Problem nadmiernej potliwości niestety nie jest mi obcy. Na moje szczęście kilka lat temu znalazłam na jakimś forum wzmiankę o Antidralu, po który oczywiście od razu pognałam do apteki. Od tamtej pory na mojej półce łazienkowej zawsze obecny jest jakiś specyfik tego typu, mam więc porównanie.
Więc tak: zacznijmy od tego, że Rillo ma kilka zalet.
+ w porównaniu z konkurencją jest delikatny dla skóry, zachowuje się wręcz jak zwykły, kremowy antyperspirant w kulce. Ani razu nie zdarzyły mi się nieprzyjemne sensacje typu: podrażnienie, swędzenie, pieczenie, zaczerwienienie, które przy innych specyfikach częściej lub rzadziej się pojawiały. Przy Rillo absolutnie nie ma o tym mowy - zdaje się, że kiedyś z rozpędu posmarowałam nim świeżo ogolone paszki i NIC, skóra w żaden sposób nie zareagowała, więc łagodność jest zdecydowaną zaletą tego produktu
+ ładny zapach, taki trochę owocowy (nie, przepraszam za wyrażenie, wali na kilometr \\\'spirytusem\\\' jak np. Antidral)
+ formuła: nie jest to przejrzysty płyn jak w przypadku Antidralu i Blokera z Ziai. Rillo ma formę kremowej emulsji, która gładko rozprowadza się po skórze. Szybko wysycha, na moje oko dużo szybciej niż wspomniane już inne specyfiki. Nie brudzi i nie odbarwia piżamy.
+ wygodna kulka. Nie znoszę aplikatora w blokerze Ziai, jest dla mnie za duży. Tutaj mamy klasyczny, wąski pojemniczek z niewielką kulką, dzięki czemu można bezproblemowo zaaplikować produkt w każde zagięcie (osoby drobne z \\\'wąskimi\\\' pachami [jak to brzmi :D] wiedzą na pewno o czym mówię)
+ wydajny
+ dość dobra cena
+ dostępny w SuperPharm, często są na niego promocje.
Na razie produkt jawi się jako ideał - ze wszystkich stosowanych przeze mnie powstrzymywaczy pocenia ten jest najprzyjemniejszy w użyciu, szczególnie ze względu na miłą, kremową konsystencję. Dochodzimy jednak do działania, które niestety nie jest spektakularne i zostawia Rillo gdzieś daleko w tyle za konkurencją..
Stosuję produkt co 2 dni na oczyszczoną i porządnie wysuszoną skórę. Niestety Rillo nie jest skuteczny w 100% - pocę się nadal, co prawda mniej, ale jednak przy wysiłku i bardziej ekstremalnych sytuacjach dnia codziennego pojawia się uczucie mokrych pach. Nie ma mowy o wielkich, widocznych plamach, ale dyskomfort pozostaje.. Antidral zapewnia 100% skuteczności, za co bardzo ten produkt cenię. Rillo oceniam na jakieś 60% skuteczności, Ziaję na 80. Same widzicie jak z tym jest.
Druga rzecz - w przypadku Antidralu zaczynałam stosowanie od 2/3 razy w tygodniu, a po jakimś czasie wystarczyło maznąć się raz na tydzień lub nawet dwa i nawet w gorący dzień nie było mowy o spoceniu się. W przypadku Rillo niestety efekt nie jest długotrwały - należy używać go regularnie, te 2-3 razy w tygodniu to niestety potrzebne minimum, żeby jakkolwiek zadziałał. W przypadku odstawienia lub rzadszego użycia problem pocenia od razu powraca.
Podsumowując: ja swoje opakowanie zużyję bez problemu, natomiast raczej więcej nie kupię. Mogę polecić ten specyfik osobom borykającym się z lekkim poceniem ponad normę (tzn. czujecie, że pachy są zbyt mokre, ale np. nie tworzą wam się widoczne plamy). Dla osób z mocniejszym problemem (mokre, widoczne plamy w gorący dzień lub zimą z przegrzania / wysiłku) ten produkt będzie za słaby i radziłabym sięgnięcie po coś mocniejszego.
Używam tego produktu od: kilku miesięcy
Ilość zużytych opakowań: wciąż jedno (bardzo wydajny)