Sephora Colorful Mono Eyeshadow Pojedyncze cienie do powiek

Zacznę od opakowania, które jest malutkie, ale znajduje się w nim całkiem spora ilość cienia. Dosyć ciężko się otwiera, co w gruncie rzeczy jest zaletą, bo samoczynnie nie otwiera się w kosmetyczce. Kolejnym plusem opakowania jest możliwość wymiany wkładu (pasują m.in. pojedyncze cienie z Inglota). Cienie Colorful Sephora to ogrom kolorów i wykończeń, od matów, przez odcienie metaliczne, po brokaty. Każdy wybierze coś dla siebie. Obecnie mam dwa odcienie Nascre Shimmer (nr 285 Tahitian pearl i nr 329 Be chic) i z obydwoma mam problem. Nabierając go na palec wydają się być świetnie napigmentowane, natomiast malując powiekę pędzelkiem ta pigmentacja gdzieś. Trzeba się sporo napracować, żeby osiągnąć zamierzony efekt. Drugi problem tych cieni to ich trwałość. Cienie bardzo szybko się ścierają, osiadają w załamaniu powieki i osypują się. Ciężko się również blendują... Tak jak na testerach czy nabierając je na palec wydają się całkiem fajne, tak na powiece cały ich urok znika. Za tę cenę spodziewałam się lepszej jakości.

Mam 2 odcienie i żaden z nich nie nadaje się do użytku! A kupiłam je po regularnej cenie, więc prawie 100zł stracone :( Mogłam za to mieć kilka foliowych cieni z Hean, które są o niebo lepsze niż to badziewie. Najgorsze jest to, że na testerach w Sephorze zachowywały się zupełnie inaczej, nie kupiłabym ich gdybym już wtedy widziała, że są bardzo problematyczne... Kolor 221 Hawaiian Beach (glitter) - miał być delikatnym, złotym toperem - w kącik oka albo na środek powieki. Zamiast tego jest suchym żółtym plackiem, którego wydobycie z opakowania graniczy z cudem. Ledwo transferuje się na palce, o nabraniu go pędzlem (i suchym, i mokrym) mogę zapomnieć. Kolor 07 Volcano Land (metal) - ten już ma konkretny pigment, rudawo-brązowy, efekt metaliczny również jest solidny. Nie sprawia aż takich problemów z transferem, ale robią się z niego dziwne grudy, nad którymi ciężko zapanować. Sprawdza się na dolną powiekę, na którą wystarczy niewielka ilość do uzyskania efektu. Mimo to nie sięgam po niego chętnie, bo męczy mnie praca z taką formułą. Oba cienie są w niewygodnych opakowaniach, ciężko je otworzyć (a mam dość długie paznokcie). Nie mam ochoty próbować kolejnych.

Mam kolor Nacre Shimmer Hello September N 284. Jest to ciepły brąz o wykończeniu perłowy. To mój pierwszy cień z Sephory kupiłam go z ciekawości za śmieszne pieniądze 8,90. Uważam, że jest dobrej jakości i na pewno wart ceny na promocji, w regularnej cenie nie wiem czy bym go kupiła bo żeby zapłacić za pojedynczy cień 39 zł to musiałby zrobić na mnie super wrażenie. Cień jest dobrze napigmentowany, dobrze się z nim pracuje, trzyma się na powiece do zmycia , nie traci koloru także ogólnie uważam że jest to dobry zakup. W dotyku jest miękki, zapakowany w smukłe plastikowe pudełeczko z zapinką. Jak będę miała okazję napewno sięgnie po inne kolory.

Mam 2 odcienie (ciemny grafit z brokatem i jasny kremowy) i powiem szczerze, że mocno się te cienie różnią między sobą właściwościami. To, co je łączy to solidne i ładne opakowanie i cena - moim zdaniem dość wysoka jak na pojedynczy cień. W cenie 4-5 cieni z Sephory możemy sobie sprawić naprawdę świetną paletę bardziej renomowanej marki (łącznie z Huda Beauty), która zawiera więcej odcieni, a często też lusterko czy pędzelek. Wiadomo, łatwiej wydać 40-50 zł kilka razy niż jednorazowo 200-250, ale koniec końców uważam, że cienie z Sephory są drogie jak na swoją jakość. Grafit z brokatem, który posiadam ma idealną konsystencję - nie za sypką, nie za kremową. Dobrze się blenduje, jest trwały i dobrze się nosi, jest trwały. Kremowy cień, który posiadam jest bardziej suchy i kiepsko zachowuje się podczas aplikacji - dopiero przy nałożeniu 3 lub 4 cokolwiek zaczyna być widać. Wcześniej po prostu się rozmywa, totalnie znika. Ale przy nałożeniu 3-4 warstw cień zaczyna się już osypywać i nie chce za dobrze trzymać się powieki. Trudno nim cokolwiek zrobić i po kilku nieudanych próbach po prostu się go pozbyłam, bo nie widzę dla niego zastosowania. Podsumowując: wydaje mi się, że właściwości cieni od Sephory różnią się trochę pomiędzy poszczególnymi odcieniami i wszystko zależy jak się trafi. Plus za duży wybór kolorystyczny i mniej standardowe odcienie.

W moim posiadaniu znajduje się cień 227 Romantic Comedy. Waga 1.2g. Kolor jasnego fiołka-lilii z wykończeniem perłowo-satynowym. Wydajny! Bez nachalnych drobinek brokatu, pięknie tworzy idealną taflę na powiece. Uwielbiam go nakładać jako cień rozświetlający na środek powieki, bardzo dobrze nosi się przez cały dzień, nie obsypuje, nie zbiera w załamianiach powiek. Opakowanie jest lekkie, z wytrzymałego plastiku, bez problemu przeżył już niejedną podróż. :) Nie rozumiem tylko, dlaczego opakowanie daje możliwość wymiany wkładu, bo przecież Sephora nie ma w swojej ofercie wkładów cieni? Podsumowując, z cienia jestem bardzo zadowolona i nie wykluczam, że kupię kolejny w innym kolorze.

Posiadam kilka odcieni, każdy z nich ma podobne właściwości; łatwo się blenduje, utrzymuje cały dzień, a co dla mnie najważniejsze, nie osypuje i nie zbiera w załamaniach powieki. Pomimo, że cena mogłaby być niższa, kupię ponownie. Ponadto na jego korzyśc przemawia łatwa dostępność i duża gama odcieni.

Jeszcze na wakacyjnych wyprzedażach postanowiłam zapoznać się bliżej z kosmetykami Sephora. Akurat te cienie były po 9 złotych i nie mogłam się oprzeć wrzosowemu. Cień ma dość solidne plastikowe opakowanie. Gama kolorystyczna całej linii jest wręcz imponująca i każdy znajdzie coś dla siebie. Ja wybrałam kolor z drobinkami, bo często lubię rozświetlać oko, chociaż maty też wydawały się interesujące. Cień jest dobrze napigmentowany, ma sporo błyszczących drobinek i bardzo ładnie wygląda na oku. Nakłada się dość przyjemnie, chociaż niestety odrobinę się osypuje. Co do trwałości jestem bardzo zadowolona, bo spokojnie wytrzymuje cały dzień na powiece i u mnie na szczęście nie zbiera się w załamaniach. Jednakże, w cenie regularnej bym go nie kupiła... 9 złoty to rozsądna cena za pojedynczy cień do powiek, natomiast za 40 można już kupić przyzwoitą paletę.

Cień jest duży, w plastikowym, okrągłym, zatrzaskiwanym pojemniczku czarnego koloru z przezroczystym wierzchem. Zatrzask chodzi ciężko, co dla mnie jest ogromnym plusem, bo mam pewność, ze nie otworzy się sam w kosmetyczce. Konsystencja jest lekko kremowa, pudrowa. Nie jest to suchy cień, ale też nie jest to cień w kremie. Niby prasowane, ale takie przyjemne w dotyku, jakby wilgotne. Dzięki temu nie pyli się jakoś strasznie, choć jednak to pylenie w minimalnym stopniu występuje. Posiadam odcień nr 80 It bag. W pudełeczku wygląda na złoty braz, na powiece przybiera dcień miedziano-brązowy. Jest to kolor perłowy, ale mimo mojej niecheci do perłowych odcieni, bardzo fajnie się prezentuje na powiece. Nanoszony pędzelkiem (a próbowałam różnymi), potrzebuje dwóch warstw, zdecydowanie łatwiej i szybciej nakłąda się go palcem. Dobrze się blenduje. Bez żadnej bazy wytrzymuje 5-6h, później niestety zaczynają blaknąć, z bazą pod oczy wytrzymuje cały dzień. Zmywa się bardzo łatwo, zarówno płyn micelarny, mleczko jak i chusteczki do demakijażu nie mają problemu z usunięciem ich. Zakupiłam go na promocji za jakieś 10zł i w tej cenie jest ok, ale regularna to moim zdaniem lekka przesada ;) Jak jakiś kolor mnie urzeknie i będzie na promocji to z checią zakupię, jednak 39zł na pojedynczy cień Sephory nie wydam, zwłaszcza, że od otwarcia mamy tylko 6 miesiecy na zużycie...

Miałam kilka kolorów, ale tak się złożyło, że same matowe, więc tylko takich dotyczy moja recenzja. -opakowanie mnie denerwuje, to już na sam początek, ciężko się otwiera, nie mam długich paznokci, a mimo wszystko muszę się namęczyć z tym, -są bardzo suche, -słabo transferują się na oko, mają taką twardą konsystencję, że ciężko je nabrać na pędzel, palcem lepiej, ale też nie rewelacyjnie, -trzeba kilka warstw, bo jedna jest na oku niewidoczna, nie miałam tak praktycznie z żadnymi innymi cieniami, -nie wyglądają na oku jakoś szałowo, nie widać tego "luksusu Sephory" :) -bardzo słaba pigmentacja, zwłaszcza widać to w żywych kolorach typu zielony, niebieski, -/+cena regularna to niby około 40zł, wtedy to w ogóle porażka, ale z okazji różnych promocji można je dorwać za cenę 8-20 zł, to już lepiej, -/+wydajność spora, nie sposób ich zużyć, ale to przez to, że tak słabo się je pozyskuje, -/+osypu nie ma ogromnego, ale jakiś minimalny jest, -/+ blendowanie nie jest super łatwe, ale są gorsze, +bardzo wiele kolorów do wyboru, ciągle dochodzą nowe, także gama kolorystyczna robi wrażenie, +wiele wykończeń do wyboru, +mat jest matem totalnym, jak beton (mnie się aż tak nie podoba, ale jest zgodnie z zapowiedzią producenta), +u mnie trwałe, trzymają się kilkanaście godzin, aż do zmycia, ale akurat u mnie o to nietrudno, prawie wszystkie cienie tak się zachowują Nie polecam, obecnie za kilka złotych można kupić o wiele lepsze cienie pojedyncze, za trochę więcej palety. Lepsze są cienie MUR, Bell, Catrice, AA i wiele innych.

Lubię te cienie i swego czasu miałam ich sporo. Jest bardzo duży wybór kolorów. Mają bardzo dobrą pigmentację, dobrze się nakładają i blendują. Przy aplikacji nie osypują się za mocno. Na powiece wytrzymują cały dzień, nie rolują się, nie znikają. Jeden cień ma dość dużą pojemność i wystarcza na bardzo długo.

Obecnie posiadam 3 odcienie tych cieni. Początkowo byłam nimi zachwycona. W przyzwoitej cenie, ładna pigmentacja, Niestety trwałość to ich największy minus. Już po kilku godzinach zbierają się w załamaniu powieki i to dość mocno. Duża gama kolorystyczna.

Osypuję się strasznie, pigmentacja średnia aby uzyskać kolor trzeba dużo nałożyć. Nie trzyma się długo na powiece, staje się niewidoczny. Generalnie nie polecam chociaż jest bardzo duża gama kolorystyczna.

Kolor ma ładny, perłowy lila fiolet idealny do nakładania na środek powieki. Konsystencja dość przyjemna, pigment też. Jednak jest to jeden z nielicznych cieni do powiek, który zebrał mi się w załamaniu powieki! Co prawda testowany był w dość letniej temperaturze, ale nawet najtańsze cienie jeszcze nigdy nie zrobiły mi takiego psikusa. Był testowany jak każdy inny cień na przypudrowanej bazie z korektora. Jestem Sephorą zawiedziona.

Posiadam 4 pojedyncze cienie Sephora, 2 perłowe i 2 brokatowe. Tak naprawdę między jednymi a drugimi różnica jest ogromna, głównie tekstura tych brokatowych nie kupiła mnie w 100%. O ile te perłowe bardzo mi podpasowały pigmentacją i trwałością i chętnie stosuję je na powiece solo, to te brokatowe, mimo, że kolory maja piękne to nie oddają tego koloru przenosząc je na powieki. Dodatkowo strasznie się osypują.. nie tylko przy aplikacji ale i w ciągu dnia.. chyba pokombinuje i spróbuję ich użyć jakoś na mokry pędzelek, albo najpierw makijaż oka a dopiero później makijaż twarzy. Kiedy brokat osypuje się na już przypudrowany korektor to potrafi być frustrujące. Jeśli miałabym się w przyszłości skusić na inny kolor to będzie to jakiś mat, np taki jak na zdjęciu w miniaturce + matowy beż (bo tego koloru nigdy za wiele w kosmetyczce). Opakowanie nie budzi moich zastrzeżeń. Wiadomo, w miarę używania lub w transporcie plastik potrafi się rysować, ale to raczej jest normalne a spotkania z podłogą wolałabym nie testować :D Na pewno zamknięcie na zatrzask jest dobrą formą zabezpieczenia kosmetyku.

Uwielbiam te cienie, są doskonałej jakości za przystępną cenę, zwłaszcza kiedy są przeceny i promocje.... Jakość cieniu jest bardzo dobra - dobrze się rozprowadzają, długo utrzymują i mają bardzo bogatą i ciekawą gamę kolorystyczną. Jestem i wierna od lat i uważam, że nie ustępują jakością najlepszym światowym markom typu Chanel czy Dior. Gorąco wszystkim polecam.

Skompletowałam sobie paletkę z trzech cieni i dostałam świetne opakowanie do nich. Wybrałam beż, truskawkę i mocniejszy fiolet. Ogólnie chciałam mieć cienie bazowe i brakowało mi tego fioletu. O ile ten ostatni kolor jest ok, choć nie mieni się tak jak w opakowaniu, tak beż i truskawka są słabo napigmentowane, nie chcą się blendować, kiepsko współpracują z bazami. Szczerze mówiąc lepiej zachowują się cienie ze Sleeka. Trwałość też nie powala mimo dobrej bazy, plus, że się nie osypują. Jednak paletka świetna, wygląda to nieźle, no i oczywiście skorzystałam z promocji, więc boli mniej.

Cienie z Sephory to dobry produkt, ale cena jest trochę przesadzona. 39 zł za jeden kolor to trochę za dużo, nawet jeśli są dobrze napigmentowane, dobrze się rozprowadzają i świetnie blendują. Nigdy się na tym produkcie nie zawiodłam, ani na nudziakach, ani ciemnych kolorach ani na tych soczystych. Mimo, że dobrze mi się z nimi pracuje, to jednak ich zakup boli. Inglot ma równie szeroki, jeśli nie szerszy, asortyment pojedynczych cieni o podobnej jakości, za połowę ceny, dlatego zawsze mocno się zastanawiam czy sięgnąć po Sephorę. Lubię te cienie, ale cena mnie hamuje.

Cienie Sephora trafiły w moje ręce przypadkiem - zrobiłam kiedys dośc duże zakupy na prezenty i dostałam jako gratis zestaw 3 mini cieni (wszystkie metaliczne) - kolory nr: 80 - It bag 72 - Movie popcorn 49 - Bo on A-list Kolor nr 49 to mój ulubieniec - coś pomiędzy khaki a brązem, na powiece wygląda pięknie i jest uniwersalny, tworzy elegancki makijaż, który nadaje się i na co dzień i na imprezę. Kolor nr 72 to delikatny żółto-złoty, idealny do wewnętrznego kącika, podoba mi sie, że na powiece widać jego kolor, a nie tylko jasne drobinki Kolor nr 80 był zaskoczeniem - w opakowaniu to taki mieniący brąz, wydaje się dość ciemny, a w rzeczywistości okazał się kolorem miedzianym, dużo jaśniejszym niż się spodziewałam (za to odjęłam pół gwiazdki), daje delikatny efekt, odświeża oko. Wszystkie się pięknie mienią, ale nie jest to efekt jak przy tanim cieniu z bazaru. Wszystkie mają też świetną trwałość (nakładam je na cienką warstwę podkładu), nie zbierają się w załamaniu powieki. Podczas nakładania nie osypują się zbyt mocno na dolną powiekę. Gdybym wiedziała, że będe tak zdowolona (zwłaszcza z koloru 49), mysle ze nie poskąpiłabym na nie tych 39 zł. Używam tego produktu od: miesiąca Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego