Sensique, Strobe Lighting Powder (Rozświetlający puder do twarzy)

Mam odcień 201 Love. Jasny, lekko satynowy, z minimalnymi drobineczkami odbijąjącymi światło. Nie używam na całą twarz, jedynie na wybrane partie, np. nos, strefa T, trochę na brodzie i odrobinę na policzkach powyżej różu.
Traktuję ten puder jako bardzo leciutki rozświetlacz, chociaż tafli nie daje.
Mnie to się jednak podoba. Tych drobinek rozświetlających jest na tyle mało, by nie świecić jak bombka choinkowa, a jednocześnie coś tam skromnie się błyszczy. Nie jest trwały, trzeba "się poprawiać" co jakiś czas, ale opakowanie jest malutkie, śmiało mieści się w kosmetyczce i służy do poprawek w ciągu dnia. Aplikowałam też na powieki pod cienie i wygląda to bardzo dobrze.
Ja polubiałam, choć na początku sceptycznie podeszłam do tego pudru.

Mam dwa odcienie, nie pamiętam nazwy, ale jeden to klasyczny złocisto - beżowy odcień, a drugi lekko różowy, perłowy. W opakowaniu wyglądały bardzo obiecująco, nie kosztowały majątku, więc zdecydowałam się na dwa kolory.

Kompletnie jednak się u mnie nie sprawdziły. Na twarzy dają bardzo słabą poświatę, wydają się słabo napigmentowane. W rozprowadzaniu są suche, być może dlatego tak lekko chwytają się twarzy w porównaniu z innymi rozświetlaczami. Zdecydowanie wolę formułę bardziej miękką, gdzie pędzel bardziej zagłębia się w produkcie, nawet jeśli przez to kosmetyk jest mniej wydajny. Taką bardziej miękką formułę ma np. Mary Lou Manizer - pewnie wiecie, co mam na myśli. Te pudry natomiast są zbite i twarde, przez co mało się ich nabiera i tępo rozprowadza.

Dla mnie na nie, rozczarowałam się - spodziewałam się ładnego odcienia, a zamiast tego dostałam zbity puder o ledwo widocznym błysku, co więcej - w ciągu dnia zanikającym (kompletnie nietrwały i blaknący). Nie wart wydanych pieniędzy.

Te pudry mają kompletnie nie trafione odcienie, u mnie wyglądają bardzo brzydko, mam jasną cerę i jakoś nie mogę dobrać koloru, wyglądają nienaturalnie i odznaczają się na twarzy.Ja mówię im nie!