika, a po kilku godzinach niestety umiera. Używam tego produktu od: jakiegoś czasu Ilość zużytych opakowań: kilka próbek, w trakcie odlewki

Smakowity początek gwarantuje słoik naturalnego, aromatycznego miodu, przepleciony bergamotką, kawałkiem pomarańczy i elementami piżmowo – ambrowymi gdzieś w tle. Można to wszystko bezpiecznie połączyć z nutami drzewno-kościelnymi (kadzidła i żywice) i tak się właśnie stało. To kolejny po L Lolity zapach cukierni korzennej, który kupuje w całości.To cukiernia nie polska, orientalna. Z aromatami apetycznymi, ale nie jadalnymi dla przeciętnego Europejczyka. Odrobinę „apteczna”, wytworna i wspaniała. Kadzidlana i egzotyczna. W stylu Etro. Używam tego produktu od: kilku dni Ilość zużytych opakowań: probki

No to się naczytałam o kryptach, posadzkach, nieboszczykach i kadzidłach... Moja skóra nie ma zwyczaju wysładzać i łagodzić zapachów, a z Messe robi pluszowego przyjemniaczka! Otwarcie jest intrygujące - kadzidło i cynamon, ale zdecydowanie na słodko. Drugi podmuch z nadgarstka to kadzidło i fascynująco paskudna nuta oud. A później zostaje puchata, słodziutka ambra z wanilią i szczypta cynamonu - kojarzy mi się nieodparcie z Ambre Extreme LArtisana. Czasem do nozdrzy dociera delikatna smużka kadzidła. Za normalny ten zapach i zbyt przyjemny jak na to, czego oczekiwaam ;) Buteleczka ładna Używam tego produktu od:? Ilość zużytych opakowań:próbka

No cóż. Messe de Minuit na mojej skórze zdecydowanie nie jest depresyjnie mroczny, alternatywnie niepokorny itd. ;) Ale widzę tą jego zadziornośc i ironiczny uśmieszek. Może i nie jest żałobną pieśnią nad odsłoniętą trumną, ale i przymilny również zdecydowanie nie jest ;) Kompozycja jest bardzo bogata. zmienna, apodyktyczna, zwracająca uwagę swoją niecodziennością. To dymne kadzidło snujące się po chłodnej, przykurzonej posadzce. Szklanka lodowatej wody z sokiem cytryny i garścią podsuszonych ziół. Cynamon jest tutaj suchy i przyprawowy a paczula ciemna, wilgotnawa, przykurzona. Pojawia się też zmurszałe, podpróchniałe drewno, które sprawia wrażenie, że przy najlżejszym dotyku rozleci się w drzazgi ;) Och, jest i trio składników wanilia-cynamon-piżmo, które zawsze na mojej skórze jawią się jako zapach rozlanej na skórze rozgrzanej w słońcu Coco-Coli bez śladu bąbelków. Ależ to nie przystoi do wizerunku zapachu nieboszczyka albo wigilijnej mszy w starym kościółku... :D Nie boję się go, ale i nie wywiera on na mnie przyjemnych wrażeń. Jest męczący, niepokojacy, drażniący, migrenogenny, irytująco niepotrafiący wyciszyc się i inteligentnie pomilczec przez chwilę ;) Cały czas coś bełkocze a człowiek nie może się od niego uwolnic... Mam wrażenie, że ten zapach jest wyjątkowo agresywny i za wszelką cenę musi miec ostatnie zdanie. Nie da się tak łatwo go pozbyc. Dosłownie - zmywając z nadgarstka (strasznie mocno się go trzyma pazurami i za żadne skarby nie chce puścic :rolleyes: ) i w przenośni - pozostaje w pamięci jako wyjątkowo irytujące i męczące indywiduum. Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: ...

Messe de minuit oznacza po francusku PASTERKĘ, więc radzę powąchać ten zapach przez pryzmat tej informacji :) (co za nowomowa ;) ). Muszę powiedzieć, że to zapach niezwykle bogaty,jeśli nie najbogatszy, jaki znam, zapach - opowieść, w którym wciąż znajduje się coś nowego, do tego świetna równowaga, jednym słowem prawdziwe mistrzostwo. Osobiście dopiero po dłuższym czasie zaczynam czuć niepokojące nuty, jakby trochę starego kościoła, trochę pleśni - no cóż, wszak już po nabożeństwie... PS podobno to unisex, może i tak :) Używam tego produktu od: miesiąca Ilość zużytych opakowań: próbki

Zapach z tych, o ktorych sie czyta i bardzo chce sie powąchac. A jak juz przychodzi probka to az strach ją oworzyc;) Zapach jest rzeczywiscie mocny, cmentarny. Mnie sie kojarzy z kościołem w Wielkanoc-tak, zdecdowanie taka woń tych wszyskich kadzideł unosi sie w kościele. Zawsze mnie wtedy strasznie oczy szczypią;) Messe de Minuit wbrew oczekiwaniom mi sie podoba-zdecydowanie ma charaker, jest mocny, intensywny, dosc trwały. Fajnie zaaplikowac na nadgarstek ale nie chciałabym tak pachnieć a juz tymbardziej, zeby mnie kojarzono z tym zapachem. A to chyba nieuniknione, bo nieiwle osb pachnie perfumami tego typu. Używam tego produktu od: kilku dni Ilość zużytych opakowań: próbka