Lirene Dermoprogram Nawilżająca mgiełka do twarzy, ciała, skóry głowy SPF 30 wysoka ochrona 

Ostatni raz zaufałam marce, bez sprawdzenia składu przed zakupem. Sądziłam, że producent LABORATORIUM KOSMETYCZNE DR IRENA ERIS SP. Z O.O. nie będzie umieszczać nieprawdziwych informacji na opakowaniu kosmetycznym. Mgiełka "nawilżająca" która na pierwszym miejscu w składzie ma Alkohol. Inne składniki nie są w stanie zniwelować negatywnego działania na skórę. Twarz mam przesuszoną, woń alkoholu na skórze utrzymuje się jeszcze bardzo długo po użyciu. Mimo wstrząśnięcia na twarzy zostały białe, tłuste plamy, których nie idzie zmyć ciepła wodą z mydłem. Najgorszy produkt od Dr Irena Eris i ich marki "Lirene". Wyrzucone 30 zł.

Zacznę od tego, że kupiłam mgiełkę przypadkowo w rossmanie szukając czegoś z filtrem słonecznym. Już od jakiegoś czasu szykalam czegoś co mogę używać w ciągu dnia z ochroną słoneczną. Po pierwszym użyciu mgielki rozpylacz wypluł tylko tłustą warstwe, a makijaż dosłownie spłonął z twarzy. Następnego dnia postanowiłam dać mu ostatnią szansę. Dobrze wstrząsnęłam butelkę i rozpylilam z dużej odległości. Mgiełce dosyć sporo czasu zajęło żeby,, wyschnąć '' ale nie uszkodziła makijażu pod spodem ani nie podrażnila mi twarzy. Dla mnie nie ma szału, ale spełnia swoje zastosowanie, chroni przed słońcem.

To jest tak, jak na szybko bierze się coś do koszyka i nie przeczyta składu. Ale nawet widząc alkohol, pomyślałam sobie że bardzo nie zaszkodzi, najwyżej nie nawilży. Raz popełniłam paskudnie głupi błąd i psiknęłam sobie tą mgiełką na twarz – szczypało, twarz zaczerwieniona, co jest najgorsze zaczerwienienie nie zeszło po zmyciu tego tylko już do końca dnia chodziłam jak różowa świnka. Ten produkt nie ma ani jednej zalety. Zamiast nawilżać to szczypie i wysusza niemiłosiernie (nawilżająca?!), zostawia na skórze tłustą i okropnie nieprzyjemną warstwę do której lepi się wszystko. Tutaj moja dygresja – czy jest miejsce gdzie można zgłaszać produkty z kłamstwami na opakowaniu? Wysmaruję na pewno maila do Lirene, ale co dalej? Absolutnie nie polecam dalej, 30 złotych poszło na zmarnowanie. Skusił mnie pomysł mgiełki. Załuję bardzo.

Sama koncepcja produktu bardzo mi się spodobała. Szukałam go dosyć długo po sklepach i bardzo byłam ciekawa jaki będzie. Niestety zupełnie mnie rozczarował. Zapach alkoholu jest powalający. W związku z tym wysusza też skórę. Zostawia też na skórze taką dziwną warstwę/skorupę, która wygląda dziwnie i brudzi ubrania. Próbowałam go wielokrotnie, ale zupełnie się z nim nie polubiłam.

mam rzadkie włosy i szeroki przedziałek, szukałam produktu z filtrami uv do stosowania na skóre głowy. Idealny jest produkt w sprayu La Roche Posay - filtr 50, ale cena troche zaporowa. Przetestowałam mgiełke Lirene, ktora wg zapewnien producenta jest idealna na skore glowy, na zakola. Niestety produkt jest tłusty. To nie jest wodny, transparentny spray, tylko olejek w sprayu. Przetestowałam na dłoniach i przedramionach, zostawia tłusta warstwe. Nie wyobrazam sobie uzywac go na mojej przetłuszczajacej sie skorze głowy.... takze: jesli szukacie czegos do skory głowy, to zdecydowanie lepeij wydac 50zł na Anthelios LRP, niz 30zł na ten produkt.

Na ten produkt trafiłam w jednej z drogerii w moim mieście. Skuszona pięknym wyglądem produktu i opisem producenta pobiegłam do kasy fiskalnej. Pierwsze wrażenie było mieszane. Zapach mnie powalił, śmierdzi! Alkohol w składzie to nie jest dobry znak. Jednakże nie pozostawia smug. Więcej informacji poniżej.

Głównym celem takiej mgiełki ma być ochrona skóry, stąd w mgiełce jest filtr przeciwsłoneczny. Dlatego właśnie nawet przez myśl mi nie przeszło, że alkohol jest głównym składnikiem tego produktu, no a przecież alkohol przyspiesza starzenie skóry :((

Miałam już kiedyś mgiełkę w aerozolu z filtrem SPF30 innej firmy i byłam z niej bardzo zadowolona, niestety nie jest już ona dostępna, więc skuszona opisem na opakowaniu kupiłam w Rossmannie podobny (niby) produkt Lirene. I niestety się zawiodłam. Pierwsze wrażenie po użyciu: ALKOHOL! Spray potwornie wali spirytusem, i nic dziwnego, bo alkohol jest na pierwszym miejscu w składzie. O ile zapach na szczęście szybko wietrzeje, alkohol powoduje nieprzyjemnie uczucie ściągnięcia, które mija dopiero po kilku minutach. Myślę, że po użyciu sprayu na już nieco podrażnioną (np. słońcem) skórę może nawet trochę zapiec. Dodam, że producent poleca używanie produktu na twarzy - ja po swoich odczuciach po aplikacji na ramiona za nic bym tego na twarz nie nałożyła. Skóra na pewno nie byłaby "gładka i nawilżona" jak zapewnia opis na opakowaniu. Opis rozmija się z prawdą (czyt. kłamie) też w innym miejscu: twierdzi, że konsystencja produktu jest "nietłusta". Otóż jest BARDZO tłusta. To praktycznie olejek. I nie, nie wchłania się szybko, nawet po wtarciu w skórę. Nawet po ok. 7 godzinach od aplikacji moje ramiona są na tyle tłuste że boję się opierać o kanapę żeby nie zostawić plam. Na torebce już są. Producent poleca produkt do używania na skórze głowy, ja tego nie zrobiłam, i cieszę się, bo końcówka warkocza, która dotykała spryskanego mgiełką karku jest jak zamoczona w oleju. Nadal będę używać produktu, bo wydaje mi się, że dobrze chroni przed słońcem (używam dopiero jeden dzień, więc dobrze go jeszcze nie przetestowałam) i jest stosunkowo łatwy w aplikacji, jednak rozmijanie się z prawdą w opisie tak mnie zirytowało, że aż założyłam konto na wizażu i napisałam tę recenzję.