Bell Cosmic Girl, Cosmos Lip Gloss Iskrzący błyszczyk do ust

Kupiłam, kiedyś przy okazji zakupów w biedronce, nie ma szału, ładnie się blyszczy, ma w sobie widoczne drobinki, a nie każdy to lubi, konsystencja jest lekko lepka i gęsta, jeśli chodzi o trwałość to jest raczej słaba sam schodzi z ust, nawet nie trzeba bardzo jeść i pić, może moja opinia wynika z tego, że jestem fanką długotrwalych produktów matowych, ale chyba nikt nie lubi co 20 minut poprawiać ust

Na błyszczyk od Bell trafiłam zupełnie przypadkiem podczas zakupów w Biedronce. "Rzuciłam się" na niego ze względu na piękny odcień fioletu. Sprawdziłam cenę, Niecałe 9 zł. Schowałam do koszyka bez namysłu. Nie spodziewałam się super jakości i trwałości. I tak też jest. Błyszczyk rozmazuje się, klei, spływa z ust... Mam go na włosach, szaliku oraz na wszystkim, co znajdzie się w pobliżu ust. Pomimo tego uwielbiam go za piękny kolor i holograficzny efekt. Usta wyglądają na pełniejsze, piękniejsze i mają jagodowy odcień. Zachwycający efekt, choć bardzo krótkotrwały. Duży plus za wyprofilowany aplikator, zdecydowanie poprawiający komfort nakładania preparatu na usta.

Uwielbiam wszystko co błyszczące, wiec bliscy wiedzą co mi sprawi przyjemność. Na ostatnie Mikołajki dostałam dwa błyszczyki z tej serii 01 i 02. ten pierwszy jest srebrny, drugi to coś pomiędzy różem a fioletem. W pierwszej chwili obawiałam się jak będą wyglądać na ustach ale szybko okazało sie, ze niepotrzebnie. Ten pierwszy daje delikatny srebrny iskrzący kolor. Bałam sie, że ten drugi będzie dla mnie za ciemny . Okazało się, że jest zbliżony do mojego naturalnego koloru ust. Skrzące drobiny tylko je optycznie powiększają. Błyszczyki mają bardzo wygodny aplikator. Niestety nie trzymają sie zbyt długo na ustach. Mimo wszystko za tą cenę można sobie sprawić taki drobiazg na karnawał.

Oceniam kolor 01 Falling Star. Nie wiem czy w serii Cosmic Girl są inne, bo w szafie Bell w moim sklepie zawsze widziałam tylko ten kolor. Kolor błyszczyka bardzo mi odpowiada. W buteleczce wygląda ona na srebrno-grafitowy. Rzadko zdarzają się takie odcienie. Nie trzeba jednak obawiać się tego koloru, bo na ustach produkt daje jedynie efekt błyszczenia o srebrnym wykończeniu - żadnego grafitu, czy szarości nie widać. Konsystencja błyszczyka jest trochę dziwna. Jest to jakby klejący się, bardzo lepki żel, w którym zawieszone są miliony drobinek. Są one jednak bardzo, bardzo drobne. Na ustach widać jedynie błyszczącą srebrną taflę z wybijającymi się gdzieniegdzie drobinkami. Wygląda to o wiele ładniej niż ordynarny, nieelegancki brokat. Efekt wizualny na ustach oceniam więc na plus (jeśli tylko ktoś lubi błysk, ja lubię). Niestety nie odpowiada mi wspomniana już wcześniej konsystencja. Lepkość tego produktu jest zbyt duża, nawet jak na standardy błyszczyku, który ze swej istoty zawsze jest nieco lepki. Ponadto, błyszczyk mógłby być bardziej gęsty, dzięki czemu może byłby bardziej trwały. Nie podoba mi się też jego zapach. Według mnie oscyluje on gdzieś między apteką a sklepem z chemikaliami. Na szczęście nie przeszkadza zanadto, ponieważ jest słaby, czyje się go tylko bezpośrednio przy aplikacji, zaraz po otwarciu buteleczki. Opakowanie produktu jest estetyczne, a aplikator ma optymalna wielkość oraz miękkość i łatwo się nim manewruje. Produkt nie wysusza ust, choć nie mogę też powiedzieć, ze je nawilża. Jeśli nałożę go na usta w kiepskim stanie, np. spierzchnięte, czuję delikatne szczypanie. Reasumując, błyszczyk nie jest zły, choć ma kilka wad.