Oceniam odcień: Carbon Black.
Szukałam eyelinera w takim właśnie opakowaniu, kompaktowej formie z pędzelkiem. Nie mogąc upolować wypatrzonego podobnego z Golden Rose, skusiłam się zupełnie w ciemno na Pierre Rene.
Moja ocena jest trochę pół na pól. Nie jest zły, ale też nie ma nic, co czyniłoby go lepszym od innych i skłoniło mnie do ponownego kupna.
Oceniam go głównie przez porównanie ze świetnym według mnie Maybelline w żelu Lasting Drama.
Kolor: dość intensywny, ale mniej niż Maybelline. Zasycha na mat.
Konsystencja - do niej mam najwięcej zastrzeżeń. Świeżo otwarty eyeliner sprawia wrażenie już zleżałego i wyschniętego (ale produkt nie jest przeterminowany, nie był otwierany - pudełko jest zabezpieczone). Formuła jest dość sucha, twarda. Nieciekawa w nabieraniu na pędzelek i oporna w rozprowadzaniu.
Trzeba go bardzo starannie i długo aplikować, rozcierać kolejne warstwy, przy pierwszym kontakcie ze skórą kryje niedokładnie, jest prześwitujący. Równanie powierzchni długo trwa, jeśli się spieszymy nie jest to wygodne rozwiązanie. Określiłabym go jako po prostu mało współpracujący.
Ostatecznie daje ładny, matowy efekt na powiece, na tyle równy, na ile się postaraliśmy poprawiając.
Myślę, że uratuje go kilka kropel Duraline (ale jest to spora wada, jeśli musimy ratować w ten sposób konsystencję już od samego zakupu).
Trwałość: niestety, nie jest powalająca. Opisałabym jako przeciętną. Lekko ściera się w kącikach oczu, ale za to nie odejmuję punktów, bo taka moja uroda, że zazwyczaj eyelinery muszę w tym miejscu poprawiać (choć Pierre Rene znika szybciej od innych mi znanych).
Ale przede wszystkim kolor ściera się i blaknie na przykład od zewnętrznej strony oka, po powrocie z pracy wymagał sporych poprawek, były prześwity. Na plus - nie rozmazuje się, nie odbija (sama formuła po nałożeniu w ogóle schnie dość szybko).
24 godziny trwałości? Ktoś w to wierzy? ;P Osobiście staram się prowadzić higieniczny tryb życia i zwykłam zmywać makijaż przed pójściem spać. No, chyba że będzie mnie czekał lot międzykontynentalny, to może wypróbuję zasadność tego opisu z opakowania...
Waterproof - wątpię, skoro ściera się w kącikach oczu, pewnie każda wilgoć raczej go ruszy. Nie pływałam w nim ani nie tańczyłam w deszczu, więc nie mogę się wypowiedzieć. Przypuszczam, że podobnie jak z "24h trwałości". W cudzysłów wziąć ;P
Opakowanie: takiego szukałam i jestem zadowolona. Dobrze zakręcane, szczelne. Pędzelek - można używać z braku laku, ale jest bardziej niż słaby, trudno się nim maluje, jest kiepsko wyprofilowany. Pędzelek z Maybelline Lasting Deama to przy nim majstersztyk. Tym się namęczyłam, efekt nie był perfect, wybieram więc inny pędzelek - ale fakt, na podróż jest to fajne rozwiązanie, w awaryjnych sytuacjach wystarczy.
Cena: super.
Plus za opakowanie oraz za wygodę w tworzeniu wyraźnych, grubszych kresek, takie najczęściej robię i do tego celu eyeliner jest akurat. Niestety nie przekonuje mnie jakość wykończenia i jego trwałość. W porównaniu z Maybelline mają się do siebie jak generalnie Miss Sporty do Inglota ;P Polecić mogę głównie jako podróżny gadżet, choć jak psiałam - zły nie jest. Co kto lubi. Dla mnie - za mało, taka jakaś jestem wymagająca ;)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie