Natura nie poskąpiła mi ani ilości włosów, ani ich grubości, rosną szybko, są zdrowe i od zawsze wprawiają mnie w zdziwienie, iż pomimo traktowania ich przeze mnie raczej hardcorowo nie słabną i nawet powiedziałabym, że z wiekiem stają się coraz mocniejsze i w lepszej kondycji. Nie jest to oczywiście powód do narzekania a jedynie mojego permanentnego zdziwienia, gdyż tak jak wspomniałam raczej nie powinnam się chwalić sposobem ich pielęgnacji a właściwie jej braku. Co też z nimi robię? Od lat farbuję, używam sklepowych szamponów nie zwracając uwagi na skład (aczkolwiek zauważyłam, że im więcej składników tablicy Mendelejewa tym moje włosy coraz silniejsze), myję je codziennie, suszę suszarką, podnoszę na suszarkolokówce, czasem zdarza mi się użyć prostownicy, rzadko stosuję odżywki lub inne maski. Zatem robię z nimi wszystko to czego z zasady nie powinno się robić chcąc zachować ich dobry stan do późnej starości i co sprawia, że moja fryzjerka ma łzy w oczach jak opowiadam jej o tym. Co więc spowodowało, że sięgnęłam po omawiany specyfik? Parę miesięcy temu dojrzałam do decyzji aby urozmaicić monotonny, jeden kolor na moich włosach i wrzucić w nie trochę życia poprzez dodanie innej kolorystyki oczywiście jaśniejszej, co wiązało się, jak nie trudno wydedukować, ze ściągnięciem z części pasm ciemniejszego koloru. Efekt kolorystyczny był dla mnie niezwykle satysfakcjonujący, wybiegłam z salonu zachwycona swoim nowym lookiem i szczęśliwa, że również na mojej głowie pojawiła się wiosna. Jak to bywa zazwyczaj, żeby bilans wyszedł na zero zawsze coś musi odbyć się kosztem czegoś więc i tym razem tak się stało. Po tych wszystkich zabiegach chemicznych częśc moich włosów stała się nie do ogarnięcia, zaczęły się jeszcze bardziej puszyć (puszą się z natury też), nabrały sztywności i miałam wrażenie, że ze ściśniętym gardłem wołają "zrób coś z nami kobito". Tym też sposobem nabyłam owy fluid, który przeznaczony jest generalnie do włosów suchych, sztywnych, pierzastych i nieposłusznych w układaniu. Preparat w ilości 125 ml zamknięty w przezroczystej, plastikowej butelce z dozownikiem. Konsystencja oleista, śliska, przezroczysta o bardzo przyjemnym (wg mnie) zapachu. W temacie składu chemicznego tego specyfiku nie wypowiadam się, gdyż tak jak wcześniej już napisałam nie stanowi on dla mnie istoty sprawy, ważny dla mnie jest efekt po zastosowaniu. Włosy myję codziennie zatem i z taką częstotliwością tuż po ich umyciu i nałożeniu odżywki (jej recenzja w krotkim czasie) aplikuję fluid poprzez wmasowanie we włosy dwóch porcji tejże mazi (pamiętamy, że aplikujemy preparat na włosy a nie na skórę głowy) i zabieram się do modelowania. Włosy stają się miękkie, są gładkie, łatwo je rozczesać (co przy ich ilości w moim przypadku nie zawsze jest to łatwe) a po wymodelowaniu widać gołym okiem, że są dobrze odżywione. Stosowałam olejek również bez wcześniej nakładanej odżywki i równie jednakowo dobrze zadziałał solo. Można go stosować również na suche włosy do tzw. wykończenia fryzury, jednakże tu zalecałabym daleko idącą ostrożność w ilości nakładanego produktu, gdyż można łatwo przesadzić i sprawić aby włosy wyglądały na przetłuszczone. Jest mega wydajny. O ile przy mojej długości (do ramion) wystarczą na mokre włosy dwie porcje o tyle na suche 1/2 jest już dużo za dużo. Oczywiście wszystko to zależy też pewnie od struktury danego włosa, jego kondycji itd. Jak dla mnie fluid sprawdził się w 100% i pewnie kupię go ponownie.