Czaiłam się jakiś czas na jej poprzednią wersję, ale kolorystyka mi nie odpowiadała za bardzo (za dużo brązów!). Ale jak zobaczyłam tę, musiałam ją mieć.
Cenowo chyba najbardziej się opłaca zamawiać z polskich drogerii: 179 zł to dokładnie jej wartość w złotówkach (kosztuje jakieś 36 funtów na stronie producenta). Większość ma darmową wysyłkę od 200 zł.
Ja swoją zamówiłam w Beauty Stuff - dotarła do mnie w 3 dni od złożenia zamówienia.
Paleta zawiera 40 cieni w gramaturze 1,6g. 31 to maty, 2 błyski, 3 metaliczne i 4 multichromy. Opakowanie może i nie jest jakieś najpiękniejsze, ale to solidny karton z dobrym lustrem. Nic, tylko się malować.
Mam cienie z różnych marek, w tym wysokopółkowych: Lime Crime, Jeffree Star, Natasha Denona, Ofra i nasz polski Glam Shop. Nie piszę o tym, żeby się chwalić, ale żeby pokazać, jak dobrze wypada BPerfect na tle wysokopółkowych gigantów - bo tamte palety są oczywiście świetne i je kocham, ale Love Tahiti to jakiś kosmos.
Maty są dość masełkowate w konsystencji, niektóre się sypią (szczególnie pink lily - ten najbardziej żarówiasty róż), na szczęście większość nie robi takich problemów. Czerń - no cóż, jest, nawet się rozciera, ale nie jest jakaś super.
Paleta nie ma i nie potrzebuje żadnego beżyku/bieli. Też w to nie wierzyłam, ale te kolory rozcierają się na tyle łatwo, że nie potrzebujemy niczego pod łuk brwiowy, w każdym razie nie celem złagodzenia granic czy coś.
Jedyne dwa cienie, które stwarzają jakieś problemy przy blendowaniu, to najciemniejszy niebieski i fiolet. To jest coś, co zakładałam, że może się zdarzyć, bo to najtrudniejsze odcienie w makijażu. Ale to też nie jest tak, że nie da się ich ładnie rozetrzeć - da, tylko trzeba poświęcić im więcej miłości.
Natomiast wszystkie pozostałe kolory to chyba najlepsze maty, jakie mam. Nie dość, że są dokładnie tak nasycone jak w palecie (tylko chilli pepper wychodzi bardziej czerwono), są pieruńsko napigmentowane, ale bardzo łatwe w roztarciu do chmurki, i to nawet ciemne odcienie (poza tym nieszczęsnym niebieskim). Pigmentu właściwie nie trzeba budować, wystarczy lekko dotknąć pędzlem powieki. Co jest niesamowite w tych cieniach to to, że nie robią plam, a przy takiej pigmentacji to naprawdę rzadkość. Bez różnicy im właściwie, czy się je wklepuje czy rozciera, ale najlepiej robić to mniejszymi pędzlami, bo przy tym pigmencie i nasyceniu kolorów jednak lepiej uważać, żeby nie roznieść cienia na całą powiekę.
Cienie kładę na mokro - bez różnicy im, czy na korektor, czy na bazę, ale ładnie się kleją do siebie - zdarza mi się "nawarstwić" 3 cienie na sobie i nie mają problemu z połączeniem się. Nic się nie odkleja.
Błyski są ok - duochromy bardzo mi przypominają analogiczne cienie z Lime Crime, Jeffreego Stara (z Blood Lust) i Natashy Denony - są gładkie, jakby płatkowe i mają błyszczące drobiny. Metaliki są ładne, reszta może i nie robi efektu wow, ale nie wypada płasko. Jeśli nie nałożymy duochromów na glitter primer, mogą się trochę osypać
To nie jest paleta idealna w tym sensie, że dołożyłabym do niej jakieś pastele albo chłodne odcienie. Brakuje mi jakiegoś żółtego - świetnie dopełniałby tęczowe looki. Ale co jest absolutnie fenomenalne to to, że mimo aż 40 cieni, każdy wygląda inaczej na powiece.
Można nią, oczywiście, wyczarować jakieś nudziaki, ale to zdecydowanie nie jest paleta dla każdego, ale dla miłośników kolorów to zdecydowanie pozycja obowiązkowa.
Zdetronizowała Jawbreakera na pozycji ulubionej kolorowej palety.
Zalety:
- cena przy tej ilości cieni i gramaturze
- maty to absolutne mistrzostwo - bardzo napigmentowane, ale też łatwe w pracy
- nie ma problemu, żeby rozetrzeć nawet najbardziej nasycony kolor do chmurki
- pracują na różnych bazach i różnymi technikami
- duochromy są bardzo ładne, chociaż trochę trudno nabierają się na palec
- nasycenie kolorów i pigment, którego nie trzeba budować
- bardzo ładnie się utrzymują, nawet jeśli pot przy treningu zalewa twarz
Wady:
- duochromy mogą się osypywać
- cienie błyszczące (shimmers) są ok, ale nie robią wielkiej różnicy
- brak chłodnych odcieni, pasteli i zółci (gdyby były, to byłaby paleta idealna)
- niektóre kolory lekko się sypią, trudniej jest pracować z najciemniejszym niebieskim i fioletem (co nie znaczy, że się nie da)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie