Maseczki Cien potrafią pozytywnie zaskoczyć.
Połowa kwietnia to chyba dobry moment, by zużyć maseczki z zimowej edycji. Mam po dwie saszetki z każdego rodzaju, więc może do wakacji się wyrobię… :D Kupiłam je zaraz po tym jak pojawiły się w Lidlu, bo zainteresowały mnie ciekawe zapachy.
Mam skórę suchą, z tendencją do powstawania niedoskonałości. O dziwo, większość maseczek z Cien sprawdza się u mnie dobrze lub nawet bardzo dobrze. Nie tylko mnie po nich nie wysypuje (z czym często mam problem), ale też dają one pozytywne, zauważalne efekty.
Maseczka została zamknięta w saszetce, która kusi grafiką gruszki. W opakowaniu znajduje się 10 ml produktu – mi ta ilość wystarczyła na pokrycie całej twarzy dość grubą warstwą oraz szyi nieco cieńszą. Konsystencja maski jest gęsta, kremowa. Dobrze się ją nakłada i łatwo spłukuje (ja użyłam gąbeczki celulozowej do zmycia, więc miałam sprawę ułatwioną). Zapach jest przyjemny, wyczuwalny jedynie wtedy, gdy maseczka znajduje się na twarzy. Raczej nie kojarzy mi się z zapachem gruszki, ale generalnie aromat przypadł mi do gustu, więc się nie czepiam.
W składzie znajdziemy m. in. masło shea, olej z nasion krokosza barwierskiego, olej ze słodkich migdałów, ekstrakt z owoców goji, wyciąg z suszonej kory cynamonowca, wyciąg z owoców gruszy. Jest też kilka składników uznawanych przez niektórych za kontrowersyjne albo co najmniej niepożądane. Mogłoby być lepiej, mogłoby być gorzej, trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że maseczka kosztuje złotówkę.
Zalecenie producenta to nałożenie maseczki na 15-20 minut. Za pierwszym razem faktycznie tak zrobiłam, za drugim przetrzymałam ją na twarzy nieco dłużej (około pół godziny). Nic mnie w tym czasie nie piekło, nie szczypało, nie swędziało, nie odczuwałam żadnego dyskomfortu, jedynie przyjemność związaną z ładnym zapachem. Po zmyciu maseczki skóra nie była zaczerwieniona ani jakkolwiek podrażniona, nie pozostała na niej lepka czy tłusta warstwa.
Zarówno po pierwszym, jak i drugim użyciu maseczki, byłam zadowolona z efektów. Skóra była delikatnie nawilżona, wygładzona, miękka w dotyku, miałam też wrażenie, że jej koloryt został ujednolicony. Maseczkę nakładałam wieczorem, a rano skóra nadal wyglądała dobrze – była promienna, jakby wypoczęta. Powiem szczerze, że byłam pozytywnie zaskoczona takim rezultatem. Mam ostatnio więcej niż zwykle problemów ze skórą na twarzy, a po zastosowaniu maseczki byłam zadowolona z jej wyglądu. Wiadomo, że nie zostały rozwiązane wszystkie moje kłopoty, ale nie sądzę, bym miała prawo tego oczekiwać od maseczki i to jeszcze w tak niskiej cenie. Tak czy inaczej, dostrzegłam poprawę wyglądu skóry i to mnie cieszy, za to doceniam recenzowaną gruszkę ;).
Podsumowując, kolejna maseczka Cien okazała się dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Jeśli uda Wam się jeszcze znaleźć ją w Lidlu, to jak najbardziej polecam dorzucić do koszyka. Niby mamy kwiecień, ale za oknem jakby grudzień, więc maseczka z zimowej edycji jest jak najbardziej właściwa :D.
Zalety:
- skóra po użyciu maseczki była nawilżona, wygładzona, przyjemna w dotyku, a jej koloryt ujednolicony
- nie powoduje niepożądanych reakcji skóry
- niska cena
- odpowiednia konsystencja
- maseczkę łatwo się nakłada i szybko spłukuje
- ładny zapach
- skład
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie