Szukałam jakiegoś wygodnego w aplikacji eyelinera, na oku miałam jeden z linerów bourjois, ale gdy będąc w centrum handlowym zobaczyłam gigantyczną kolejkę w drogerii, odechciało mi się cokolwiek kupować.
I w ten sposób trafiłam do the body shop. Zachęcona innymi produktami tej firmy kupionymi przeze mnie wcześniej oraz promocją na kosmetyki do makijażu, która wówczas obowiązywała, zakupiłam ten eyeliner praktycznie w ciemno.
Już w domu po otworzeniu zachwyciłam się aplikatorem - może innych odstrasza, natomiast dla mnie jest idealny, a ciężko jest takowy wyszukać. Także jeżeli chodzi o technikę aplikacji jestem na tak. Ale reszta... No cóż, patrząc na opinie na wizażu, odnoszę wrażenie, że kupiłam jakiś inny eyeliner w innym the body shop. Nakładając go na powieki muszę go wielokrotnie poprawiać, bo mi się rozmazuje. A mam raczej problem z suchymi powiekami, a nie wręcz przeciwnie... Jak już uda mi się namalować w miarę pełną kreskę bez smug, to muszę przyznać, że kolor jest ładny, ale jego trwałość kończy się w momencie, gdy niechcący musnę (delikatnie!) po powiece palcem. No ok, nie powinnam, ale mój poprzedni eyeliner firmy wibo (za bodajże 7zł) przeżyłby to bez problemu. Dlatego mam zdecydowanie mieszane uczycia.
Reasumując:
+ aplikator - jeśli ktoś lubi linery ala markery, tym też będzie zachwycony - jest twardy i konkretny. Ja osobiście nie mam problemu nawet z cienkimi kreskami
+ całkiem miły kolor, jeśli uda się eyeliner zaaplikować
- krycie - nie wiem jaki jest jego problem, czy jest za rzadki czy za mało napigmentowany - trzeba się napocić, żeby zrobić nim solidną, pełną kreskę
- czasami delikatnie mnie piecze - mam raczej wrażliwe, miejscami suche powieki
- trwałość - no bo nią naprawdę nie grzeszy, każdemu w ciągu dnia zdarzy sie musnąć (delikatnie, nie mówię o tarciu) powiekę
- cena - zła nie jest absolutnie, ale naprawdę muszę przyznać, że widywałam eyelinery pięciokrotnie tańsze i o lepszej wytrzymałości
Dodam, że nie mam w zwyczaju niczego krytykować i staram się dostrzegać plusy, dlatego wierzę, że mógł mi się trafić po prostu wadliwy produkt, stąd jego minusy, ale przed kupnem radzę się zastanowić.
PS. Nadmienię jeszcze, że gdy na dłoni zrobiłam sobie kręskę wyżej wspominanym linerem bourjois i obok tym z the body shop, pierwszy, pomimo wielu myć rąk pozostał prawie nienaruszony, a ten z tbs niestety starł się od rękawa, a resztę spłukało pierwsze mycie....