Sama z siebie nigdy nie kupiłabym tego produktu. Nie z awersji do marki. Z zasady.
Za zasady nie kupuję kremów sygnowanych znanymi buźkami lub nazwiskami. Dotyczy to zwłaszcza firm takich jak Dior, Estee Lauder, Chanel czy właśnie Lancome. Większość kosmetyków tych marek nie warta jest nawet połowy swojej ceny i gdyby tylko zdjąć logo, mało kto zorientowałby się, kto je wyprodukował.
O tym co ja o tym myślę, na końcu recenzji:)
O kremie:
Testowałam tylko dlatego, że dostałam. I, ponieważ przeczytałam skład, wiedziałam, że do twarzy nie użyję go nigdy. Pech chciał, że nikt ze znajomych nie miał urodzin/imienin itp w najbliższych miesiącach, więc uznałam, że z czystej ciekawości i ku potwierdzeniu swoich przewidywań, poużywam.
Krem używałam na szyję. Nie dajmy sobie wmówić, że tam jest inna skóra, bo to kompletna bzdura. Jest cieńsza i bardziej wiotka, owszem, bo to szyja, ale strukturalnie czy odpornościowo nie różni się od twarzy niczym. Uznałam też, że ponieważ to szyja, to jeśli nawet coś wyskoczy to da się to zakryć golfem lub apaszką:D
No i oczywiście klops.Nie będę się rozwodzić nad konsystencją, kolorem, zapachem, bo dla mnie to są co najmniej nieistotne szczegóły. Krem ma działać.
Ten nie działa.
W ogóle.
Co więcej, niszczy skórę=zasługa pokichanej parafiny, która używana na dłuższą metę zapycha skórę i wysusza, że o wpychaniu i zamykaniu bakterii w porach nie wspomnę. W mojej opinii najważniejsze jest właściwe oczyszczanie - jeśli skóra jest zrównoważona oczyszczaniem, nieodarta z bariery lipidowej, to wystarczy normalny krem, bo skóra sama się obroni.
Krem ten spowodował najpierw wysyp gulek, bolących, ale przetrzymałam. I tak jak się spodziewałam, skóra wyschła na wiór, choć napakowana była parafiną, która miała przed tym chronić..
Udało mi się ten jazz zmyć mechanicznie i z pomocą ....benzyny. A tak - benzyna rozpuszcza parafinę. Nie obyło się bez podrażnienia, ale dzięki kuracji olejami naturalnymi, po tygodniu nie było śladu tych....testów kremowych...
Chyba same, Drogie Panie, rozumiecie, że nie polecam tego kremu:)
Tę część można pominąć:)
A co ja o tym myślę?
Myślę, że dając nabijać się w butelkę, kupując kremy, których głównym składnikiem jest coś, z czego produkuje się świece, i to za moim zdaniem nieprzyzwoite pieniądze, ubliżamy własnej inteligencji. Jeśli ktokolwiek wierzy, że krem za pięć stówek, wyprodukowany przez np. Diora, wyprasuje zmarszczki, zmniejszy pory, zlikwiduje pigmenty i sprawi, że będziemy wyglądać jak po photoshopie, to sugeruję, żeby wyłączył TV na jakieś pół roku. Zastanawiające, że dziś, kiedy wszechobecna reklama atakuje nas z każdej strony, kiedy mamy taki wybór, a jednocześnie dostęp do wiedzy, tak łatwo można klienta nabrać na podobne buble. Gdyby te kremy naprawdę działały, to słowo "starość" nie byłoby znane, a w wieku lat osiemdziesięciu nikt nie wyglądałby jak rodzynka.
Dowartościowywanie się drogimi kremami i pielęgnowanie myśli, że "mnie stać, to mam a inni niech zazdroszczą", bliskie jest mentalności małych dziewczynek.
Zauważyłyście, że mężczyźni nie mają takich problemów? Ich jakoś nie jest tak łatwo zrobić w konia....
Używam tego produktu od: na szczęście nie
Ilość zużytych opakowań: jedno i to w bólach