Katy Perry Royal Revolution, Dezodorant perfumowany w atomizerze 

Miałam tą mgiełkę już jakiś czas temu. Wykończyłam całe opakowanie, wiec czas na recenzję. Używam ich bardzo często, bo zapach jest wręcz przepyszny. Opakowanie jest zwyczajnie i nie tak piękne jak perfum, w kształcie niebieskiego klejnotu. Pojemność wynosi 75 ml i ja kupiłam je bardzo dawno temu w Action. Przy codziennym stosowaniu starczyły mi na dwa miesiące. Ma bardzo słodki zapach. Waniliowa, kwiatowa i słodka nuta, ale dla mnie nie jest to taki mdlący zapach, a raczej otulający. Zapach jest kwestią indywidualną. W zapachu przypomina mi waniliową mgiełkę do ciała od Victoria Secret.

Zapach ten wpisuje się idealnie w moje nuty zapachowe: słodkie, pudrowe, kobiece. Zdecydowanie wyczuwalna jest tutaj wanilia. Śmiało jestem w stanie stwierdzić, że jest to odpowiednik waniliowej mgiełki od Victoria's Secret :) Bardzo podobne :) Cena tego produktu jest kusząca zwłaszcza na promocji. Polecam wszystkim fankom pudrowych słodziaków :)

Niestety zapach w wersji wody toaletowej wypada o wiele lepiej, niestety spray w atomizerze jest bardzo nietrwały max 1 godz. Lepiej zainwestować w buteleczkę wody toaletowej.

Swego czasu wolałam dezodoranty perfumowane, gdyż ich zakup nie odchudza aż tak portfela. Jednak gdy miało się kontakt z perfumą taki tańszy zamiennik wypada dość blado. Na początku nie czułam zbyt różnicy pomiędzy testerem, a dezodorantem, więc byłam zadowolona. Atomizery mają to do siebie, że lubią hojnie obdarować, dlatego wydajność jak najbardziej na plus, choć w świetle minusów (o których później) okazuje się być negatywną cechą. Sam zapach określiłabym jako świeży, choć w tle gra mocniejsza nuta. Całość jedna nie ma konkretnego zapachu. Dla mnie jest to idealne rozwiązanie na przejście z zimy do wiosny, kiedy chce się po prostu ładnie pachnieć. I gdyby tak zostało to byłoby idealnie, niestety z czasem przestaje być już tak wesoło. Im dłużej się go używa, tym bardziej zaczyna być wyczuwalny alkohol, a reszta gdzieś nieśmiało odzywa się w tle. Potem jest tylko gorzej, gdyż zapach jaki potem wyczuwam kojarzy mi się z mokrym psem, a to nie jest to czym chciałabym pachnieć. Całość zużyłam w końcu jako odświeżacz powietrza w łazience i tam spisuje się idealnie. Kiedyś może zainwestuję w perfumy.

Do zakupu skłonił mnie waniliowo - kwiatowy zapach. Jestem fanką tego typu zapachów, więc po jednokrotnym sprawdzeniu zapachu buteleczka była moja. Przez pierwszy miesiąc używania (wrzesień) psikałam się kilka razy rano, a około popołudnia musiałam się ponownie psiknąc, bo kompletnie już nic nie czułam. Do zapachu powróciłam w grudniu i zapach był dla mnie wyczuwalny tylko przy okazji psiknięcia - po godzinie już nic nie czułam ani ja ani otoczenie. Nawet zapach nie utrzymywał się na ubraniach. Wniosek taki, że niestety trwalosc kosmetyku jest słaba. O dziwo pod koniec zapach mi się znudził, wanilia wręcz była dusząca. Dlatego koniec kosmetyku przyjęłam z pewną radością i ulgą ;) Najprawdopodobniej nie wrócę już do Royal Revolution głównie z powodu trwałości oraz szybkiego znudzenia się zapachem. Kosmetyk starczył mi na niecałe dwa miesiące. Cena nie jest wygórowana. Używam tego produktu od: niecałe 2 miesiące Ilość zużytych opakowań: 1 x 75ml

O, słodka wanilio! Royal Revolution to kwintesencja zapachu wanilii. Słodka nuta, ale bardzo delikatna i niedusząca. Bardzo go lubię. On się po prostu nie da nie lubić ;)). Dla fanek wanilii pozycja obowiązkowa. Używam tego produktu od: roku Ilość zużytych opakowań: 1 opakowanie 75ml