Kupiłam głównie w celu wspomagania walki z wrastającymi włoskami i wiecznie podrażnioną, nie wystarczająco nawilżoną skórą na nogach. Przede wszystkim muszę zaznaczyć na wstępie, że produkt z pewnością jest warto swojej ceny, gdyż wydajnością przewyższa większość balsamów itp., jakie stosowałam - w tym dla przykładu Pilarix. Cenowo Synchrourea więc wygrywa, bo jest bardziej ekonomiczny - mam go już długie miesiące, jestem w szoku.
Oczywiście nie używałam go codziennie, chociażby z tego względu, że preparatu z wyższym stężeniem mocznika nie możemy używać po zabiegach depilacji, czy goleniu, bo po prostu będzie niesamowicie szczypać w powstałe mikro ranki na skórze. Mówię z własnego doświadczenia.
Konsystencja lekkiego fluidu - wystarczy nie wielka ilość, a pokryjemy nią duże partie skóry, ładnie się rozsmarowuje, nie smuży, trochę się wchłania, ale też trochę zostawia film na skórze - przy czym nie jest to film z rodzaju tych tłustych, tylko taki delikatny, ochronny, nie specjalnie przeszkadza, ubrania się do niego nie lepią, ani nic z tych rzeczy, ale np. następnego dnia gdy myjemy ciało pod prysznicem, czuć, że zmywamy go ze skóry - genialnie musi więc się sprawdzać w przypadku problemów skórnych typu atopie i inne, bo w takim wypadku z pewnością świetnie zapobiega uciekaniu wody z naskórka.
Nie natłuszcza, więc nie jest to produkt dla typowo suchych cer, które potrzebują mocniejszej dawki emolientów, czy lipidów, większej regeneracji. Działanie w kwestii wrastających włosków jest minimalnie subtelniejsze niż w przypadku pilarixu, ale nadal odczuwalne. Skóra jest gładsza, zmiękczona, jej struktura jest jakby bardziej jędrna. Jeśli lubicie apteczne balsamy, a nie macie suchej skóry, to ten jest z pewnością jednym z bardziej godnych uwagi. Pamiętajcie tylko, że zapach nie należy do szczególnie przyjemnych - ale taki urok kosmetyków aptecznych, nieperfumowanych jak te drogeryjne.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie