Guerlain Eau de Fleurs de Cedrat EDC 

Kiedy Staszek Kolasa w filmie "Kogel-Mogel" stawiwszy się na swój ślub pyta kogoś zdezorientowany "To co z tą żoną moją?" pada odpowiedź: "Nie było, nie ma i nie będzie". I tak jest z cytryną w Eau de Fleurs de Cedrat, ponieważ ten zapach jest w 100% zapachem świeżo wyciśniętej cytryny, dla mnie pachnie identycznie. Może ta cytryna tam była nawet, ale ja czuję ją tylko i wyłącznie w momencie aplikacji, cytryny nie ma już po osadzeniu się na skórze i nie będzie jej kiedy opuścimy łazienkę czy pokój, czy gdzie tam się tą wodą zlewamy. Ale klops! Tego jeszcze nie grali! Zapach, który jest jedynie w momencie rozpylania. Dla mnie to jakiś niebywały fenomen, ale taniej wyjdzie wycisnąć do szklanki z wodą całą cytrynę i chlusnąć to wszystko na siebie. Szkoda, że nie da się utrzymać zapachu, bo to ładna, ani trochę nie słodka, soczysta cytryna. Super orzeźwienie na lato. W zeszłe wakacje liczyłam ile razy spryskuję się Cedratem, otóż prysnęłam 10 razy i nic. Nie trzyma się ubrania, nie trzyma się skóry, niesamowita sprawa. Aż nie wiem jak to ocenić - sam zapach jest naprawdę aromatyczny i ładny, butelka bardzo mi się podoba. A trwałość wody jest po prostu żartem. Ehh... Używam tego produktu od: eksperymenty wakacyjne Ilość zużytych opakowań: jedna butla do połowy