Do pokochania? Być może...
Zerknijmy na skład:
olej z pestek winogron, olej słonecznikowy, olej arganowy (już na trzecim miejscu!), ekstrakt z żurawiny (nawilża, działa liftingująco, spowalnia procesy starzenia), aloes, kolagen, elastyna, tlenek cynku i tytanu (które dają ochronę UV), Palmitynian askorbylu (przeciwutleniacz), witamina C... i czego chcieć więcej? Ja przed taką mieszanką padam na kolana i biję pokłony wieczyste, inne kremy mogą uczyć się takiego składu.
Co o samym kremie:
- ogromna pojemność - 110 ml, co nastręcza trudności w wyrobieniu się ze zużyciem przed nieuchronnym końcem ważności (6 miesięcy od otwarcia), na co składa się jeszcze jeden czynnik, a mianowicie
- konsystencja - delikatna, bardziej żelowa (co sprzyja zwiększonej wydajności), ale przy tym formuła jest tak bogata, że naprawdę, gdyby się nawet chciało, to nie da się tego kremu nałożyć więcej
- delikatny, kwaskowaty zapach, żurawinowy
- spore opakowanie, trochę producent zabawił się z użytkownikami i w rzeczywistości wewnętrzna część jest mniejsza, a dno jest wyżej niż to, na którym stać normalnie powinno, ale jestem w stanie wybaczyć tego psikusa
- tani jak barszcz w porównaniu do wydajności i jakości -12-13zł, dostępny na dozie i w internetach, stacjonarnie nie widziałam.
No i najważniejsze, czyli działanie:
Moja tłusta skóra zakochała się na zabój, bo to wreszcie krem, który nie jest tak bogaty, że aż ciąży na skórze, a zarazem nie pozostawia po sobie spustoszenia. Skóra po zastosowaniu kremu jest naprawdę porządnie nawilżona, lekko napięta i widocznie szczęśliwa. Żadnych suchych skórek. Żadnych placków - pustyń. Żadnego podrażnienia. Za to niewielki błysk, który wybaczam, bo to nie krem matujący. Matu krem nie zapewnia i tego nie wymagałam.
Oczywiście nie ma mowy o żadnym zapychaniu, bo nie miałoby nawet co zapchać w tym kremie.
Świetnie współpracuje z makijażem mineralnym, jednak radzę odczekać 5-10 minut po nałożeniu kremu, żeby się ładnie wchłonął, a powłoczka nie przeszkadzała w malowaniu się proszkami. Nic się nie warzy, to zapewniam.
Jednak pamiętać trzeba, że w sytuacjach ekstremalnych - jestem w trakcie używania kwasów - ten krem sobie nie da rady, ale bardzo łatwo można go wspomagać, np. kwasem hialuronowym, daje wtedy równie świetne efekty.
Polecam skórom tłustym, szukającym lekkiego, ale nawilżającego kremu, dla suchszych może to być za mało. Gdyby nie moja testerska dusza i suchar w wersji max, to kolejne opakowanie zjawiłoby się u mnie. Niemniej przy każdym innym niewypale wracam do niego!
Używam tego produktu od: września
Ilość zużytych opakowań: w końcówce pierwszego - na pewno nie ostatniego