Indigo Nails Lab Indigo x Sin by Sara Boruc Mannei, Lakiery hybrydowe 

Kolekcja Sary jest jedną z moich ulubionych. Ma piękne osiem kolorów. Trzeba przyznać, że kolory są kobiecie, eleganckie i ponadczasowe; zawsze pasują do każdej stylizacji. Produkty Indigo jak zawsze są bardzo trwałe, nie ma problemu z ich zdjęciem. Łatwo się nakłada. Cudeńka :) ZALETY: kolory, TRWAŁOŚĆ, aplikacja

Lakiery z tej kolekcji są łatwe w pracy, łatwo się rozprowadzają i nie są zbyt gęste. Same kolory są bardzo kobiece i ślicznie wyglądają na paznokciach. Devil Wears Prada jest pięknym odcieniem czerwieni który bardzo przypadł mi do gustu. Trwałość mają na poziomie innych lakierów Indigo, więc nie ma z nimi żadnych problemów.

Polecam Kolekcje Sary. Od pierwszego wejrzenia zakochałam się w odcieniach ( w domu mam całą 8). Kolory kobiecie, eleganckie i ponadczasowe. Jak przystało u indigo -hybrydy trwałe (za to duży plus), ściąga się łatwo i wygodnie nakłada. Według mnie najpiękniejszym odcieniem jest my name is sara.

Lakier jest jednym z moich ulubionych głównie ze względu na kolor. Ogólnie łatwo się rozprowadza, dwie warstwy koloru wystarczą na całkowite pokrycie płytki. U mnie trzymają się wyjątkowo długo, minimum 1,5 tygodnia a codziennie moje paznokcie pracują w ekstremalnych warunkach

Strasznie chcialam kupic ten produkt bo liczylam ze bedzie ok , ale jednak nie jest taki . Po pieerwsze odpada juz po 1 dniu ..Nie mam tak z Semilacami czy Neonail po 2 jestvtaak gesty ze prawie nie da sie nim malowac. Nie polecam

kolejna trafna produkcja z serii Indigo. Co prawda nie wiem, kim jest autorka kolekcji, to bardzo podobają mi się odcienie. Są jesienne, ale niektóre z nich są również dobre na cieplejsze dni - na przykład bordowe odcienie. Bardzo dobra trwałość, dostępność - tak jak Indigo - przez internet i stacjonarnie, bardzo dobre krycie. Jedna z lepszych kolekcji. Polecam.

Nie przepadam za panią Mannei. Ale jak zobaczyłam kolory z jej kolekcji lakierów Indigo, to przepadłam, bo są tak bardzo w moim guście. Nie są odkrywcze, w żadnym wypadku. Ale są bardzo klasyczne, bezpieczne, pasujące do wszystkiego. Powiem szczerze, że chętnie kupiłabym wszystkie kolory z tej kolekcji - podobały mi się na zdjęciach w internetach, ale na żywo, na wzorniku, też wyglądały pieknie. Zdecydowałam się w końcu na trzy kolory - Sin City, My Name Is Sara i Juice. Chodził za mną jeszcze diabeł w czerwieni, jednak wstrzymałam się chwilowo z zakupem. I dobrze zrobiłam, bo z okazji walentynek Indigo wypuściło na rynek dwie piękne czerwienie :D Gdybym miała wskazać najładniejszy kolor z tej mojej trójki, to miałabym z tym problem. Wszystkie są ładne. Sin City to taka idealna, fioletowa szarość. Kolor ten jest bardzo kremowy i mam z nim chyba największe problemy przy malowaniu. W ogóle ta kolekcja to pierwsze lakiery po zmianie formuły, są gęstsze od poprzednich. Czy to plus No nie wiem. Chociażby przykład Sin City właśnie. Podobnie kremowy jest Little Bobo z kolekcji Siwiec, i tym maluje mi się świetnie. A Sin City lubi mi się zlać na boki, tworząc takie dwa wałki. Nałożenie ultracienkiej warstwy też jest bardzo trudne. I mam wrażenie, że ten kolor wymaga nieco dłuższego utwardzania w lampie (diament). Za to My Name Is Sara i Juice to lakiery idealne. Nie mają tej specyficznej kremowości, są takie bardziej szkliste i żelowe. Przez to maluje się nimi łatwo i bezproblemowo. Utwardzają się też lepiej, niż Sin City. My Name Is Sara to taka ciemna, malinowo-bordowa czerwień. Juice to bakłażan, nie za ciemny, nie za jasny. Trwałości hybrydom Indigo odmówić nie mogę - na proteinie trwają i trwają, i trwają. Ścągają się też bezproblemowo, aceton, wacik, folia i kwadrans w rękawiczce i ściągam lakier z paznokcia w całości. Bardzo udana kolekcja. Chcę więcej i czekam na wiosnę.