Straight Arrow Mane `n Tail Herbal Gro Shampoo Szampon z oliwą z oliwek i ziołami

Moje pierwsze wrażenie było pozytywne, szampon jest w dużej butli, ładnie pachnie (tak słodko-ziołowo?), ma lekko zielonkawy kolor, kremową konsystencję i pieni się jak szalony. I to było na tyle pozytywów, bo chociaż myję szamponem tylko skórę głowy i włosy u nasady, to szampon strasznie plącze mi włosy i zostawia takie tępe wykończenie, które ciężko mi nawet potem opanować odżywkami. Szampon wysusza skórę, u mnie aż do wystąpienia łupieżu. Mąż dostał prezent, jemu wszystko jedno ;) Liczyłam na super efekty w połączeniu razem z odżywką z tej serii, niestety się nie udało.

Napalilam się na ten szampon jak głupia po obejrzeniu kilku blogów zagranicznych, gdzie kosmetyki tej amrki były wychwalane pod niebiosa. Dałam się nabrać i kupiłam szampon oraz odżywkę i niestety pożałowałam tego praktycznie od pierwszego użycia, choć naiwnie wmawiałam sobie, że przecież ten szampon musi być super. Nie jest, a przynamniej moje włosy szczerze go nie lubiły. Szampon jest w dużej butli, ma perłowo zielony kolor i ładny zapach. Pieni się mocno co patrząc na skład mnie nie dziwi. Mam włosy, które łatwo obciążyć i temu szamponowi ( wraz z odżywką z tej serii, bo nie stosowałam szamponu solo)to się koncertowo udało. Włosy u nasady były nieświeże już dużo wcześniej niż zazwyczaj, a na długości smętnie zwisały i było tak za kazdym razem, kiedy po ten produkt sięgnęłam. Dałam sobie spokój po 1,5miesiąca , bo po co się męczyć i oddałam szampon mężowi, on nie narzekał. Odżywka niestety poleciała do kosza, bo również nie robiła nic dobrego. Tak to jest jak sie ślepo ufa opłaconym blogerkom. Nie polecam tego szamponu, bo to żadne cudo, które trzeba mieć, a jeśli jeszcze macie włosy łatwe do obciążenia to już w ogóle trzymajcie się z daleka.