Właśnie , gwiazdkę odejmuję od razu za zapach. Jest dla mnie co najmniej przykry (takie stare wino), a czuć go do następnego mycia włosów. Czy tylko ja mam z tym problem? W każdym razie może opowiem moją historię związaną z tym produktem. Najpierw zakupiłam 30 ml w Douglasie i byłam bardzo zadowolona, do tego stopnia, że zakupiłam po dość promocyjnych cenach 300 ml (100+200) tego produktu. I pierwsze... zapach, zupełnie inny w miniaturce, inny w dużym produkcie. Zauważyłam jednak, że 30 ml to MASKA, a 200 i 100 to krem, składy też się różniły. :(
O ile maska naprawdę mnie zachwyciła i poprawiła moje włosy pod względem wizualnym i nie tylko, zapach był naprawdę przyjemny, o tyle krem to porażka (?). Owszem, nawilża włosy, nie wiem, czy tak jak maska, ale nawilża, ALE:
- przy zmywaniu i do wyschnięcia, widzę, że kilka czy może kilkanaście włosów mi wypada...nowość, bo ogólnie wcale mi włosy nie wypadają, a na pewno nie po odżywkach, więc to ewidentnie wina tej maski
- ZAPACH nie do zniesienia jak dla mnie... jest to stare sfermentowane wino (?) z nutą chyba naciąganej słodkości, w każdym razie bardzo nieprzyjemny, żeby go zatuszować używałam po masce mojej granatowej odżywki z alterry, ale to nic nie dawało - wino nadal się przebijało
zużyłam może pół opakowania 200 ml. więcej nie mogę, odrzuca mnie wręcz ten zapach, więc ponad 100 zł poszło w błoto..
jak widać maska i krem to zupełne inne produkty ( a maskę bardzo polecam, dostępna w douglasie za 15 zl, zamiast "cream" jest napisane "mask", ma nieco inny skład)
z rene furterer chyba pożegnam się na zawsze, a szkoda, bo pokładałam w nim duże nadzieje :(
dodam, że nie był to produkt przeterminowany, bo pisałam do producenta, by sprawdził kod.. okazuje się, że wszystko w porządku. Może ktoś ma ochotę, bo zostało mi jeszcze trochę tego produktu? :D
Używam tego produktu od: miesiąc
Ilość zużytych opakowań: niecałe pół 200 ml