Z tej serii oprócz dezodorantu perfumowanego posiadam także Play It Sexy EDP, jednak tak, jak jeszcze perfumy po kilku minutach są w stanie wydobyć z siebie coś ciekawego, to PiL jest do niczego.
Nie mam najmniejszego pojęcia, kto wymyśla te nazwy, jednak z rzeczywistością nie mają one nic wspólnego.
Potrzebowałam znaleźć jakiś zapach, który bym używała podczas treningów; dezodoranty odpadały, natomiast perfumy, które normalnie kupuję nie nadają się do tego użytku. Zdecydowałam pójść do Ross*.
Zdecydowana większość tanich zapachów zawsze zawiera coś, co mnie irytuje lub po prostu według mnie są nijakie. Jeśli nie zniecierpię od razu danego zapachu lub po prostu mi nie przypasuje, to na pewno przed upływem tygodnia będę go miała dosyć. Nie powiem, że zapach ten jest mdlący, nie kojarzy mi się też z latami 70-80, ani w żaden sposób nie jest irytujący. Jednak zdecydowanie do najprzyjemniejszych też nie zaliczyłabym go.
Produkt ten jest zdecydowanie nijaki. W żaden sposób się nie rozwija, po użyciu czuć alkohol, jednak niestety nie powiem tutaj, że jest to coś chwilowego. Ten dziwny zapach spirytusowy utrzymuje się przez dosłownie cały czas. Zdecydowanie wyczuwam cytrynę, albo raczej trawę cytrynową, bo czysta cytryna, to nie jest. Jestem też w stanie wyczuć lekki, słodki zapach orchidei, jednak ten spirytus zdecydowanie zaburza całą kompozycję. Wszystko jest rozwodnione i rozmyte do granic możliwości. To by było tyle.
Zapach na ubraniu nie utrzymuje się za długo, można by powiedzieć, że 20-25 min, to max. Przy czym wyczuwalność zapachu skraca się do ok. 7min, po tych 7min. zapach ten czuć tylko z bliska.
To samo dzieje się przy aplikacji na skórę, po 20-25min max nie pamiętamy już, że czymkolwiek się spryskaliśmy, czujemy je tylko z bardzo bliska. Zapach pozostaje praktycznie taki sam (może alkohol trochę się uspokaja), jednak wszytko jest płaskie, bez głębi i czegoś charakterystycznego można się tylko dopatrywać.
Produkt zaczęłam używać do spryskiwania powietrza podczas porządkowania i wietrzenia mieszkania, bo innego tutaj zastosowania nie jestem w stanie znaleźć.
Jeśli chodzi o wersję 75ml, to flakon jest solidny, zakrętka jest porządnie zatrzaśnięta, nic się nie wylewa. Kształt jest zwykły, jak i u większości tego typu produktów. Grafika absolutnie do mnie nie przemawia.
Wystawiam '2', bo miałam próbki gorszych zapachów, których nie byłam po prostu w stanie wąchać i chciałam jak najszybciej się ich pozbyć. Tutaj ta sytuacja się nie powtarza. Zapach wietrzeje wystarczająco szybko, zanim zacznie mnie cokolwiek drażnić i nie jest na tyle intensywny, żebym go wyczuwała przez długi czas. Nie kojarzy mi się też z latami 70, ani z kościołami, jak to czasem bywa. Jest to zdecydowanie zawyżona ocena, ale tak, jak mówię, bywa gorzej.
Polecam zaaplikować zapach w perfumerii i pochodzić tak z 3-4 dni i później się zdecydować, czy jest to rzeczywiście warte czasu.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie