Ewa Schmitt Boutique, Bibułka matująca w rolce 

Mam cerę mieszaną/normalną, która czasem potrzebuje umiarkowanego zmatowienia i redukcji wydzielanego sebum. Na bibułki matujące bym się jednak nie zdecydowała, bo mam nieodparte wrażenie, że to pic na wodę i ten sam efekt zmatowienia uzyskamy przy użyciu chusteczki higienicznej. Rolkę bibułek spod szyldu Ewa Schmitt otrzymałam do testów, których długo nie chciałam podjąć, bo szkoda mi było ich zużywać. Wygląda jak urocza zabawka i takie ma też właściwości. Nie twierdzę, że całkowicie nie daje rady z eliminacją wyświecania - bo coś tam jednak robi, ale kawałek zwykłej papierniczej bibułki czy papieru śniadaniowego zrobiłby dokładnie to samo! tyle tylko, że prezentowałby się gorzej, bo papier śniadaniowy nie jest zamknięty w takim ładnym, przejrzystym, bardzo dziewczęcym subtelnie brokatowym etui z grubego plastiku z ząbkowaną krawędzią przedzierającą, ani nie jest barwiony na słodki pastelowo-księżniczkowy róż. Bibułki od Ewy Schmitt są cienkie, delikatne, przez co rozrywają się nierówno, mogą nawet lekko zadrapać skórę, bo są również sztywne. Zbieranie nimi sebum nie należy do największych przyjemności tego świata... Fakt, że nie naruszają makijażu. Ot, taki dodatek na większe wyjścia typu wesele, które w moim przypadku nie zdarzają się zbyt często, dlatego też leżakują sobie półtora roku wśród kosmetyków i nawet nie zużyłam tej rolki w połowie! :D

Bibułek idzie u mnie na tony, używam kilka razy dziennie nawet gdy się nie maluję. Mam cerę mieszaną z wyświecającą się często gęsto strefą T, więc bibułki to u mnie absolutna konieczność. Ostatni bibułkowy zakup z Lovely nie był udany, więc gdy tylko je skończyłam postanowiłam rozejrzeć się za czymś nowym. I przechadzając się po Rossie, wpadłam na tego cudaka. Nigdy nie używałam bibułek w rolce chociaż byłam do nich (sama nie wiem czemu) sceptyczna, to okazały się niezłe a na pewno jedne z lepszych dostępnych w drogerii. Bibułki zapakowane były w kartonik. A same bibułki znajdują się w plastikowym z elementami brokatu opakowaniu z klikiem, tutaj mam jedno ale bo opakowania nie da się domknąć być może to kwestia wyłącznie mojego opakowania, ale ta klapka z ząbkami cały czas w moim egzemplarzu 'lata'. Otwierając opakowanie bierzemy potrzebną nam ilość bibułki i zamykając opakowanie, które wykończone jest ząbkami ucinamy potrzebną część. Całość opakowania ma wysokość ciut większą niż szminka a więc zmieści się praktycznie w każdej kosmetyczce i torebce. Pod tym względem te bibułki mnie kupiły, bo często używając bibułek w standardowym opakowaniu w którym pocięte są one na 'karteczki" wypadały z kartonikowego opakowania i bujały się po całej torebce. Więc tutaj bibułki w rolce wydają mi się dużo praktyczniejszym i ciekawszym rozwiązaniem. Same bibułki kosztowały coś ponad 10zł, jednak mamy tu aż 5 metrów produktu! To na prawdę sporo, używam tych bibułek kilka razy dziennie, od miesiąca i jeszcze ich nie skończyłam! To bez wątpienia jedne z najbardziej wydajnych bibułek na rynku. Jeśli chodzi o jakość bibułek jest nieźle, choć nie bez wad. Bibułki są dość szerokie więc bez problemu używając 2-3 bibułek na jedną aplikację wykonamy całe poprawki makijażu. Bibułki bardzo dobrze chłoną sebum, nie rwą się, ich użycie jest bezproblemowe. To co zasługuje na plus to również fakt, że nie naruszają makijażu, nie ciastkują podkładu w tej newralgicznej i trudnej strefie T, nie warzą podkładu i zostawiają makijaż w idealnym stanie. Po użyciu zaledwie 2-3 bibułek skóra jest matowa, gładka i wygląda o niebo estetyczniej. Co prawda fajnie byłoby gdyby bibułki były nieco grubsze, bo są wykonane z dość cienkiego materiału, to i tak jest na prawdę okej. Biorąc pod uwagę ich atuty, czyli powalającą wręcz wydajność i poręczne opakowanie to na prawdę jestem z nich zadowolona.

Mam cerę mieszaną więc ciągle używam bibułek matujących więc gdy zobaczyłam fikaśne pudełeczko z bibułką którą sami dozujemy od razu po nią sięgnęłam. Super pomysł z własnoręcznym dozowaniem ale mam mały problem, bo albo bibułka jest zbyt cienka albo ząbki są za mało ostre. Gdy chce oderwać wybraną przez siebie długość bibułki to poprostu albo się powie w połowie albo urwie kawałek w palcach, wszędzie tam gdzie nie powinno. Sama bibułka dobrze zbiera sebum, nie zauważyłam aby naruszała makijaż. Gdyby łatwiej się urywało byłoby 5 gwiazdek.

Nie są to bibułki idealne, ale mają parę ważnych zalet. Przede wszystkim, są baaardzo poręczne (wyglądają jak pomadka) i wygodne w użyciu, można oderwać mniej lub więcej bibułki, zależy ile potrzebujemy. Zbierają sebum z twarzy, przy czym są cieniutkie, więc ten efekt nie jest jakiś 5/, zawsze jednak poprawia to wygląd skóry. W promocji były tanie. Myślę, że warto je mieć w torebce w przypadku mieszanej/tłustej cery.

Bibułki matujące towarzyszą mi codziennie ze względu na posiadanie cery mieszanej. Tłuszczenie w strefie T to moja zmora od zawsze, której niestety póki co nie umiem pokonać. Z pomocą przychodzą bibułki matujące w różnej postaci i różnych marek, wciąż szukam swojego ideału. Jak tylko zobaczył te bajeranckie bibułki w rossmannie to wiedziałam,że muszą być moje! Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej marce tym bardziej byłam ciekawa. Za tę nowość zapłaciłam około 11 złotych w promocyjnej cenie. Opakowanie bibułek według mnie jest wprost genialne!! Wygląda jak pomadka i mieści się w każdej torebce. Tutaj należą się ogromne brawa za pomysł i realizację. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim rozwiązaniem w przypadku bibułek matujących. Opakowanie jest przezroczyste ze srebrnymi, brokatowymi drobinkami, cudo! W środku znajdziemy rolkę z aż (uwaga!) 5 metrami różowej bibułki. Sami wybieramy jaką ilość odłamiemy i zastosujemy. Po otwarciu "pomadki" z jednej strony jest miejsce z delikatnymi ząbkami, które służą do oderwania bibułki w wybranym przez nas miejscu. Wszystko to pozwala na sprawną i bezproblemową aplikację. Naprawdę genialne i sprytne rozwiązanie! Opakowanie nie niszczy się i ciągle działa bez zarzutu, a stosuje je już chyba 3 miesiąc:) Jeśli chodzi o samą jakość bibułki to niestety nie jest najlepsza. Jest zdecydowanie zbyt cienka, przez co sebum przechodzi nam na palce. Co więcej bibułka zabiera też nieco podkładu i koniecznie są poprawki. Mimo to bibułki dobrze sobie radzą ze zmatowieniem. Błyskawicznie strefa T jest oczyszczona z nadmiaru sebum. Myślę,że producenci powinni popracować nad jakością i będą to bibułki idealne! Metoda schowania bibułek w opakowanie przypominające pomadkę i jeszcze dozowanie, które pozwala nam samemu wybrać wielkość bibułki jest rewelacyjne :) Niestety poprzez tę słabą jakość bibułki już raczej do nich nie wrócę.

Bibułki z kategorii tych papierowych, szeleszczą gdy się ich używa, sebum zbierają średnio i po ich użyciu należałoby dodatkowo wspomóc się pudrem. Są mało wydajne, trzeba ich trochę zużyć dla zadowalającego (i tak nie do końca) efektu. Opakowanie ładne i ciekawe rozwiązanie z dozowaniem samemu ilości bibułki. Na początku miałam problem z urwaniem bibułki bez jej podarcia, ale kwestia wprawy. Na taką słabą wydajność cena wydaje mi się za wysoka.