Nostalgia...
Bardzo dlugo zabieralam sie do tego aby opisac ten zapach. Znam go juz od 2ch lat, ale jednak ciezko mi sie bylo wypowiedziec na jego temat. Powiem w ten sposob, dzieki perfumom niszowym jestesmy w stanie odbyc olfaktoryczne podroze w czasie i przestszeni. Dzieki Montale, ciesze sie tureckimi smakolykami o orientalnymi zakatkami naszej planety. Dzieki Lutensowi wspominam dziecinstwo i zapachy kuchni mojej S.P. babci. A dzieki Edtions des Parfums Iris Poudre przypominaja mi sie.. trudne okresy mojego zycia. A konkretniej mowiac czasy gdy mialam niezlego dola i depreche:)) Niejestem jakas psychicznie chora, ale to wlasnie te smutniejsze dni staja mi przed oczami gdy wacham Iris Poudre.
Gdy poczulam zapach melancholiczny, nieosiagalny, daleki i zimny...stateczny i smutny, tak wlasnie wtedy to odebralam. Moze dodam wiecej, myslalam, ze ten zapach znienawidze, a normalnie kocham kazde irysy w kazdym wydaniu. Te korzenne, ziemne, brude, cieple, rozkoszne itd. Ale tak smutnego irysa jeszcze niespotkalam! Odlozylam probke na bok, myslac, ze nie mam zamiaru pachniec wlasna "deprecha".
Zapach mnie jednak mocno intrygowal, niepotraflam pozbyc sie mojej probki. W jakis sposob on mnie odrzucal, a ja odrzucalam jego, ale zapadl mi mocno w pamieci. Po kolejnych 2ch latach "siedzenia" w niszy stwierdzilam, ze dosyc mam tego bawienia sie w kotka i myszke. Postanowilam ostateczne stawic mu czola, i przekonac sie dlaczego jest az taki smutny...
Na poczatek wychodzi oczywiscie iris, smutny, i nostalgiczny jak jesienne popoludnie i szare niebo. Dolaczaja do niego aldehydy wraz z delikatna wonia pomaranczy, bergamotki oraz ylang-ylang, co sprawia, ze zapach jest bardzo elegancki. Nie usmiecha sie do nas, nie zabawia, tylko tkwi w tej swoje chlodnej dostojnosci. O taaak go wlasnie okresle, jest bardzo dostojny. Czasem mam ochote az go szturchnac, zeby sie obudzil z tego swojego chlodnego letargu! Ostatnio postanowilam go jednak zrozumiec... i oswoic sie z nim. Efekt? Chyba rozumiemy sie juz wzajemnie, otacza mnie lekka aura tejemniczosci, czystosci irysa, ktory uwielbia zadzierac nosa i byc dostojnym, a nie ubabranym ziemia i marchewkami jak Hiris. Gdy juz zrozumialam kocept tego zapachu, pokochalam go calym swoim sercem, za to ze, jest wlasnie taki a nie inny. Nie proboje go juz nawet na sile zmieniac, i niech sobie trwa wlasnie w ten zimny, zadumany i nadasany sposob. I w tym momencie stal sie jednym... z moich najpiekniejszych zapachow! Jak to sie stalo? Nie wiem sama, ale uwielbiam go, nareszcie po 2ch latach!! I zyc juz bez niego niemoge... :))
Na sam koniec dochodzi czne wykonczenie przepieknym pizmem. Uwielbiam piekne pizmo w perfumach! Używam tego produktu od: 2ch lat
Ilość zużytych opakowań: probki i teraz flakon 50ml