La Roche-Posay, Anthelios XL, Mleczko familijne do ciała SPF 50 +

Jako, że la roche posay- to pomyślałam, że dla mnie idealny, bo alergik ze mnie i osoba skłonna do podrażnień na wiele substancji. Takim sposobem zakupiłam to mleczko, które miało służyć głównie do twarzy. I tu zaczyna się problem- strasznie zapycha. Już to, że się świecę po nim jak w noc świętojańską (po nałożeniu tej przysłowiowej ilości kremu na 2 palce). No ale niewypał :P. Jeszcze jak w oczy szczypie, masaka ;D.
Daję + za dobry filtr.

Nie jestem fanką tej wersji Antka, miałam tę do twarzy i byłam zmuszona zużyć w niekonwencjonalny sposób, bo do twarzy się nie nadawał. To mleczko kupiłam będąc postawiona pod ścianą - wakacje last minute, brak czasu, jedna apteka i... tylko Antek w zestawie z kremem po opalaniu i nalepką do aplikacji na smarton. Wzięłam ze skwaszoną miną. I co z tego wyszło?

Zawsze wierzyłam, że kosmetyki apteczne są lepsze niż te drogeryjne, ale przykład filtrów ukazuje to najbardziej dobitnie. Pomijając, że większość aptecznych nie zawiera filtrów przenikających, omawiane dziś mleczko jest na bazie kojący wody termalnej La Roche-Posay, co jest dużym atutem.

Mleczko testowałam na wakacjach w Egipcie we wrześniu, średnia temperatura 35 stopni, chmur brak. Tuba 250ml starczyła idealnie dla mnie i mojego partnera na okres pobytu 8 dni - smarowaliśmy twarz i ciało, co 2-3h. Przy wysokie temperaturze mleczko robi się bardzo płynne, dzięki czemu jest jeszcze lżejsze, szybko i gładko się rozprowadza, nie tworzy białych smug. Nie wysusza skóry, wręcz zostawia ją w uczuciu komfortu i nawilżenia.

Para znajomych również smarowała się faktorem SPF50+, w podobnych odstępach czasowych i oboje się pospiekali na plecach, a my nie. Dodam, że wszyscy mamy podobny fototyp skóry - bardzo jasny, z piegami i pieprzykami. Mój chłopak zazwyczaj połowę lata chodzi ze spieczonym karkiem, a tym razem nic takiego się nie wydarzyło, wiec spokojnie mogę powiedzieć, że mleczko LRP chroni super. Kąpaliśmy się tylko w wodzie basenowej i mimo temperatury nie odczuliśmy, żeby słońce przesuszyło naszą skórę, za co też ogromny plus. Pierwszy raz byłam w tak mocno nasłonecznionym miejscu i bardzo się bałam o swoją wrażliwą na promienie skórę, a okazało się, że wróciłam z bardzo delikatną, ale równomierną i złocistą opalenizną, która całkiem nieźle się trzymała. Nie powstały na mojej buzi żadne przebarwienia ani piegi, na czym ogromnie mi zależało. W następnym roku na pewno zdecyduję się ponownie na jakiś produkt tej firmy.