Elizabeth Arden Sunflowers Summer Air EDT 

Na początek muszę powiedzieć, że uwielbiam świeże, kwiatowe zapachy, które dodają energii i radości. Ten perfum idealnie wpasował się w moje preferencje. To takie zapachowe buziaki od lata! Co najbardziej mnie urzekło, to to, jak delikatny i subtelny jest ten zapach. To nie jest przesadzony, nachalny aromat. Wręcz przeciwnie, jest lekki, delikatny i rześki. Po prostu idealny na letnie dni, kiedy chcesz poczuć się świeżo i przyjemnie. Zapach Sunflowers Summer Air jest kwiatowy, ale nie za słodki ani nie za ciężki. Początkowo czujesz nuty soczystej brzoskwini, co od razu nadaje energii i radości. Potem pojawiają się delikatne akcenty białych kwiatów i morskiej bryzy, co sprawia, że czujesz się jak na plaży, przyjemnie orzeźwiony i zrelaksowany. Co ważne, trwałość tego zapachu jest naprawdę imponująca jak na wodę toaletową. Choć nie jest to perfumy, które utrzymają się na skórze przez cały dzień, to jednak pozostawia subtelny, przyjemny zapach na długie godziny. Nie musisz się martwić, że po godzinie już go nie poczujesz. Jedynym minusem, jaki zauważyłam, to cena. Elizabeth Arden to marka z wyższej półki, więc nie jest to najtańszy zapach na rynku. Ale moim zdaniem, warto zainwestować w coś, co sprawi, że poczujesz się tak dobrze i pozytywnie naładowane na lato.

Sunflowers były moimi pierwszymi "drogimi" perfumami, w dodatku dostanymi od mamy, której nie było stać na takie prezenty. Dlatego mam do nich sentyment. Niestety w połowie flakonika zaszłam w ciążę i przestały mi odpowiadać. Po porodzie nie chciałam ich używać żeby mocny zapach nie przeszkadzał maleństwu. A kiedy po dwóch latach sobie o nich przypomniałam okazało się, że zapach się zmienił- zgorzkniał. Z jednej strony nie chciałam kupować tego samego, ale ten sentyment... Wtedy pojawiła się promocja w Ross na wersję Summer air, więc kupiłam bez zastanowienia. W ładnym kolorowym kartoniku mamy typowy flakonik z dużym korkiem, wygląda prawie jak sunflowers, tylko z małą niebieską aplikacją kwiatka z przodu, no i nazwą. Zawartość jest też trochę jaśniejsza niż oryginał. Jeśli chodzi o zapach to mimo innych składowych nut zapachowych obie wersje pachną prawie tak samo. Z tym, że Summer air w pierwszej chwili uderza nas porcją cierpkiej goryczy- po pierwszym psiknięciu byłam negatywnie zaskoczona. Na szczęście gorycz szybko znika i zostaje zapach klasycznego sunflowers, czyli słodko kwiatowy, któremu lekkości i światła dodaje soczyste jabłuszko z cytryną i nuty ozonowe. Niestety po jakimś czasie lekkość opada, światło przygasa i zostaje sam typowy sunflowers z lekką jabłkową mgiełką w tle. Z jednej strony fajnie, że znów mogę go czuć, z drugiej jednak liczyłam na coś nowego, bardziej owocowego i lżejszego. Dla wielbicielek sunflowers, które szukają wariacji w temacie oryginału będzie idealny. Ja z przyjemnością wykorzystam do końca, ale pewnie potem będę szukać czegoś lżejszego, bardziej owocowego, bo takie klimaty bardziej mi odpowiadają. Dodam na zakończenie, że jak i oryginał, ta woda jest również bardzo trwała. Na ubraniu da się ją wyczuć jeszcze następnego dnia i wystarczą dwa psiknięcia aby podbić i odświeżyć zapach