Można wypić, ale cudów nie oczekujcie...
Opakowanie tego cuda znalazłam w jednym z beauty box. Sama zdecydowanie bym się na to nie skusiła, a tak przetestowane ;)
W kartonowym opakowaniu znajduje się 10 saszetek, jedna na raz, czyli kuracja trwa 10dni.
Saszetkę rozpuszcza się w szklance wody, która to przybiera wtedy różowy kolor. Nie do końca się rozpuszcza, ale też to co zostaje nie drażni, nie trzeszczy w zębach, więc tylko psuje wizualny odbiór produktu, jednak nie wpływa na smak.
Smak arbuzowy. Jednak nie taki prawdziwy, a wyjątkowo sztuczny i chemiczny, Gdyby to był napój taki normalny ze sklepu to bym wylała, ale skoro witaminki, to da się przeżyć ;)
I teraz hit, bo jak ocenić suplement diety? Otóż producent nawet nie napisał, że obiecuje nam blask włosów, mniejsze wypadanie, szybszy porost czy to, że staną się mocne. Niczego takiego, więc chociaż plus za uczciwość ;) Mamy jedynie powiedziane, że to suplement diety na piękne włosy, a wiadomo, że to wcale nie musi przynosić rezultatów...
Chwali się natomiast, że zawiera 4000% dziennego zapotrzebowania na biotyne, co już ładnie działa na wyobraźnie, prawda? No tak, tylko 1 saszetka ma tej biotyny 2mg, a dla porównania Biotebal ma 5mg, a biotyna DOZ 90tabletek za 20zł ma 2,5mg... No to jaki jest sens płacić 30zł za 10 saszetek, jak taniej będę miała kurację na 3 miesiące w tabletkach?
Oczywiście saszetka nie zawiera tylko biotyny, ale akurat ona jest wyróżniona na awersie opakowania, dlatego o niej wspomniałam ;) W składzie mamy jeszcze kolagen z ryb morskich, ekstrakt z ziela skrzypu polnego, witaminę C i ekstrakt z pestek winogron, więc całość jak najbardziej ok, krzywdy nie zrobi, można spożyć.
Tylko... Po co?
PS. Jakby dla kogoś nie było jasne, to doprecyzuję - nie, po spożyciu całej kuracji (rekomendowanej ilości przez producenta) nie zauważyłam żadnego wpływu na wygląd czy kondycję moich włosów ;)
- Zgodność z opisem producenta
- Skuteczność
- Stosunek jakości do ceny