Ingrid Cosmetics Pina x Fagata, Eyeliner Eyeliner

Łatwa aplikacja, bardzo trwały kolor, bezpieczny dla oczu dzięki czemu nie pieką oczy. Kupiłam na promocji oraz miło się zaskoczyłam. Trochę dziwią mnie tutaj negatywne opinie bo do tej pory jest to jeden z lepszych kosmetyków do makijażu oczu jaki miałam okazję przetetsować. Polecam!

Szukałam kolorowego eyelinera w przystępnej cenie. Ingrid posiada kilka wariantów w swojej ofercie, a ich cena (na promocji koło 12 złotych) w porównaniu z innymi markami wygląda zachęcająco. Poza tym, kolor biały trudno dostać w drogerii. Zacznijmy od opakowania. Nie wiem jak to się stało, ale napisy (firma itd.) z przodu buteleczki się szybko starły. Oczywiście nie jest to bardzo istotne, aczkolwiek wpływa na odczucia. Po drugie - pędzelek z włosia, który według mnie jest porażką. Zdecydowanie za długi i zbyt elastyczny do narysowania precyzyjnej kreski. Jeśli chodzi o praktykę.. tu jest gorzej. Próbowałam używać go standardowo, do zwyczajnych kresek i do tego się nie nadaje. Bardzo szybko się kruszy na powiece, a jego fragmenty odpadają. Dodatkową trudność stanowi opisany wyżej pędzelek. Przy malowaniu zawsze ufajdałam sobie nim rzęsy i przy usiłowaniu zmycia go, wszystko jeszcze gorzej się rozmazywało. Plusik należy mu się jednak za łatwość w wykonywaniu drobnych zdobień. Robiłam nim maleńkie kropki na końcach zwykłej kreski, serduszka nieco pod okiem lub dodawałam nim obrys czarnej kreski. O ile z tym pierwszym nie było w ogóle problemu, tak z serduszkami czy obrysem sięgałam po własny, krótszy pędzelek i maczałam go w eyelinerze. Mimo wszystko - na małej powierzchni trzyma skubany cały dzień. Reasumując - polecam przetestować przy eyelinerach graficznych, jednak do użytku "codziennego" - omijajcie.

Eyeliner jak dla mnie naprawdę dobry. Pięknie wygląda na powiece. Jezeli chodzi o trwałość to się sprawdził, utrzymuje się przez wiele godzin. Nie ściera się, ani nie skrusza. Jestem z niego zadowolona, a używam go często.

Kreska na oku czy to wykonana kredką czy eyelinerem to mój stały element makijażu. Teraz latem lubię poszaleć z kolorem więc błękity, fiolety czy turkusy są na porządku dziennym. Ingrid ma swoją szafę w Hebe i któregoś dnia tak sobie wypatrzyłam ładny fioletowy eyeliner z serii Pina. Nie było promocji ale i tak kupiłam (13zł) Kolor ładny z tych ciemniejszych nie neonowy, taki bardziej stonowany. Na oku robi się matowy. Oprócz koloru to innych plusów nie zauważam WADY Konsystencja jest bardzo wodnista a pigment słaby .Nakładałam chyba ze trzy warstwy a ciągle były dziury i prześwity. Pędzelek cienki , mnie osobiście ciężko się nim malować bo jest giętki i często brudzę sobie rzęsy. Wygina się we wszystkie strony, w moim odczuciu jest za długi i przez to czasem „odskakuje” od skóry Gdyby ktoś mi powiedział że to eyeliner w formie peel off to bym uwierzyła. Potrafi w mgnieniu oka kruszyć się i odchodzić płatami. Niestety po godzinie kolor zostaje tylko w niektórych miejscach Jest to cecha niewybaczalna dla tego typu produktu. Pierwszy raz gdy go użyłam to na całe szczęście nie nałożyłam go na jasny cień czy gołą powiekę tylko na dość mocny fioletowy kolor cienia i dzięki temu nie odznaczał się na oku a całej tej tragedii nie było aż tak bardzo widać. Najgorszy produkt jaki miałam w ostatnim czasie MINUSY -słaba pigmentacja -wiotki pędzelek -trwałość-po godzinie góra dwóch kruszy się i znika -cena- patrząc na jakość uważam że jest wysoka

Taki róż chciałam i taki znalazłam. Zamówiłam po poleceniach jednej z youtuberek i rozczarowanie. Sam kolor jest jest fajny ale... Ciężko się aplikuje, uciapałam sobie rzęsy na różowo... Próbuję wyciągnąć kreskę i w ogóle jej nie widać, na powiece ledwo co widać ten róż także pigmentacja bardzo zła. Jak już się udało coś namalować to wykruszył się podczas malowania rzęs. Kruszy się, osypuje, no jakość zero. Drogi nie był ale i tak szkoda pieniędzy.

Sam kolor ma ładny jednak trzeba nałożyć pare warstw żeby było coś widać. Produkt po wyschnięciu się kruszy, byłam w stanie go zdjąć suchym patyczkiem do uszu, cały się pokruszył.

Chciałam na wiosnę trochę odświeżyć mój codzienny makijaż i dodać mu koloru. Na codzień nie stosuję już eyelinera w kolorze czarnym, choć bardzo lubiłam kreskę, uważam, że nic tak fajnie nie podkreśla oka, ale z wiekiem moje powieki są coraz bardziej opadające więc czarna kreska wygląda na nich ciężko, zmniejsza oko i postarza, dlatego jak już mam robić kreskę to w jakimś bardziej neutralnym kolorze, tym razem padło na róż, ale nie takiego odcienia oczekiwałam kupując ten produkt. Eyeliner zamówiłam na stronie hebe i niestety odcień na zdjęciu znacznie różni się od tego jaki jest w rzeczywistości, zamiast fajnego, żywego różu dostałam mega jaskrawy, krzykliwy i tandetny kolor....i choć wiem, że mocne odcienie są w trendach zwłaszcza latem, to ten powala swoją "plastikowością"....jest okropny i nawet nie wiem na jaką okazję by się nadawał, może do jakiegoś makijażu pop art. No cóż kolor jak kolor, sama jestem sobie winna, bo jakoś wnikliwie mu się nie przyglądałam, ale to nie tylko kwestia koloru... Eyeliner w standardowym opakowaniu wyposażony jest w pędzelek w moim odczuciu jest ciut za długi i przez to mało precyzyjny, ale i tak nakładanie tego produktu to koszmar, trzy warstwy to takie minmum jeśli chcemy uzyskać jakikolwiek efekt, ale jednocześnie jak nałożymy go tak grubo to się roluje i kruszy, przy tym konsystencja jest koszmarna, oczywiście odbija się na powiekach, a przy tym waży i zbiera w załamaniach, okropieństwo... Ciężko mi znaleźć w tym kosmetyku jakiekolwiek plusy, jeśli chcecie wyglądąć jak tandetna lalka barbie z wiecznie osypującymi się z oczu różowymi drobinkami to zachęcam do zakupu, jeśli jednak nie zależy wam na takim efekcie to szkoda kasy, choć ja zapłaciłam za niego 8 zł. na promocji to i tak jest 8 zł. wyrzucone w błoto, bo kompletnie nie mam pomysłu jak go wykorzystać, chyba tylko na jakimś balu dla dzieci.