Te bibułki są cieniutkie, ale nie rwą się. Nie mam też problemu z wyciąganiem pojedynczych, choć i tak na jeden raz zużywam 2.
Nie są według mnie ani twarde ani chropowate, ale może dlatego tak uważam, bo mam porównanie do tych z Mariona, a one już takie są.
Są małe, ale 99% bibułek, a już na pewno tych dostępnych na polskim rynku, ma takie wymiary, więc tu też nie mogę się czepiać.
Czy dobrze matują? Tak, jak większość, czyli bez szału, ale poprawnie. Miałam już lepsze (już nie do kupienia w Polsce) i gorsze, z Essence, cała reszta bibułek, jakich używałam jest pośrodku, te czarne także.
Czy matują na długo? Też tak normalnie, tyle, ile trwałoby ponowne wyświecenie cery, latem dużo szybciej. Raczej nie niszczą makijażu, chyba, że i tak był naruszony wcześniej przez warstwę sebum.
Jasne, że nie oczyszczają porów, ale na to nie liczyłam kupując je, to mogą zrobić tylko plasterki na nos czy maseczki peel - off, a jak niby miałaby to zrobić bibułka?
Daję i tak 5 gwiazdek, dlatego, że i tak muszę jakieś bibułki stosować, gdyż mam mieszaną cerę i poprawki strefy T w ciągu dnia to dla mnie konieczność, niestety. A, że w naszym kraju mamy wyjątkowo mały wybór (a i tak wszystkie działają bardzo podobnie), to trzeba jakoś sobie radzić. W pewnych sytuacjach ratują mi jednak życie, stąd ocena.
- Trwałość / wykonanie
- Zgodność z opisem producenta
- Stosunek jakości do ceny
- Design produktu