Jeanne En Provence Jasmin Secret Hand Cream Krem nawilżający do rąk

Jaśminowy krem do rąk marki Jeanne En Provence nie był moim celem zakupowym, dorzuciłam go do zamówienia, ponieważ uwielbiam jaśmin. Mimo swojej atopowej i bardzo suchej skóry nie liczyłam na mocne właściwości pielęgnacyjne, kupiłam go dla zapachu i nastawiłam się, że taka jest jego główna rola. Dlatego przeznaczyłam go na lato, bo wtedy i potrzeby tych wymagających skór bywają mniejsze. Krem ma biały kolor i dosyć lekką, praktycznie nawet lejącą, konsystencję, dlatego lepiej uważać podczas otwierania tubki, bo można stracić trochę kosmetyku albo zaaplikować zbyt dużą ilość. Nie zaskoczę nikogo stwierdzeniem, że krem pachnie jaśminem ;-) . Takim czystym jaśminem, bez nadmiernej słodyczy. Zapach jest mocny i trwały, czuć go na dłoniach jeszcze spory czas po nakremowaniu rąk. Krem jednak z uwagi na swoją leciutką formułę nie ma zbyt wielkich właściwości pielęgnacyjnych. Wchłania się błyskawicznie i nie pozostawia nieprzyjemnego filmu. Nałożony tuż po myciu rąk łagodził napięcie i sprawiał, że skóra stawała się bardziej elastyczna. Wygładzał i bardzo delikatnie nawilżał. I to właściwie tyle. Stosowałam go latem, kiedy moja skóra była w dobrym stanie, więc krzywdy mi nie zrobił i nie pogorszył jej stanu. Chociaż na noc albo po większym sprzątaniu lub gotowaniu zawsze sięgałam po coś bardziej odżywczego. Ja go traktowałam głównie jako kosmetyk pachnący, dla czystej przyjemności, więc i w ocenie nie będę szczególnie drastyczna. Krem na szczęście nie podrażnił mojej wrażliwej skóry. Nad składem również nie będę się mocno pastwić, bo perfumowane kosmetyki mają przede wszystkim pachnieć, a składy zazwyczaj do idealnych nie należą. Z substancji aktywnych w znaczącej ilości mamy jedynie glicerynę. Później za zapachem jest jeszcze ekstrakt z kwiatów jaśminu i szałwi muszkatołowej. Jest troszkę emolientów, sylikon, konserwanty (na duży plus brak tych mocno kontrowersyjnych), zagęstniki i składniki kompozycji zapachowej. INCI nie jest mocno odżywcze, ale nie jest też napakowane agresywnymi składnikami. Krem znajduje się w zgrabnej, plastikowej tubce zamykanej na zatrzask. Całość jest dobrej jakości. Z uwagi na lekką konsystencję produkt łatwo aplikuje się niemalże do ostatniej kropli. Grafika jest romantyczna, kobieca i kwiatowa. Biel, czarne napisy, złote dodatki i kwiaty jaśminu tworzą ładny mariaż. Dostępność niestety nie należy do najlepszych, wybrane produkty można dorwać w sklepie internetowym. Cena jest ok. Dla mnie fajna opcja jako odskocznia od typowo odżywczych formuł i chwila zapachowego szaleństwa i w takiej kategorii polecam.

Kupiłam z tej serii kremy Piwoine Feerie i Lavende, ale nie wprowadzam ich jako nowe produkty, bo nie chce mi się tłumaczyć opisu z francuskiego lub szukać po polsku. Myślę, że skoro te dwa, które mam są do siebie podobne i z tej samej serii, napiszę recenzję tutaj. Krem pachnie typowo po francusku, jak intensywne perfumy. Jeśli kogoś drażnią intensywne zapachy to nie polecam, albo trzeba go będzie użyć mało, co nie stanowi najmniejszego problemu ponieważ krem bardzo dobrze nawilża i wystarczy tyle co małe ziarenko zielonego groszku, by dłonie czuły się komfortowo. Jest więc bardzo wydajny.