U mnie w domu maseczek nigdy za wiele. W płachcie, peel off, tradycyjne - nieważne, istotne jest tylko to, by pomogły mojej suchej i wrażliwej cerze. Zazwyczaj wybieram takie, które mają być nawilżające, odżywiające albo energetyzujące. Nie inaczej było przy wyborze maseczki Fruit Power od Lirene, która ma dawać silne nawilżenie skóry.
Opakowanie to mały, okrągły plastik w kolorze czerwonym, z motywem arbuza. Ze względu na widoczne oczy i usta wiemy, że jest to twarz. Widać na nim nazwę firmy i samego produktu. Konsystencja samego kosmetyku była dla mnie zaskoczeniem, bowiem chyba pierwszy raz spotkałam się z prawdziwą, tak galaretowatą formą. Jest dosyć zbita, co może utrudniać samo nakładanie produktu na twarz, dodatkowo jest bezbarwna z lekkim, czerwonym zabarwieniem.
Kosmetyku jest całkiem sporo w opakowaniu, więc jeśli decydujemy się na nakładanie go tylko na twarz, to jedna saszetka będzie starczyła na dwa użycia. Ja produkt przeciągnęłam również na szyje i odrobinę na dekolt, ale na szczęście kupiłam dwa opakowania, więc ostatecznie i tak użyłam jej tyle razy, ile zaleca producent w ciągu tygodnia. Produkt pachnie bardzo arbuzowo, wiadomo, jest to zapach chemiczny, ale przyjemny dla nosa.
Maseczkę nakładałam na oczyszczoną twarz, oczywiście po wykonaniu demakijażu, umyciu buzi przeznaczonym do tego żelem, stonizowaniu jej i spryskaniu wodą aloesową. Pierwsze, co poczułam po jej aplikacji to dosyć silne uczucie szczypania w okolicach nosa, gdzie moja skóra jest najbardziej wrażliwa i podatna na podrażnienia oraz suche skórki. Było to nieprzyjemne, trwało kilka minut, ale ostatecznie raczej nie wpłynęło negatywnie na kondycje mojej skóry w tym miejscu. Kosmetyk szybko zastygł na skórze i dawał uczucie ściągnięcia.
Produkt zmyłam z twarzy po 20 minutach, tak jak zalecał producent. Zaczęłam myć skórę wodą oraz żelem do twarzy by ,,oderwać" maseczkę od skóry, a potem raz jeszcze używałam wody do dokładnego pozbycia się jej. Oczyszczona skóra została bardzo klejąca, więc za pierwszym razem umyłam twarz raz jeszcze. Kleiła się tylko trochę mniej, dlatego za drugim razem zrezygnowałam z ponownego mycia, by zobaczyć efekty. W jednym i drugim przypadku uczucie klejącej skóry znikało dość szybko. Następnie nakładałam ulubiony krem, nie miałam żadnego od Lirene więc na tapet poszedł Eveline.
Moje wnioski są takie, że maseczka faktycznie daje uczucie nawilżenia, ale dopiero po drugim użyciu i podejrzewam, że z każdym kolejnym byłoby coraz lepiej. Skóra jest jeszcze przyjemniejsza w dotyku jak tylko po samym kremie, a efekt utrzymuje się nawet następnego dnia wieczorem, kiedy to po demakijażu wciąż czułam nawilżenie i wygładzenie najprawdopodobniej spowodowane maseczką. Produkt kosztuje grosze, ja swoje kupiłam na promocji za 2,99 zł, więc jest to bardzo dobra cena dla takiego efektu.
Zalety:
- Cena
- Ilość produktu w opakowaniu
- Nawilża i wygładza na cały dzień
- Zapach
- Klei się, ale efekt ten szybko znika
Wady:
- Uczucie szczypania
- Uczucie ściągnięcia
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie