Lift4Skin Face, Wolumetryczny krem na dzień 40+ `Smocza krew` 

Kosmetyki do twarzy zdecydowanie zaliczają się do najstaranniej przemyślanych zakupów na mojej osobistej liście drogeryjnej. Z uwagi na wiek muszę już rozglądać się za bardziej zaawansowaną pielęgnacją, z kolei kaprysy mojej cery sprawiają, iż większość preparatów jedynie "testuję" i po wykorzystaniu ostatniej kropli z opakowania więcej do danego produktu nie wracam. Krem Lift4Skin do koszyka wrzuciłam...pod wpływem impulsu! Zaintrygował mnie opis wytwórcy, według którego czyni on cuda na miarę tego w Kanie Galilejskiej. Od pierwszej aplikacji mogłam śmiało stwierdzić, że zmarnowałam czas i pieniądze! Pod makijaż kompletnie się nie nadaje, nie współpracuje z żadnym podkładem (ani korektorem!). Życzyłabym sobie mocniejszej dawki składników odżywczych oraz więcej prawdy niż fikcji literackiej w promowaniu produktów swoich marek!

Krem schowany jest w ciężkim szklanym słoiczku, o eleganckim, minimalistycznym wyglądzie. Bardzo ładnie się rozprowadza i bardzo dobrze wchłania. Mam mieszaną, problematyczną cerę, więc brak tłustawej i świecącej warstewki jest dla mnie bardzo ważny, od razu zyskał u mnie duży plus. Krem doskonale więc nadaje się pod makijaż, dodatkowo nie pozapychał mnie ani nie spowodował żadnych przykrych niespodzianek. Skóra po jego użyciu jest bardzo przyjemnie gładka, wygląda świeżo i promiennie. Zużyłam jedno opakowanie, więc trudno jest mi napisać coś na temat odbudowy konturu, którą obiecuje producent. Natomiast skóra faktycznie sprawia wrażenie bardziej napiętej, a jej odżywienie jest zdecydowanie wyczuwalne. Dla mnie ten krem nie ma wad (poza ceną), chociaż tez jeszcze żadnych spektakularnych efektów nie widzę. Myślę jednak, że będę stosowała go dalej, ponieważ zdecydowanie jestem dobrej myśli.