Lorenzo Villoresi Teint de Neige EDT 

Zapach z gatunku retro, lekko starmomodny, może ciut zbyt pudrowy i przytłaczający, ale z drugiej strony w tym tkwi jego urok. Używając go widzę kobietę w miękkich, ciepłych ciuchach, wracającą w zimowej zawierusze, po ciężkim dniu do domu. Nie wraca sama, ma towarzystwo -przyjaciela, może ciut starej daty, ale bardzo przyjaznego, który obiecuje jej wspólny relaks przy kominku, z ciasteczkami z lukrem, albo cukrem pudrem i długą rozmową o minionych latach;) Zapach o bardzo dobrej projekcji, świetnej trwałości-idealny na mroźną zimę-otuli, ogrzeje, może i pocieszy. Słodki, ale nie przesłodzony, retro, ale nie trąci myszką. Nie polecam wielbicielkom wszelkiej maści ogórków i melonów, bo to będzie dla nich męka...najprawdopodobniej;) Żałuję bardzo, że mój mąż nie przepada za tym zapachem buuuu. Mimo wszystko nie mogę z niego zrezygnować, jest w nim coś, co mnie relaksuje, uspokaja, klepie po ramieniu, mówiąc, że wszystko jest ok:) Używam tego produktu od: rok Ilość zużytych opakowań: 1-w trakcie

Podobny Ci on do klasyki perfum, z których zasłynęła Coco Chanel, a jakże. Jest jednak lżejszy od rozsławionej Piątki i bardziej optymistyczny - przywodzi na myśl roześmiane cherubinki buszujące w składzie różanego cukru pudru w domowej spiżarce. Z jednek strony silnie pudrowy i duszny, z drugiej beztroski i słodki niczym nieskalana myślą blondynka pozująca do zdjęcia. Nie wiem czy to magia imienia nadanego zapachowi, ale bardziej leży mi na skórze w scenerii zimowego puchu śnieżnego, aniżeli w rozgrzanym słońcem lecie. Warto go przetestować kilkukrotnie - zyskuje z czasem po oswojeniu. Jest trochę koci - pełen gracji, wdzięku i słodyczy, ale w zbyt częstym kontakcie może być ZMĘCZONY noszącym go właścicielem i zacząć go powolnie podduszać swoim nawiązaniem do talku. Zatem kochać, ale z umiarem.

I właśnie taki jest.Udekorowany cukrem pudrem,jeszcze ciepły ,parujący ..mniam.Puder jadalny ,wyczuwam konfiturę z róży .Bardzo słodki ,rzekłabym ulepek z niego straszny. Nosić go można ,jak jest chłodno ,zimno i do domu daleko.Stanowi wtedy, taką osłodę szarego dnia codziennego. Poszczególnych składników nie jestem w stanie odróżnić,wszystko się zmiksowało w pączku.Jest milusi ,puchaty,nawet mi się podoba. Używam tego produktu od: niedawna Ilość zużytych opakowań: 2 próbki

Jak dla mnie zbyt buduarowo i zbyt pudrowo.Sklamalabym gdybym napisala ze zapach nie jest ciekawy.Owszem ,jest w nim cos magicznego , ta magia polega na tym, ze z jednej strony ma taki filuterny charakter przez tą turbo slodkosc i pudrowosc a z drugiej strony wieje klasą , sentymentem i jakas nostalgia ktora wyraza sie w nucie jakiejs starosci w tle , ktorą w Teint de Naige wyczuwam.JA mysle , ze jest to zapach dla osob mocno ukierunkowanych na wonie bardzo slodkie , ciezkie i malo wspolczesne.Ja do takowych nie naleze dlatego flacha na mojej polce raczej nie zagosci.Zapach raczej dla dojrzalszych juz PAn.Używam tego produktu od: Ilość zużytych opakowań:probka z Quality Missala

Podchodzę do tego zapachu już któryś raz z kolei, ale nie potrafię się do niego przekonać. Czuję tylko i wyłącznie sam puder. Słodka pudernica, trochę mydlana czystość, jednak głównie co wyczuwam to sam puder. Nie przepadam za pudrowymi zapachami i ten mnie też nie przekonał. Nie czuję ani róży, anie jaśminu. Puder, tony pudru. Nie potrafię odkryć w nich piękna. Noszę na nadgarstku, tylko jako ciekawostkę, nie skusiłabym się na użycie ich globalnie. Flakon bardzo ładny, piękna prostota. Trwałość bardzo dobra, ok. 5 godzin. Szczegółowa ocena: Zapach 1* Flakon 5* Trwałość 4* Używam tego produktu od: kilka próbek Ilość zużytych opakowań: kilka lanych robionych próbek

Kocham pudrowe zapachy, a ten jest cudowny! :) Na początku czuję luksusowe, drogie mydło i akcenty tonka, z czasem pojawiać zaczynają się migdały, a mydło ewoluuje w stronę pudru, tak, że z każdą chwilą jest go coraz więcej, mnóstwo ciepłego, przyjmnego pudru, wymieszanego z migdałami i drzewem sandałowym (!), który uwielbiam. Nie zaobserwowałam natomiast wspomnianych we wcześniejszych recenzjach pączków. Będę go używać jesienią i zimą, na lato zupełnie mi nie odpowiada, nawet na wieczorne wyjścia. Używam tego produktu od:24.07.2009r. Ilość zużytych opakowań: odleweczkę zostawiam na potem :)

Teint de Neige jest bezdyskusyjnie w czołówce moich ulubionych zapachów.Rozkosznie pudrowo-mydlany,trwały i intensywny,czegóż chcieć więcej... Początek jest ciężki do strawienia-pierwsze nuty są tak intensywne,że lepiej odwrócić głowę od nadgarstków.W przeciwnym wypadku poczujemy się,jakbyśmy przytknęli do twarzy wielki puszek od pudru i zatopili w nim nos.Niemal czuć jak drobinki pudru wchodzą do gardła. Na szczęście zapach po chwili się uspokaja i miękko osiada na skórze.Nie rozwija się,cały czas czuć słodki,ekskluzywny puder wymieszany ze sporą ilością równie ekskluzywnego i drogiego mydła.Kojarzy mi się z buduarem wielkiej damy,która po wyjściu z kąpieli siedzi przed wielkim lustrem i delikatnie pudruje twarz,a w pokoju mieszają się zapachy mydła,pudru i czystego,ciepłego kobiecego ciała. Teint de Neige nie jest na mnie spożywczy-co prawda czasem przez warstwę pudru przebija się zapach świeżo upieczonego i polukrowanego pączka(za co odejmuje pół gwiazdki,bo psuje mi to kompozycję zapachu),ale na szczęście nie jest on dominujący Używam tego produktu od:w trakcie 100 ml Ilość zużytych opakowań:

Tak sobie właśnie wyobrażam barwę śniegu.. Delikatny puch. Jasny, sypki puder. Spokojne dzieciństwo. Słodka wyniosłość. Śnieżna radość.. Gdyby nosił obcasy, byłyby one wysokie. Ot, takie moje skojarzenia.. ;) Używam tego produktu od: niedawna Ilość zużytych opakowań: próbki

Teint de Neige to zapach bardzo ale to bardzo pudrowy... A ja pudru w perfumach nie znoszę... I tu sama jestem zaskoczona, bo ten puder nosi się calkiem przyjemnie! Po godzinie zapach rzeczywiście ewoluuje w stronę pączka w lukrze ale dla amatorki słodkosci to bardzo ciekawy zapach :D W żadnym wypadku nie jest spozyczy ani megasłodki. Jest pudrowo-lukrowy. Puder nie jest męczący, duszący jak w wiekszości pudrowych zapachów. Baza jest już bardzo delikatna i bliskoskórna ale pachnie lukrem i skórką pomaranczową. Ładnie, delikatnie... Zapach rzeczywiście kojarzy się z porcelanową lalką ;) Ładny, delikatny, subtelny.... Ale nie muszę mieć. Tak, tak-nie muszę ;) I bedę to sobie powtarzac codziennie :D Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: próbka

stylowe ulice Paryża, zdobione złotem gabloty, wystawy z porcelaną oraz półki z pięknymi zabawkami. Blada, z zaróżowionymi licami lala, dumnie siedząca na 2 półce, ma na sobie granatową, atłasową sukienkę i czerwone, lakierowane pantofle. Obok siedzi luksusowy miś z wielką, zieloną wstęgą i drewniany koń na biegunach z iskrzącą grzywą. wszystko przypieczętowane znakiem jakości dla młodych dam i rosnących elegantów z artystokratycznych domów. Na ostatniej półce kłębią się zapachy świeżych ciasteczek z francuskiego ciasta, cukru pudru, lukru i pudru ze złocistymi drobinami dla wizualnego efektu na paterze. Używam tego produktu od:testy Ilość zużytych opakowań:

Nosząc Teint de Neige jestem dzidzia-piernik do kwadratu. Gdyby ten zapach był osobą to wyglądałby jak kilkuletnia dziewczynka w sukience z falbankami, białych podkolanówkach, malutkich lakierkach, z kokardami we włosach, robiąca wielkie balony z różowej gumy Orbit... Robi te balony oblepiając sobie twarz podczas gry w klasy w pobliżu cukierni, z której przez otwarte drzwi dochodzą najsłodsze zapachy pod słońcem - zupełnie jakby pewnej zaczarowanej nocy wszystkie cukiernie świata jakimś cudem stanęły obok siebie na jednej ulicy. W tym cukrowym olfaktorycznym szaleństwie nie jestem w stanie połapać się wcale - zresztą nie pierwszy raz jeśli idzie o kompozycje Lorenzo Villoresi. Mam wrażenie, że składniki swoich perfum z uporem maniaka sprowadza do postaci papki. Papka pod tytułem Teint de Neige została wyrobiona na podobieństwo monstrualnego donuta oblanego różowym lukrem, a następnie pokrytego kolorową posypką. Nie sposób odmówić tej masie swego rodzaju uroku, ale nosić jej nie potrafię, ba, nie chcę nawet. Jest jednak coś, co nie daje mi spokoju i nie pozwala przestać myśleć o tym pączku. Kiedy po godzinach udręki w przebraniu pt. dzidzia-piernik znika zamęczające 100 procent cukru w cukrze, pozostaje cudowna poświata. Jest słodka, ale to słodycz bardziej rozmyta, zamglona, niedosłowna. Słodycz chwili, w której będąc dzieckiem otwieram usta i czekam aż opadające powoli płatki śniegu rozpłyną się na ciepłym języku. Tylko nie wiem, czy mam ochotę, aby dla przywołania tych odległych wspomnień dać się zamknąć na 12 godzin w cukierni... Używam tego produktu od: Ilość zużytych opakowań: duża próbka

Tak naprawde to zupelnie nie lubie pudrowych zapachow - tym bardziej mnie zadziwia, ze najpierw mnie zauroczyla pudrowo-kisielowa Lipstick Rose F. Malle, a teraz slodki i wsciekle pudrowy obloczek Teint de Neige L. Villoresi. Moze dlatego, ze Teint de Neige to zapach, ktory mozna okreslic tylkow jeden sposob: KOMPLETNIE PRZEGIETY ;-))). Pudru jest w nim bowiem tak maksymalnie duzo, ze niemal niewiarygodnie, do pudru napakowano slodyczy, ktorej tez jest o wiele za duzo - calosciowo ten slodki, koszmarnie pudrowy zapach niemalze przyprawia nas o mdlosci. Niemalze przyprawia - bo szybko przyzwyczajamy sie do tego nadmiaru pudru i slodkosci przyprawiajacej o bol zebow i robi nam sie tak... niezwykle ;-))). Teint de Neige otacza nas blogim, puchatym i bezpiecznym obloczkiem, jest slodko, milo i rozkosznie, odechciewa nam sie nadganiac zalegla robote z calego tygodnia i nabieramy ochoty na zalegniecie z czyms pysznym przy fajnym filmie... no, dobrze, to ja ide, bo Teint de Neige ma na mnie wpyw wyjatkowo demoralizujacy ;-)))). Używam tego produktu od: kilku tygodni Ilość zużytych opakowań: probka

Puder, puder i jeszcze raz puder. Teint de Neige to ze wszechstron pudrowy, ale co ciekawe całkiem mu w tym do twarzy... A chyba sporadycznie zdarza się by jakiejkolwiek istocie ożywionej czy też opcjonalnie nieożywionej było do twarzy z przedawkowaniem pudru ;) Pudrowa niemowlęca zasypka. Sypki puder do makijażu francuskiej damulki. Cukier puder. Pruszący drobny, pudrowy śnieżek... W tym zapachu czuję lukrowanego gorącego pączka z nadzieniem z marmolady różanej. Jest w nim pewna prostolinijna atakująca słodycz. I ten puder. Dużo pudru ;) Zaskoczył mnie ten zapach - nie sądziłam, że będzie taki niezwykły, zwracający uwagę i zapamiętywalny. Fakt, że nie jest "mój" ale doceniam jego fajność :) Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: ...

Na początek estetyka opakowania - lubię takie proste, apteczne ;) formy, chociaż to nie zauroczyło mnie aż tak bardzo ;) Baaardzo mleczne, powiedziałabym, że to takie skondensowane słodkie mleko, z upływem czasu zmieniające się w zapach "krówkowato-mordoklejkowaty". Słodkie mleko jest tak wyraźne, że to aż niewiarygodne! W pierwszej chwili się zachwyciłam :D Potem jest już coraz bardziej słodko-klejąco. Tak słodko, że aż nie do zniesienia!!! Pamiętam czasy dzieciństwa, gdy szaleliśmy za słodkościami, których nam bardzo brakowało. I nie istotne, jak bardzo paskudne w rzeczywistości były te słodycze, bo na nic innego nie było szansy ;) I ten zapach właśnie taki jest!!! I chociaż miło powspominać, to czy koniecznie trzeba tym pachnieć?????? Brrrr... Używam tego produktu od: próby Ilość zużytych opakowań: zero

Te perfumy mają w sobie pewną sprzeczność... Przenikają się tu akordy charakterystycznego, świdrująco-lodowatego zimowego wiatru z aromatem jeszcze ciepłego, obficie polukrowanego pączka. Cukiernik nadział go hojnie różaną konfiturą i przystroił z wierzchu kandyzowaną skórką z pomarańczy . W początkowej fazie, zapach osiada na skórze miękkością luksusowego, bielutkiego talku do ciała. To zmysłowo-słodki, drobniutki puder nasączony aromatem jeszcze nie w pełni rozwiniętych, pokrytych poranną, chłodną rosą, płatków herbacianej róży. Zdmuchuję nadmiar pudru z puszka ciepłem oddechu. Czarodziejsko przemienia się wówczas w wirujący w mroźnym powiewie Zimy świeżutki śnieg, którego płatki kłującymi igiełkami osiadają mi na rozgrzanych policzkach. Strzepuję warstewkę śniegu z ramion przed wejściem do cukierni. Ponownie działa magia, która zamienia mroźny pył w słodką chmurkę cukru pudru. "Teint de Neige" silnie obejmuje moją szyję apetycznym ramieniem puszystego, rozpływającego się w ustach pączka, muska ją pieszczotliwie kruchością lukrowej skorupki, przytula leciuśkimi niuansami smażonej skórki pomarańczowej. W takiej formie pachnidło trwa i trwa, długo zaskakując mnie swoją niezaprzeczalną unikatowością ,aż subtelnie zanika. Topnieje jak śnieg, rozwiewa się jak puder... Ale czy ja chcę pachnieć jak pączek w polewie z lodu? Globalnie - niekoniecznie, na nadgarstku - czemu nie? Ze słodyczami należy uważać, bo ich nadmiar może silnie zemdlić ;) Używam tego produktu od: testy próbkowe Ilość zużytych opakowań: próbka testowa ;)