Elizabeth Arden Beautiful Color, Eyeshadow Pojedynczy cień do powiek

Bardzo lubię cienie Elizabeth Arden. Mam i pojedyncze i podwójne i wszystkie są po prostu bardzo udane. Z tych pojedynczych, recenzuję ciemny grafit z drobinkami i perłową biel. Działanie i wykończenie: Cienie prasowane tej marki są naprawdę jedwabiste. Pędzel ślizga się po nich, nabierając produkt z łatwością i z taką samą łatwością nanosi się je na powiekę. Pędzle z rzadszym, naturalnym włosiem, potrafią nałożyć go leciutkim woalem, te troszkę gęstsze (i syntetyczne) dają warstwę mocniejszego koloru. Pigmentacja jest średnia w kierunku mocnej, a efekt daje się stopniować. Budowanie koloru tymi cieniami to bajka, podobnie, jak łączenie kolorów i rozcieranie. Tak przy okazji, to chyba jedyny cień, który daję radę rozetrzeć nawet pacynką ;) Co do wykończenia: satynowo-perłowa biel jest świetlista, ale daje równomierny połysk bez iskierek. Grafit natomiast ma drobinki i całe szczęście te drobinki widać nie tylko w opakowaniu, ale też na oku. Cienie nie osypują się z powieki podczas dnia i nie zbierają w załamaniu powieki, ale bez bazy dosyć szybko się ścierają (4 godziny to czas, który wystarczy, żeby na powiece została połowa z tego, co nałożyłyśmy). Łatwo je poprawić, ale trwałości zdecydowanie nie uznaję za wystarczającą. Cień nie podrażnia oczu i nie wysusza skóry powiek. Kwestie techniczne: Bardzo ładne złocone opakowanie. Starsza wersja miała opakowanie czarne ze złotą obwódką, ale oba typy są wykonane po prostu porządnie. Plastik twardszy i mniej rysujący się, dobrego gatunku, jest w stanie przeżyć i upadek i noszenie w torebce. Aplikator akurat w przypadku tego cienia nie jest aż tak bez sensu, chociaż i tak wolę pędzel ;) Ubytek cieni widać dość szybko, ale gramatura też jest spora, więc trudno mówić o słabej wydajności.