Eveline Cosmetics Bibułki matujące usuwające nadmiar sebum 8w1 

Będzie to z mojej strony bardzo krótka recenzja bo dość dawno temu zakupiłam te bibułki matujące ale dopiero teraz chce je ocenić a ocena moja będzie jak najbardziej pozytywna bo działają jak należy, skóra po ich użyciu jest zmatowiona i nie świeci się głównie w okresie kiedy lato jest upalne a skóra wydziela nadmiernie toksyny i sebum które nie korzystnie wpływają na wygląd cery a produkt ten świetnie radzi sobie z tymi problemami,w opakowaniu znajduje się aż 50 sztuk a więc odpowiednio dużo aby korzystać z ich mocy wysuszającej i absorbującej oleiste wydzieliny skórne,kilka razy w tygodniu noszę makijaż a głównie podkład a kładąc na skórę te bibułki nie niszczą go i dodają jeszcze lepszego efektu zmatowienia.Tyle mogę powiedzieć na ich temat bo wizażanki już je przetestowały i dodały coś od siebie,ja jestem zadowolona i mogę je polecić i samą markę Eveline która od wielu lat zna się na rzeczy.

Bibułki do makijażu są absolutnie rewelacyjne - spełniają wszystkie obietnice producenta, a nawet więcej. Dla mnie to must-have na każde wyjście lub imprezę, aby odświeżyć makijaż Bibułki do makijażu, które miałam przyjemność wypróbować, okazały się być prawdziwym odkryciem. Te bibułki są niezwykle skuteczne w absorbowaniu nadmiaru sebum, co przekłada się na świeży i matowy wygląd skóry. Po użyciu bibułek moja cera wyglądała zdrowo i naturalnie, bez efektu "maski" czy uczucia ciężkości. Co więcej, bibułki nie zmywają ani nie niszczą makijażu, co jest ogromnym plusem. Dodatkowo, bibułki przedłużają trwałość makijażu, co jest nieocenione w przypadku długotrwałych wyjść. Nie wysuszają skóry, co czyni je odpowiednimi również dla osób z suchą cerą.

Ostatnio mi się skończyły, ale starczyły mi na długo, bo przez to, że są większe, nie musiałam ich dużo zużywać naraz. Uważam produkt ten za udany. Dobrze pozbywał się sebum. Jednak efekt nie był długotrwały. Słabo matowiły. Nie psuły makijażu. Myślę, że za tą cenę były ok. Wykonanie w porządku, ale czasem zdarzyło się, że się przerwały.

Bibułki matujące od dłuższego czasu były jednym z tych kosmetyków, które bardzo chciałam mieć, jednak zawsze było coś bardziej potrzebnego w danym momencie do kupienia i dosyć długo zwlekałam z ich przetestowaniem. Do końca nie rozumiem dlaczego, w końcu jest to naprawdę przystępny cenowo produkt praktycznie od każdego producenta, który jest w stanie zrewolucjonizować nasz makijaż. W końcu widząc na wyprzedaży w drogerii Hebe propozycje od znanej i lubianej przeze mnie marki Eveline za mniej niż pięć złotych, wrzuciłam ją do koszyka żeby sprawdzić, z czym to w ogóle się je. Zacznę od tego, że tak jak wspomniałam nigdy wcześniej nie miałam styczności z żadnymi matującymi bibułkami, więc nie mam porównania, co jednak mam nadzieję, że nie wpłynie jakoś szczególnie na jakość tej recenzji. Te konkretne bibułki od marki Eveline zamknięte zostały w małym, wykonanym z kartonu opakowaniu, które jest bardzo płaskie i jednocześnie wygodne w noszeniu w torebce czy plecaku, no bo nie zajmuje za dużo miejsca. Na opakowaniu widnieje nazwa producenta oraz kosmetyku jak i obietnica, że jest to produkt o wspaniałym działaniu 8w1. Jak dla mnie jest to cały czas jedna i ta sama cecha tylko przedstawiona na osiem różnych sposobów i innymi słowami, ale jak wiadomo - reklama dźwignią handlu. W opakowaniu znajdziemy 50 sztuk chusteczek. Są ona prostokątne, niewielkie, o delikatnym, częściowo transparentnym, jasnoróżowym zabarwieniu. Bibułki te są bardzo cieniutkie i w momencie, gdy przyłożymy je do miejsca, które chcemy zmatowić, to widać, jak to sebum jest pochłaniane i jak przechodzi na kosmetyk. Po prostu pojawia się w tym miejscu tłuściutka plama na bibułce. Trzeba przyznać, że kosmetyk ten świetnie radzi sobie z absorbowaniem nadmiaru sebum, chodź nie pozostawia skóry matowej, raczej powiedziałabym, że staje się satynowa. Jak dla mnie efekt ten jest o wiele ładniejszy od tępego matu. Moim zdaniem bibułki te radzą sobie bardzo dobrze, szczerze mówiąc nie mam się tu do czego przyczepić. Jak dla mnie jest to fajna, przystępna cenowo propozycja, do której z pewnością jeszcze powrócę. Serdecznie polecam.

Szczególnie w okresie letnim, kiedy są upalne dni z wysoką temperaturą korzystam z używania bibułek matujących. Jest to gadżet, który zawsze mam w swojej torebce i w razie potrzeby mogę go szybko wyciągnąć i użyć w każdej dowolnej chwili. Z testu propozycji marki Eveline jestem średnio zadowolona, chociaż wiele produktów tej firmy uwielbiam, ten konkretny nie znajdzie się na liście moich hitów. Bibułki są tak cienkie, że aż wręcz przezroczyste, co sprawia że moje wrażenia nie są najlepsze, a praca z nimi nie do końca mi się sprawdza. Owszem nie mogę odmówić, że osiągam efekt zmatowienia na którym mi zależy, ale muszę się mocno przyłożyć. Zamiast klasycznie jak w innych bibułkach używam sztuki na całą strefę T tutaj muszę użyć ich aż kilka (około 3-4). Ten fakt sprawia, że produkt jest bardzo niewydajny i szybko się kończy. Produkt nie powoduje uszczerbku na makijażu przy delikatnym odciśnięciu, ale trzeba się pilnować, aby tak właśnie było. Zapewnienia 8w1 uważam trochę na wyrost i nie ze wszystkimi się zgadzam. Bibułki można uznać za skuteczne, ponieważ spełniają swoją rolę, ale uważam jednak je za produkt niedopracowany, raczej słabej jakości. Design opakowania podoba mi się, ale sama tekturka nie jest zbyt trwała, ponieważ u mnie się potargała, mimo dbałość przechowywania. Rozmiar formy podania jest wygodny i zmieści się w każdej torebce. Dostępność chyba głównie internetowa, ja tak nabyłam mój towar, nie spotkałam go stacjonarnie. Cena niewielka, ale za tą jakość i tak za wysoka. Znam dużo lepszą propozycję w porównywalnej cenie.

Sezon na bibułki matujące wraz z nadejściem cieplejszych wiosennych dni uważam za otwarty. Nie ruszam się bez nich w torebce, a moja mieszana cera w ciągu dnia potrzebuje ich nawet kilkukrotnie. Bibułek wypróbowałam mnóstwo, zamawiam zazwyczaj ich zapas. Jedno opakowanie w kieszeni, drugie w torebce a i w każdej kosmetyczce muszą być. Te z Eveline chciałam wypróbować już dawno, zamówiłam je razem z paletą tej firmy, były w niezłej promocji po 5,90zł. W opakowaniu znajdziemy 50szt. Jeśli chodzi o opakowanie to bibułki umieszczone są w standardowej tekturowej kopertce. Mają różowy kolor. Na opakowaniu aż roi się od obietnic, że rzekomo bibułki to cud miód 8 w 1. Ja od nich oczekiwałam tylko tego do czego zostały przeznaczone, wystarczy mi jeśli będą dobrze i skutecznie usuwać sebum, bez dziamdziania podkładu i że zostawiają mejkap w dobrym stanie. Jak wypadły? Na pierwszy rzut oka widać, że bibułki mają nieco większy rozmiar niż np. te używane kiedyś przeze mnie z Mariona czy Wibo. To zawsze na plus nawet jeśli to tak naprawdę kilka milimetrów to zawsze im z większego obszaru twarzy uda się ściągnąć sebum tym lepiej. Jednak czar trochę pryska zaraz po rozpakowaniu. Bibułki to prawdziwa cienizna. Są prawie przeźroczyste. Szczerze to wydaje mi się, że bibułki z Wibo są już wykonane z nieco grubszego materiału niż te Eveline. No cóż, jeśli chodzi o ściąganie nadmiaru sebum wiele zależy od osobistych preferencji naszej skóry, u mnie ściągają nawet nieźle. Dość szybko redukują błyszczenie się skóry, jednak przez cały czas ich używania przeszkadzało mi jednak to, że są zbyt cienkie. Jeśli chodzi o mejkap, to niestety ale tutaj mnie zawodzą. Brzydko ciastkują podkład, potrafią robić plamy na twarzy i podkład nawet mimo braku większego nacisku zostaje na bibułce. W sumie to ich główną wadą jest właśnie to, że nie nadają się one do szybkich poprawek bo zaraz po ich użyciu konieczne jest poprawienie mejkapu. Generalnie ich wydajność nie jest zła, na jedną poprawkę makijażu w ciągu dnia wystarczą mi 2-3 bibułki i twarzy wygląda świeżo i estetyczniej, ale głównym ich minusem jak wspomniałam jest to, że wymagają szerzej zakrojonych poprawek podkładu. Polecam bardziej do lekkiego makijażu twarzy, niż do mocniejszego, bardziej kryjącego podkładu bo mogą narobić więcej szkód niż pożytku. Ja po zużyciu kilku opakowań raczej do nich nie wrócę. Wolę te z Marion.

Bibułki kupiłam w zeszłym roku latem by zmatowić moja wiecznie błyszcząca się strefę T. Padło na firmę Eveline bo ja cenie i lubię a bibułki zapowiadały się obiecująco. Bibułki zamknięte są w eleganckim pudełku, fajnym małym który mieści się do nawet małej torebki. W opakowaniu jest 50 szt. Są naprawdę bardzo dobrej jakości są wytrzymałe. Bibułki przeznaczone są do 8 zadań które uważam spełniają w 100 % ale nie na długo. Bibułek używałam głównie to strefy T. Po przyciśnięciu do cery odrazu pochłaniają nadmiar sebum , likwidują błyszczenie ,matują , przywracają świeżość. Wszystko fajnie pięknie tylko by zmatowić moja strefę T potrzebuje jakieś 3-4 sztuki wiec produkt okazuje się bardzo niewydajny. Efekt matu utrzymuje się u mnie ok 2 h wiec naprawdę nie długo. Uważam ze spełnia swoje zadania ale efekt utrzymuje się bardzo krótko i na tle jednego dnia produkt jest bardzo bardzo niewydajny.

Lubiłam produkty firmy Eveline Cosmetics, ponieważ zawsze się sprawdzały i dawały efekty jakie oczekiwałam. Niestety się rozczarowałam tymi bibułkami. By zmatowić twarz potrzeba dużo bibułek. Gdy udało się zmatowić twarz, musiałam tą czynność powtarzać co 2-3h, gdzie inne potrafiły zmatowić skórę na wiele godzin. Jedno opakowanie tj. 50 szt. bibułek wystarczyło mi na 3 wyjścia. Jedyny plus jaki mają to eleganckie opakowanie, które bardzo ładnie się prezentuje.

Kupiłam ze względu na swoją problematycznie przetłuszczająca się strefa T. Bibułki są bardzo cienkie w porównaniu nawet do bibułek firmy wibo. Potrzeba wiele sztuk aby zmatowić strefę T co zwiąże się ze są mega nie wydajne. Ostatnio zamiast zabawy z tymi bibułkami rozdzielam zwykła chusteczkę i ta jedna warstwa odbijam sebum i myśle ze jest to najlepsza opcja. Efekt uzyskuje ten sam bez zabawy.

Bibułki skutecznie pochłaniają nadmiar sebum nie naruszając przy tym makijażu. Po ich zastosowaniu skóra jest od razu matowa, a makijaż w zależności od potrzeby może pozostać bez poprawek lub zostać przypudrowany. Bibułki są delikatne i bardzo chłonne. Opakowanie jest poręczne, dzięki czemu zmieści się nawet w bardzo małej torebce. Moim zdaniem to niezbędnik na wszelkie wyjścia.

Bibułki mają małe poręczne opakowanie. Nie naruszają makijażu. Dobrze wychwytują sebum. Cera zostaje zmatowiona, bardzo dobry efekt. Zwykle zużywam około 2 sztuk. Szata graficzna bardzo ładna, elegancka. W środku 50 szt. Cena znakomita.

Mam cerę mieszaną ze świecącą się strefą T. Pokładałam więc w tych bibułkach całkiem duże nadzieje. Jestem mile zaskoczona ich działaniem. :) Znajdują się w eleganckim i poręcznym opakowaniu. Dzięki temu, że jest bardzo cienkie bez problemu zmieści się nawet w malutkiej torebce. Bibułki spełniają swoje zadanie momentalnie pochłaniając sebum. Zostawiają skórę odpowiednio matową i odświeżają makijaż. Zazwyczaj zużywam 2 na raz. Efekt matu utrzymuje się kilka godzin. Bibułki są dobrej jakości - nie rwą się.

Dla mnie bibułki mają usuwać nadmiar sebum, a przez to likwidować "tłusty" błysk na twarzy. I te bibułki to robią. Do zmatowienia twarzy wystarczy mi jedna, góra dwie bibułki. Przy zbyt mocnym nacisku niszczą makijaż, ale każda bibułka to robi. Jedyny minus, jaki zauważam, to fakt, że potrafią rwać się w dłoni, a także przy wyjmowaniu z opakowania, i to wręcz nagminnie.

Moim zdaniem prawdziwa fanka makijażu, której skóra produkuje dość sporo sebum w ciągu dnia, zawsze ma w torebce bibułki matujące. Ja przetestowałam ich sporą ilość z różnych marek. Zazwyczaj kupuję je podczas promocji. Te od Eveline zamknięte są w bardzo eleganckim moim zdaniem opakowaniu w kolorystyce utrzymanej w bieli, czerni i złocie. Lubię je przede wszystkim za to, że po przyłożeniu do twarzy, rzeczywiście zabierają nadmiar sebum. Bardzo często nie ma mnie w domu całe dnie i ważne dla mnie jest również to, żeby bibułki matujące nie uszkodziły mojego makijażu podczas używania lub zaraz po. I te od Eveline idealnie się w tej roli sprawdzają. Jest ich sporo w opakowaniu i starczają na długo. Ja jestem ich dużą fanką.

Bibułki robią to, co mają robić, pozbywają nas nadmiaru sebum z twarzy. Przy delikatnym przyciskaniu do twarzy zbierają to, co powinny, a makijaż zostawiają w nienaruszonym stanie. Dla mnie jedne z lepszych, nie wyobrażam sobie nie mieć ich zapasu.

Te bibułki masujące spełniają moje oczekiwania. Nie są może powalające ale wykonują swoje zadanie bardzo dobrze. Są cienki alw dobrze chłoną sebum ze skóry. Mają cienkie opakowanie więc zmieszczą się do każdej kosmetyczki, czy torebki. Ja bardzo lubie używać tego typu produkty szczególnie latem.

Nie znalazłam jeszcze idealnych bibułek matujących, bo używam tego typu produktów od niedawna. Ale już wiem, że te nimi nie zostaną, choć bublem określić ich nie mogę. Takie 3 z plusem. Eveline uwielbia sporo obiecywać wrzucając w nazwy swoich kosmetyków ileś tam w 1. Tutaj tych ilesiów jest aż 8. Postaram się przyjrzeć, które z nich są spełnione, choć już widzę, że to jest masło maślane - ten sam skutek, ale opisany innymi słowami, żeby było więcej cyfr przed "in 1" :) 1.Zapewniają świeży i naturalny wygląd z efektem super matu. Zgadza się, ale na krótko, w moim przypadku (cera mieszana) efekt trwa do 1 godziny. Nie uważam tego za wadę, bo bibułki traktuję jako wyjście awaryjne, np. kiedy muszę jeszcze szybko coś załatwić po całym dniu w pracy. 2.Usuwają nadmiar sebum. Potwierdzam, usuwają. 3.Likwidują błyszczenie się skóry. Likwidują, to jest to samo co w poprzednich dwóch punktach :) 4.Przywracają świeży wygląd. Ok, brak sebum faktycznie jest bardziej estetyczny. 5.Nie zmywają ani nie niszczą makijażu. Połowicznie - nie niszczą podkładu, ale puder na pewno zbierają. 6.Przedłużają trwałość makijażu. To jest skutek usunięcia nadmiaru sebum. Bibułki same w sobie nie mają jak przedłużyć trwałości makijażu. Powiedzmy, że ten punkt jest spełniony. 7.Nie wysuszają. Prawda, bibułki ściągają tylko tłuszcz ze skóry. 8.Szczególnie polecane osobom o cerze tłustej i mieszanej, z powiększonymi porami i skłonnością do trądziku. Mam cerę mieszaną, u mnie się sprawdziły. Jak widać, z bibułek byłam zadowolona, bo naprawdę robiły swoją robotę. Dodatkowo są umieszczone w eleganckim kartoniku, który nie zajmuje wiele miejsca i prawie nic nie waży. Jedyne "ale" mam do ich wielkości, w związku z czym wydajności. U mnie wyświeca się strefa T plus policzki przy nosie. Na jedno zdjęcie sebum z całej twarzy musiałam przeznaczać średnio 7 sztuk, bo po jednym przyłożeniu bibułka stawała się bezużyteczna. Przy ilości 50 sztuk w opakowaniu, wychodzi mniej niż 8 użyć... Opakowanie kupiłam na promce w Hebe za 5 zł i to jest moim zdaniem max. za taką ilość i wydajność.

Bibułki mają fajne praktyczne opakowanie. Są dość duże, zbierają sebum. Niestety ich cena nie jest moim zdaniem adekwatna do ilości bibułek w opakowaniu.