Studentką jeszcze będąc spotykałam się z mężczyzną, co to w życiu miał dwie pasje, idealizm Fichtego i swojego Kawasaki. Fichtego mężczyzna ten zgłębiał na seminarium doktoranckim Kawasakim zaś przemierzał całą Polskę wszerz i wzdłuż szukając tego wszystkiego, co ponad niemiecki idealizm, ponad całą filozofię wykracza.
Kilka takich wycieczek odbyłam z Nim, Kawasaki ochoczo przez przestrzeń niósł nas oboje a ja pokochałam zapach gumy i asfaltu.
I wtedy Black był tak naturalny, oczywisty jak kask czy skórzana kurtka. Otwierał się wonią mocnej, czarne herbaty z termosu wylanej nieuważnie na gorący, miękki od upału asfalt. Chwilę później, tuż przy ciele pojawiała się woń wymoczonej w herbacie, wyparzonej w garbnikach lakierowanej skóry i to ona, powoli obejmowała we władania cały zapach, czasem tylko pozwalając się przebić drewnu cedrowemu. Czarny zmierzch Black\\\'a zaś to palony, karmelizowany cukier waniliowy i spalona guma tak, jakby ktoś próbował maksymalne przyśpieszenie ze swej maszyny wykrzesać na asfalcie grubo posypanym na waniliowo aromatyzowanym cukrem.
Fascynacja mężczyzną od idealizmu i motocykli okazała się tylko trochę bardziej trwała niż czas, na który wystarczył nam obojgu flakon Black. Rozpłynął zapach gumy i asfaltu a razem z nim znikł i mężczyzna na której ze swoich dróg, skórzana kurtka zawisła w szafie a ja znalazłam sobie innych perfumeryjnych faworytów.
I zapomniałam, prawie. Bo od jakiegoś czasu, nieśmiało znów pociągać mnie zaczyna szybkość, przestrzeń i wiatr...
Trwałość- zapachu oszałamiająca, fascynacji raczej mierna.
Flakon bardzo pomysłowy, przyjemny.
Używam tego produktu od: aktualnie nie używam
Ilość zużytych opakowań: 75ml na dwoje