Plantacea, Peeling do cery tłustej i mieszanej

Dostałam ten peeling w prezencie rok temu, i tyle właśnie trwało zużycie go co do ziarnka. Jego zaletą jest ogromna wydajność, ogrom drobinek, cudny zapach owocu maliny. Pieję tak z zachwytu nad zapachem, ponieważ równocześnie z nim używałam peelingu z Avonu o zapachu białej herbaty, który zupełnie mi nie podszedł.
Z kolei ten kosmetyk sprawiał mi przyjemność w stosowaniu.
Pięknie wygładzał, przywracał skórze właściwy zdrowy koloryt.
Trudno mi wypowiedzieć się w kwestii normalizacji cery tłustej, bo z tym często i kremy sobie nie radzą. Z pewnością sprawdził się w oczyszczeniu takowej cery.
Jest to peeling przeznaczony dla amatorek mocniejszego tarcia, choć z pewnością papierem ściernym to on nie jest:)

Przez rok zużyłam jedno opakowanie.

Zmieniam moją recenzję zupełnie.
W poprzedniej rozpływałam sie w komplementach, któe w praktyce okazały się mocno na kredyt. Bo co się stało? Zapytałam swojego serducha - no skoro go tak kochałam, to z jakiej okazji stał na tej półce aż mu termin ważności minął? No właśnie zapach malinowy teoretycznie fajny, ale na dłuższą metę nie mogłam go znieść. Scierał skórę łądnie, ale trzeba się było napracować - przeciwko czemu nie mam nic, o ile to jest przyjemne. Ale ten zapach malinowy psuł mi wszystko. Peeling mechaniczny jak peeling mechaniczny - po wszystkim zostawał film, który trzeba było zmyć. Kosmetyk był bardzo wydajny, co w końcu okazało się jego zgubą - wylądował w koszu.

Nie miał w sobie absolutnie nic, do czego chciałabym wrócić. Niech spoczywa na wysypisku w pokoju i nie straszy mnie nawet w snach.

Nie uczulał ;)