Maurer & Wirtz No. 4711 Original EDC 

Uwaga podaję nuty zapachowe, bo inaczej administracja ponownie usunie moją recenzję: Jak nie trudno się domyślić po opisie producenta dominują nuty cytrusowe. Trochę jakieś korzenne czy pieprzne, ale się na tym nie znam. Zdecydowanie zapach świeży, noszalny raczej na dzień. Jako pierwsze zakupiłam małe 25ml opakowanie typu splash i tak mnie i mężowi przypadło do gustu ( używamy oboje, unisex ), że zakupiłam największy możliwy flakon 800 ml. Trwałość jak na wodę kolońską jest naprawdę dobra, a z racji ceny można stale reaplikować perfumy.

Niestety totalnie nie mój zapach. Dostałam ją jakiś czas temu na prezent i robiłam do niej już kilka podejść. Niestety zapach dla mnie jest niesamowicie ostry, jakiś a'la mentolowy i kojarzy mi się raczej z męskimi zapachami. Za każdym podejście, moje odczucia się nie zmieniają. Na pewno jest to trwały i mocny zapach. Podoba mi się kolorystyka i minimalistyczne, ciekawe opakowanie i flakonik. Sam zapach - totalnie nie dla mnie.

Robiłam do tego zapachu wiele podejść w perfumerii. Jednak, w miejscu, gdzie nawet same ekspedientki wylewają na siebie pół flakonu Miss Dior ciężko jest testować zapachy. Postanowiłam więc kupić najmniejszą pojemność (25 ml) do testów domowych. Już sama buteleczka jest słodka. Przenosi nas w czasie o ponad 200 lat. kiedy to owa woda kolońska była lekarstwem. Echt Kölnisch Wasser No. 4711 była produkowana w Kolonii na ulicy Glockengasse od 1792 r., w oparciu o recepturę Farina (ten założył swoją fabrykę w 1709r.), który nazwał swoją wodę od miasta, w którym się osiedlił. Sam Farin opisywał stworzony przez siebie zapach następująco: „Mój zapach przypomina włoski, wiosenny poranek po deszczu; pomarańcze, cytryny, grejpfruty, bergamotkę, cytron oraz kwiaty i zioła, rosnące w mojej ojczyźnie”. Po zajęciu Kolonii przez wojska napoleońskie w 1796 roku francuskie władze okupacyjne zarządziły reformę administracyjną mało przejrzystego nazewnictwa ulic, by ułatwić sobie orientację i mieć lepszy wgląd w rozlokowanie żołnierzy. Budynek przy Glockengasse otrzymał numer 4711 i taką nazwę uzyskała woda toaletowa produkowana pod tym adresem. Początkowo wodę kolońską stosowano wyłącznie wewnętrznie, jednak kiedy cesarz Napoleon w 1810 roku zarządził, że każdy producent farmaceutyków ma obowiązek opublikować ich recepturę, właściciele manufaktury 4711 przemianowali, w obawie o kopiowanie receptury, wytwarzaną przez siebie wodę toaletową na leczniczy środek odświeżający idealny dla aromaterapii. EDC stała się tak popularna, że stosowały ją głowy wielu państw, w tym król Polski S.A. Poniatowski. Historia, historią, ale sam zapach jest naprawdę wyjątkowy; odświeżający i pobudzający. Wąchając nadgarstki czujemy najpierw silną woń bergamotki wymieszanej z ziołami, skropione olejem pomarańczowym. Potem przebijają nuty drzewne i na tym nasz śródziemnomorski spacer się niestety kończy. Zapach jest niestety bardzo ulotny, ale ma to swoje plusy; wspaniale jest się z nim obudzić, ale potem dobrze jest użyć czegoś innego. Uważam, że jest to jak najbardziej zapach dla kobiet i mężczyzn. Myślę, że , choćby ze względu na historię i na to, że przetrwał tyle lat, warto go poznać.

Najbardziej wodę kolońską lubię na chusteczkach odświeżających w czasie podróży, do odświeżania rąk. Ta tutaj to oryginalna woda kolońska 4711 z Kolonii. Jest dobra jakościowo i przystępna cenowo. Na niemieckim Amazonie można kupić wszelkie produkty tej firmy, również chusteczki.

Jakim cudem tak wiekowy klasyk nie ma jeszcze żadnych recenzji na wizażu? Pora to zmienić. Woda powstała jeszcze pod koniec XVIII wieku, jednak dalej pachnie na czasie. Niesamowicie podoba do Tom Ford Neroli Portofino, jednak za ułamek ceny. Osobiście jestem zakochana w eleganckiej, zdobionej etykiecie i niskiej cenie. Sam zapach też w porządku, zarówno dla mężczyzny jak i kobiety, i już do niego przechodzę. Jest on niesamowicie cytrusowy. Czuć zarówno cytryny, limonkę jak i pomarańczę. Nie jest on jednak kwaśny. Gdzieś w tle powiewają nuty drzewne: bazylia, cedr, mech dębowy, jaśmin. Jest to kompozycja naprawdę lekka, ale elegancka, zdecydowanie na lato. Nie męczy, nie obciąża, ale dodaje klasy. Niestety zarówno trwałość jak i projekcja jest kiepska. Z przyjemnością tego zapachu używałam, jednak raczej już do niego nie wrócę. Nie zawrócił mi w głowie, ale zaskoczył, że ponad 200 lat temu ludzie pachnieli tak współcześnie.